Tak wygląda szczyt możliwości Nintendo Switch. Recenzja techniczna Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition

Monolith Soft po raz kolejny udowadnia, dlaczego to właśnie oni stają się jednym z głównych filarów gier first-party Nintendo. Czego więc możemy spodziewać się po odświeżonym i wzbogaconym o nową zawartość Xenoblade Chronicles X?

gaming
Konrad Ratajczak21 marca 2025
6

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to jeden z ostatnich brakujących portów gier na Switcha z poprzedniej, niezbyt udanej konsoli Nintendo, wyczekiwany od wielu lat przez rzeszę oddanych fanów. Pojawia się właściwie w ostatnim momencie, bo na horyzoncie już widać Switcha 2.

Ogrywając i oceniając grę strony technicznej, nie mogłem wyjść z podziwu, że produkcja o tak dużej skali i niesamowitej prezentacji, wyciskająca ze Switcha resztki mocy, jest naprawdę w istocie remasterem… gry z Wii U?

PLUSY
  1. Znacząco podniesiona jakość grafiki względem Wii U;
  2. nowe, o wiele lepsze modele postaci;
  3. ogromny, otwarty świat stojący otworem bez ekranów ładowania;
  4. błyskawiczne czasy ładowania tam, gdzie są konieczne;
  5. skala, skala i jeszcze raz skala;
  6. równa wydajność, poprawiona względem reszty serii rozdzielczość;
  7. ulepszony interfejs.
MINUSY
  1. Grze zdarza się czasem tracić klatki w intensywniejszych momentach, głównie w centralnej metropolii;
  2. bardzo drobny tekst w trybie przenośnym, który dla niektórych może być problemem;
  3. szkoda, że nie pokuszono się o więcej opcji dostosowujących rozgrywkę.

TO NIE JEST RECENZJA GRY

Jeśli szukacie recenzji związanej ze wszystkimi aspektami Xenoblade Chronicles X: Definitive, to znajdziecie ją na Gry Online. W tym tekście skupiam się wyłącznie na aspektach technicznych.

Sprawdź nasze inne recenzje techniczne:

  1. Warto było porzucić PS4 i Xboksa One. Recenzja techniczna Assassin’s Creed: Shadows
  2. Witamy w odświeżonej Górniczej Kolonii! Pierwsze spojrzenie na aspekty techniczne Gothic Remake
  3. Fenomenalna optymalizacja, zaskakujące hitboxy i okazjonalne błędy. Recenzja techniczna Kingdom Come Deliverance 2

Sztuka dobrej optymalizacji jeszcze nie zginęła

W przypadku gier z ogromnym, otwartym światem lądujących na powoli schodzącej już ze sceny hybrydowej konsoli Nintendo, warto w pierwszej kolejności pochylić się nad ich wydajnością i stabilnością. Jeśli mieliście okazję grać w poprzednie odsłony serii, to już wiecie, czego możecie się spodziewać. Monolith Soft po raz kolejny zawarł pakt z diabłem i wycisnął ze Switcha siódme poty, by zagwarantować rozgrywkę na poziomie stabilnych 30 klatek na sekundę zarówno w trybie stacjonarnym, jak i przenośnym.

Cel ten został w głównej mierze osiągnięty. Podczas ogrywania tytułu nigdy nie odczułem znaczącego spadku płynności, który psułby przyjemność z eksploracji planety Mira. Grze zdarza się od czasu do czasu zgubić kilka klatek, zwłaszcza przy gwałtownych zwrotach kamery podczas sprintu, w przepełnionych akcją przerywnikach filmowych, czy gdy na ekranie pojawia się zbyt duża ilość efektów graficznych. Są to jednak przypadki na tyle odosobnione i łagodne, że całościowo nie wpłynęły negatywnie na moje doświadczenia z rozgrywki.

Ograniczenia sprzętowe pozostają jednak najbardziej widoczne w samym Nowym Los Angeles – ostatnim bastionie ludzkości rozbitym na obcej planecie, a miejscami przywodzącym na myśl otoczenia znane z serii Grand Theft Auto. Zasięg rysowania większości postaci i pojazdów w mieście jest znacząco ograniczony, co przy szybszym poruszaniu się wielokrotnie powoduje materializowanie się ich wprost przed naszymi oczami. To w tej lokalizacji zauważyłem najczęstsze spadki wydajności, przed którymi produkcja stara się bronić także dobrze zaimplementowanym stopniowym spadkiem szczegółowości odległych budynków. Na szczęście nie umniejsza to poczucia skali tego miejsca, a daleki zasięg rysowania sprawia, że jesteśmy w stanie objąć wzrokiem całą metropolię. Jej zwiedzanie sprawia taką samą przyjemność, co eksploracja niezbadanych jeszcze kontynentów.

Znajome widoki Nowego Los Angeles kontrastują z obcymi środowiskami planety Mira.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Na szczególną pochwałę zasługują również znacząco poprawione względem oryginału czasy ładowania. Nie doświadczymy ich zbyt wiele w nieprzerwanym otwartym świecie, jednak szybkość, z jaką gra przeszła od uruchomienia do właściwej rozgrywki wywołała u mnie niemałe zaskoczenie. Szybka podróż w obrębie tego samego regionu jest niemal natychmiastowa, a między poszczególnymi kontynentami niewiele dłuższa. Była to jedna z niewielu bolączek pierwowzoru i dobrze widzieć tak skuteczne rozwiązanie problemu.

Xenoblade ostre jak nigdy dotąd

Poprzednie odsłony serii, nawet na Switchu, nie imponowały wysoką rozdzielczością. O ile w trybie stacjonarnym konsoli mogliśmy liczyć na w miarę stabilne 720p z okazjonalnymi spadkami, to już w przypadku trybu przenośnego dynamiczna rozdzielczość notorycznie obniżała jakość obrazu do ledwie akceptowalnego przeze mnie poziomu. Nawet przy mojej wysokiej tolerancji na słabą grafikę, często rezygnowałem z grania w trybie handheldu – zwyczajnie szkoda mi było przemierzać fantastyczne krainy, mogąc tylko wyobrażać sobie, jak powinny wyglądać pod warstwą „rozmydlonego” obrazu.

Eternal Millesaur dla skali. Fani dinozaurów mile widziani.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Sytuację znacząco poprawiła trzecia odsłona głównej serii, która wprowadziła dość prymitywne, ale skuteczne techniki upscalingu, co przełożyło się na wzrost klarowności w obu trybach. Podobnego stanu rzeczy spodziewałem się po omawianym przeze mnie remasterze. Ku mojemu zdziwieniu, moim oczom ukazał się najostrzejszy jak dotąd w serii obraz, utrzymujący w trybie stacjonarnym niemal stałe 1080p. Jeszcze większym zaskoczeniem okazała się rozdzielczość trybu przenośnego, która w końcu trzyma się natywnych dla ekranu 720p. Jeśli gra obniża czasem te wartości dla zachowania płynności, to szczerze mówiąc nie udało mi się tego wychwycić.

Oczywiście można by tutaj zauważyć, że wciąż mówimy o porcie gry z poprzedniej generacji i wysoka rozdzielczość nie powinna być aż tak dużym zaskoczeniem. Jednakże skala i otwartość planety Mira w niczym nie odbiega, a wręcz momentami przewyższa to co znamy z pozostałych, często gorzej radzących sobie na tym samym sprzęcie części. W mojej opinii jest to przede wszystkim zasługa zespołu z Monolith, który od lat stale ulepsza, rozwija i dostosowuje do możliwości Switcha swój autorski silnik.

Kraina Mordor, gdyby Gollum nie był szczególnym fanem zagadek.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Remaster niemal doskonały

Jakich zmian możemy spodziewać się w kwestii samej grafiki? Jest ich sporo, a już na pierwszy rzut oka widać nowe modele postaci. Znane fanom twarze doczekały solidnego odświeżenia i są teraz o wiele bardziej naturalne, żywsze i szczegółowe. Swoją nową stylistyką nawiązują bardziej do tego, co widzieliśmy w wydanym w 2022 roku Xenoblade Chronicles 3, lecz zachowują przy tym charakterystyczny dla X semi-realizm.

Wyglądajcie za 10 lat choć w połowie tak dobrze, jak Irina po prawej.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Jakość tekstur w całej grze również została należycie podniesiona – są teraz ostrzejsze i nie ma się do czego przyczepić. Od czasu do czasu kamerze w przerywniku filmowym zdarzy się ukazać niezbyt przyjemną dla oka warstwę roślinności, jednak w ciągu moich dotychczasowych 30 godzin spędzonych z tytułem zdarzyło się to zaledwie dwa, może trzy razy.

Delikatnych zmian doczekał się również silnik oświetlenia i skyboxy, podniesiono także nasycenie i kontrast obrazu. Zachody słońca są jeszcze ładniejsze, a na nocnym niebie zobaczycie więcej gwiazd i zorzy polarnych, dodających planecie obcego klimatu. Poprawiono także znacząco renderowanie roślinności, bo cały proces uległ znacznemu wygładzeniu. Czasy gwałtownie dojrzewającej trawy w dokładnie określonej od naszego bohatera odległości mogą odejść w niepamięć.

Rzadko, ale jednak zdarza się, że tekstury w niższej jakości rzucają się w oczy.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Na szczególną pochwałę zasługują liczne efekty graficzne unikalne dla poszczególnych regionów. Przemierzając gęstą dżunglę Noctilum, nie sposób nie podziwiać roślin rozświetlających nocne mroki, czy otaczających nas ze wszystkich stron świetlików. Tak samo próbując przetrwać na całkowicie obco wyglądających pustyniach Sylvalum, wielokrotnie zwrócimy uwagę na zawieszone w powietrzu gęste, czerwone pyłki unoszące się nad nielicznymi drzewami, czy przemykające obok nas miniaturowe formy życia przypominające wyglądem latające tasiemce. Eksplorując pozostałe regiony nieraz zdarzy się nam znaleźć w środku burzy elektromagnetycznej, czy uciekać przed siarkowym deszczem. Naprawdę dobrze zaimplementowane systemy mgły, cząsteczek czy rozbłysków świetlnych budują atmosferę, pozytywnie wpływają na immersję i sprawiają, że nieraz spojrzycie na faunę i florę planety Mira z zachwytem.

Skala, skala i jeszcze raz skala

Najważniejszym aspektem świata gry – zarówno pod względem rozgrywki, jak i technicznym – pozostaje jednak jego skala. Xenoblade Chronicles X, jak mało która znana mi gra, potrafi sprawić, że czujemy się mali i bezbronni (do czasu). Nie przesadzam, mówiąc, że na swojej drodze napotkacie rodzime dla tej obcej planety stworzenia, których pojedyncze pazury będą większe od całej waszej postaci.

Poprawiony interfejs na miarę naszych możliwości.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Twórcy postarali się o to, aby każdy region rozbudowany był nie tylko horyzontalnie, ale również wertykalnie. Wiele miejsc pozostaje niedostępnych bez odblokowania możliwości latania, przez co ich tajemnice będą przez długi czas działały na naszą wyobraźnię. Zasięg rysowania terenu, przy sprzyjających warunkach pogodowych, nie przestaje mnie zachwycać, a to niezwykle istotne, gdyż ogromne struktury widoczne daleko na horyzoncie są tutaj na porządku dziennym. Ich obecność zachęca do dalszej eksploracji, zwłaszcza, że do każdej z nich da się dotrzeć. Istnieje także możliwość wspięcia się na dowolne obiekty – jeśli tylko znajdziemy na to sposób.

Widzisz ten pierścień? Możesz się na niego wspiąć.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

A wszystko to w ramach nieprzerywanego żadnymi ekranami ładowania otwartego świata. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy zasiedli za sterami naszego Skella praz przemierzyli każdy z dostępnych kontynentów po kolei. Nie dostrzeżemy przy tym żadnych doładowujących się na naszych oczach zasobów. Wyróżnia to tę grę na tle pozostałych części serii, które stawiają na wciąż duże, lecz odseparowane regiony.

Taki stan rzeczy robił wielkie wrażenie na niecechującym się specjalnie dużą mocą obliczeniową Wii U i szczerze mówiąc robi niemniejsze wrażenie na samym Switchu. To imponujące osiągnięcie techniczne, którego teraz może doświadczyć znacznie więcej graczy niż kiedykolwiek wcześniej.

Interfejs doczekał się znaczącej poprawy, ale…

Układ UI w oryginalnej wersji gry znajdował się w samym centrum krytyki ze strony wielu graczy, głównie za sprawą bardzo małego i ledwie czytelnego nawet na dużych telewizorach tekstu. Monolith Soft wziął sobie te uwagi do serca, czego efektem jest nowy interfejs, przebudowany z myślą o dostosowaniu zarówno do dużych jak i małych ekranów.

Rzeczywiście, jest lepiej. Nowy, unowocześniony wygląd jest przyjemny dla oka i zawiera wiele nowych informacji. Co jednak najważniejsze tekst jest wystarczająco duży, by nie sprawiać już większych problemów w trybie stacjonarnym. Sprawa ma się jednak trochę gorzej w trybie przenośnym. O ile podczas walki czy eksploracji najważniejsze elementy UI pozostają w pełni czytelne, to wczytywanie się w statystyki ekwipunku czy opisy umiejętności może stanowić problem dla osób o słabszym wzroku. Problem jest zauważalny już na 7-calowym ekranie mojego OLED-a, więc obawiam się, że w przypadku znacząco mniejszego Switcha Lite, doświadczenie może być proporcjonalnie gorsze.

Drobny tekst na małym ekranie może stanowić problem.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

W samych ustawieniach na próżno szukać jakichś szczególnych opcji dostępności, co jest niestety standardem w grach od Nintendo. Otrzymujemy głównie możliwość dostosowania wyświetlania się elementów UI w tym licznych markerów, ustawienia dotyczące powiadomień, kamery, a także poziomu głośności poszczególnych efektów dźwiękowych czy języka używanego przez postaci w grze. Co ciekawe gra pozwala nam wybrać jaka wersja utworu zostanie odtworzona podczas lotu Skellem – do wyboru mamy wersję oryginalną, a także nową aranżację z wokalem lub bez.

Miłym dodatkiem „quality of life” jest możliwość wyłączenia wyświetlania się nakryć głowy, a także opcja pozwalająca na skakanie Skellem wyposażonym w moduł lotu, której brakowało w oryginale. Pozwala to uchronić się przed ciągłym odtwarzaniem początku utworu Don’t worry przy każdej próbie pokonania najmniejszej przeszkody. Szkoda natomiast, że twórcy nie pokusili się o zaimplementowanie dotykowego sterowania mapą w trybie przenośnym. O tyle jest to bolesne, że nawigacja za pomocą dotyku było główną funkcją gamepada w oryginale.

Halo, Arrakis! Coś wam uciekło.Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition, Nintendo, 2025.

Warto było czekać, teraz trzeba grać

Podsumowując, Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to remaster niemal idealny. Naprawia wiele bolączek związanych z oryginałem, unowocześnia wiele przestarzałych systemów, zauważalnie odświeża i ulepsza prezentację graficzną, a nawet dodaje mnóstwo wyciętej przed laty zawartości. Wszelkie pomniejsze mankamenty związane z wydajnością są łatwe do wybaczenia, biorąc pod uwagę ambicję projektu i sprzęt, na który jest przeznaczony.

Ta 10-letnia już gra, swoim dopracowaniem zamiata podłogę niektórymi, kilkunastokrotnie lepiej sprzedającymi się grami z obecnej generacji konsoli Nintendo (i nie muszę tu chyba wskazywać palcem jaką serię mam na myśli). Naprawdę warto zobaczyć co da się stworzyć mając do dyspozycji tak niewielkie zasoby i zagłosować swoim portfelem. Potrzeba nam więcej gier i portów wykonanych z tak dużą dozą miłości i staranności.

W mojej skromnej opinii jest to jeden z najpiękniejszych i najlepiej wykonanych otwartych światów jakie przyszło mi zwiedzić. Przy całej swojej skali i realistycznej stylistyce, zamknięty w tylko 13.4 GB pamięci na dysku, jest miernikiem jakości i możliwości nie tylko zespołu z Monolith Soft, ale również samej konsoli Nintendo Switch. Zmierzając wielkimi krokami ku nowej generacji, nie mogę doczekać się tego co przyniesie przyszłość… A póki co pozwólcie, że pójdę już wsiąść do Skella, bo inaczej Lin będzie musiała.

Konrad Ratajczak

Konrad Ratajczak

Od małego pasjonat gier wideo wszelkiej maści i nowych technologii. Swoją przygodę zaczynał skradając się za liniami wroga w Commandos 2: Ludzie Odwagi, a także rozwiązując Komputerowe Gratki. Kupienie nowego czasopisma o grach w markecie wydawało mu się być zawsze koniecznością. Dziś dotykający wszystkiego co wpadnie mu w ręce od gier retro po najnowsze technologie, ze szczególnym naciskiem na nowości ze stajni Nintendo. Zainteresowany do tego także kawą speciality, herbatą earl grey, polityką, pisarstwem, kinematografią, animacją, gipsowaniem dziur w ścianach, kotami i odległymi krajami.

Bill Gates, Mark Zuckerberg i Sam Altman mówią jasno: dni telefonów komórkowych są policzone. Tim Cook ma jednak inne zdanie

Bill Gates, Mark Zuckerberg i Sam Altman mówią jasno: dni telefonów komórkowych są policzone. Tim Cook ma jednak inne zdanie

RTX 5060 Ti trafi na rynek w połowie kwietnia? Nowy przeciek potwierdza wcześniejsze doniesienia

RTX 5060 Ti trafi na rynek w połowie kwietnia? Nowy przeciek potwierdza wcześniejsze doniesienia

Europejskie fabryki Intela jednak nie powstaną? Firma ma skupić się na USA

Europejskie fabryki Intela jednak nie powstaną? Firma ma skupić się na USA

iPhone 16e - wszystko, co trzeba wiedzieć. Ekran, aparat, specyfikacja, cena

iPhone 16e - wszystko, co trzeba wiedzieć. Ekran, aparat, specyfikacja, cena

Nowa aktualizacja NVIDIA App 11.0.3 pozwoli graczom precyzyjnie dostroić rozdzielczość

Nowa aktualizacja NVIDIA App 11.0.3 pozwoli graczom precyzyjnie dostroić rozdzielczość