Obejrzałem film napisany przez ChatGPT. Scenarzyści mogą spać spokojnie, przynajmniej na razie

Niedawno wyszedł The Last Screenwriter, film ze skryptem napisanym w pełni przez AI. Póki co filmowcy poza Zackiem Snyderem mogą spać spokojnie – nawet Patryk Vega. Co nie znaczy, że zawsze tak będzie.

rozrywka
Hubert Sosnowski17 lipca 2024
7

Obejrzałem Ostatniego scenarzystę, żebyście Wy nie musieli. To znaczy, możecie, ale naprawdę – nie musicie. Reżyser Peter Louisi na stronie, na której można obraz obejrzeć za darmo, napisał, że chciał wraz z ekipą odpowiedzieć na pytanie: „Jak dobry może być film napisany przez sztuczną inteligencję?”. Cóż… nawet wyrobnicy mogą póki co spać spokojnie. Nie wiem jednak, do kiedy. Bo choć The Last Screenwriter nie jest dziełem dobrym, ani nawet przyzwoitym, to jednak opowiada mniej-więcej funkcjonalną historię. Przy odrobinie samozaparcia da się obejrzeć. A to nie o każdym „hicie” z Netflixa da się ostatnio powiedzieć.

Czy więc osoby parające się pisaniem fabuł mają już pakować manatki? Niestety, niemal wszystko jest do zastąpienia. Ale jeszcze nie teraz, nie z ChatemGPT 4.0. Scenariusz Ostatniego scenarzysty wygenerował bowiem moduł językowy stworzony przez OpenAI. Jak podaje Luisi na stronie – program zajął się pisaniem do zaproponowanego przez twórców promptu i reżyser nie wchodził „scenarzyście” w paradę. Na jednej z plansz otwierających film czytamy wprawdzie informację, że dokonano drobnych skrótów, ale jednocześnie pojawiło się zapewnienie, że każde słowo pochodzi z ChataGPT. Całą resztę obrazu sfilmowano ręką ludzką. Wyszło mniej więcej tak, jak można było się spodziewać.

Scenarzysta? Gatunek jeszcze niezagrożony

Ostatni scenarzysta opowiada historię Jacka (Nicholas Pople), wziętego autora fabuł, który dostaje propozycję wzięcia udziału w niecodziennym przedsięwzięciu. Ma napisać nowy skrypt we współpracy z zaawansowaną asystentką AI (głosu użycza Anna Arthur). Zmiany, jakie w życiu Jacka wprowadzi nowe urządzenie, dotkną też żonę (Bonnie Milnes) i syna (Teddy Holton-Frances).

Film intryguje przez pierwsze 15-20 minut (z 72). Aktorzy grają z teatralnym przerysowaniem, ale ogólnie to całkiem nieźle – i to raczej celowy zabieg, by ożywić snującą się po kilku pokojach i knajpie fabułę. Reżyser i operator zafundowali nam nieco pretensjonalne, ale i działające zagrywki formalne (montaż, ujęcia, muzyka), dzięki temu historia o gadających głowach i podrasowanej siostrze Alexy ogląda się całkiem dynamicznie. To znaczy – oglądałaby się. Obraz Luisiego zamęcza widza właśnie scenariuszem i tym, jak bohaterowie w nim funkcjonują.

Osią konfliktu, głównym dylematem bohatera i rozdrapem filozoficznym jest pytanie, czy AI może zastąpić człowieka przy pisaniu i tworzeniu sztuki w ogóle. To wątek pracy Jacka z AI (tzw. wątek A – potem wyjaśnię). Podłącza się pod to historia o rozpadzie relacji z najbliższymi (wątek B). Mamy też wątek C, czyli ledwie zarysowaną przyjaźń z dawnym mentorem, która też ostatecznie wpłynie na przekaz i podpina się pod tezy filmu.

Słaby film, kiepski znak

Na papierze wygląda to ciekawie. To taka opowieść „blatowa”. Rozgrywa się nad biurkami, przy których bohater pracuje i nad stołami, przy których ludzie rozmawiają. Można to zrobić dobrze, ale AI jeszcze do tego etapu nie dotarło. Na poziomie dialogów, interakcji międzyludzkich scenariusz wypada monotonnie, powierzchownie i właśnie nieludzko. To rozprawka, szkolna etiuda pozbawiona osobowości. Bohaterowie i AI spierają się na argumenty, które możecie przeczytać w artykułach i komentarzach w dowolnym miejscu w sieci. Nawet te najmądrzejsze brzmią jak coś, co rzucił Wasz znajomy lub influencer na Twitterze (czy raczej na X). Składają się w logiczną całość, ciągną konflikt-dylemat dalej, ale też… przynudzają.

Scenariusz pozostaje o tyle nieludzki, że nawet w poślednich komedyjkach, obyczajówkach i akcyjniakach dla Netflixa znajdzie się jakieś miejsce na dygresję, moment zabaw i wytchnienia. Normalnie problemy bohatera i tezy fabuły kryje się za ludzkimi sytuacjami – dowcipnymi, dramatycznymi, wybuchowymi lub całkiem z kosmosu – ale nakręconymi i opowiedzianymi tak, by nie wszystko było podane wprost. Tutaj tego nie ma, pozostaje tylko skupienie na argumentacji.

Źródło: thelastscreenwriter.com

Opowieść z Ostatniego scenarzysty to właściwie program publicystyczny pospinany ciągiem wydarzeń. Jedna ekspozycja-wykład z tezą przechodzi w drugą, niemal o tym samym. A przez to jakikolwiek dyskurs w filmie i obok niego – staje się powierzchowny, pozbawiony niuansów i szumów generowanych ludzkim zachowaniem. I usypiający. Bo to 72 minuty gadania o tym samym.

Spisz tak, żeby się facetka nie zorientowała

A zwroty akcji? Ano są, są. Generalnie, ChatGPT zaprojektował funkcjonalny bieg zdarzeń. Tym akurat nie jestem zaskoczony. Wersja 4.0 ma już dostęp do aktualnych baz danych i wszystkiego, co znajdzie w sieci. Tam zaś na pewno mogła dokopać się do kursów pisania, wykładów o narratologii, podręczników. Z pomocą takiej wiedzy łatwo już utworzyć schemat, na którym zbuduje się fabułę. I dokładnie tak wygląda historia Ostatniego scenarzysty – to poprawny, zbudowany według podstawowych reguł schemat.

Film odklikuje odpowiednie wydarzenia i zmiany minuta po minucie, podręcznikowo zawiązuje konflikt oraz miesza wątki A, B i C tak, by dotrzeć do pouczającej puenty. Ten podział na wątki to zresztą coś, co opracowali tacy dawcy wiedzy, jak Blake Snyder w książce Uratuj kotka.

Save the Cat! to taka czarna biblia, bardzo wyrachowany, ale skuteczny podręcznik, jak według sprawdzonego schematu kleić fabułę tak, by widzów interesowała i sprawnie płynęła do brzegu. Na poziomie wydarzeń – ChatGPT odrobił lekcje. Mam wrażenie, że właśnie w szczególności w oparciu o książkę Snydera. Przebieg historii pasuje do wzoru i nie wiem, czy nie dałoby się go punkt po punkcie przyporządkować do wykładni wspomnianego pisarza.

Fabuła mniej-więcej zachowuje ciąg przyczynowo-skutkowy. Zazwyczaj. Ale to samo można powiedzieć o wielu scenariuszach napisanych przez ludzi. Zawsze trafią się jakieś dziury i głupoty, a filmy i tak zostają przebojami.

Źródło: thelastscreenwriter.com

Jak pokazałem wyżej – Ostatni scenarzysta wykłada się na pokazywaniu naturalnych interakcji międzyludzkich. Na mikro akcjach, na próbach pokazania zwyczajnej rozmowy między kilkoma osobami. A to coś, z czym radzi sobie w swój zezwierzęcony sposób nawet Patryk Vega. Ale fabułę i dialogi do Rebel Moona to już ChatGPT być może i by napisał (choć ten film to kuriozum scenopisarskie, Zack Snyder niech się bierze za zarys fabuły i kręcenie, ale tworzenie scenariusza powinien zostawić zawodowcom).

Czysty zysk?

Zmierzam do tego, że ChatGPT nie stanowi zagrożenia dla jakiegokolwiek twórcy z charakterem i zdolnością do przełożenia ludzkich zachowań na scenariusz. Na razie. Być może wersja 5.0 (ale raczej 6.0, 7.0 lub nawet dopiero 8.0) będzie w stanie wypluć z siebie coś, co potem z minimalnym wstydem twórcy puszczą do dystrybucji na tyłach Netflixa.

Na razie to bardziej narzędzie pomagające uszeregować myśli, zaplanować wydarzenia w scenariuszu i być może działania. Na pewno nadaje się do researchu. Czyli, przynajmniej w tej i pewnie kolejnej wersji, moduł językowy faktycznie będzie pełnił rolę asystenta, narzędzia wspierającego i nie wyprze co lepszych autorów. Tak jak wspomaganie kierownicy nie zastąpi przytomnego kierowcy.

Nie układałbym się jednak do snu całkiem spokojnie. ChatGPT i inne AI cały czas są rozwijane, same też się uczą. Pytaniem otwartym pozostaje, ile danych przetworzą i co z nimi zrobią po tym, jak przez kolejne lata i w kolejnych wersjach będą wspierać ludzi. Nie spodziewałbym się drugiego Se7en, czy nawet The Batman, ale nie umiem wykluczyć, że w którymś momencie ChatGPT 7.7 nie wygeneruje nieco bezdusznego, ale perfekcyjnego scenariusza do filmu akcji. Takiego, który się dobrze sprzeda.

Rozdziobią nas kruki i drony?

Nie jest całkiem nieprawdopodobne, że AI w przyszłości wykosi copywriterów, newsroomy, ale też rzemieślniczy plankton scenopisarski z dna Hollywood. Zwłaszcza, że z punktu widzenia przeciętnego producenta z Fabryki Marzeń – scenarzysta to składnik luksusowy, a czasem wręcz zbyteczny.

Coś tam się nakręci i wymyśli bez niego (tak mniej więcej powstało Quantom of Solace, Transformers 2 i parę innych ofiar strajku scenarzystów). Jeśli jakiś sprytny prompter przygotuje kulawy, pozlepiany na ślinę, ale kompletny skrypt w kilka godzin z użyciem ChataGPT? To potencjalnie może być czysty zysk osiągnięty marginalnym kosztem. A gdzie w tym etyka? Ludzie sobie postrajkują? Oj tam, oj tam.

Źródło: thelastscreenwriter.com

Przypomnę, rozmawiamy o biznesie, w którym Disney nakręcił remake Mulan i w napisach końcowych wymienił chiński urząd odpowiedzialny za represje wobec mniejszości. Obawiam się, że duzi gracze zorientowani na zysk nie będą mieli znaczących oporów przed skorzystaniem z jakiejś dopieszczonej wersji AI, o ile klienci masowo się na nich nie wściekną (a i to będzie się dało skanalizować jako np. przejaw toksyczności i zacofania).

Przecież spotkaliśmy się tu właśnie dlatego, że powstał film, może nudny i nieludzki, ale jednak jakoś tam funkcjonujący. Jakby składny. A od tego do Quantum of Solace, Transformers 2 czy Rebel Moon może nie być wcale tak daleko.

Mam szczerą nadzieję, że do tego nie dojdzie, że nawet pisarze o poślednim talencie będą bezpieczni i po prostu czasem podeprą się tym rozbudowanym kalkulatorem. Myślę też, że wytwórnie nastawione na autorskie wizje, jak A24, będą się opierać takim trendom. W końcu budują swoją markę na wyrazistych rzemieślnikach i artystach, na ich osobowościach i unikatowym podejściu do opowiadania historii.

Ale jeśli ludzie, także zwykli odbiorcy, nie podejmą konkretnych akcji, nie będą się buntować i protestować także portfelem – wypłaty na szczęśliwe zakończenie bym nie stawiał. No, chyba, że gniewu widzów w takim scenariuszu zatrzymać się nie uda. Bo w tej sprawie ostateczny głos należy do nas.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

Nawet po Black Friday Amazon nie zwalnia tempa. Zestaw głośników LG z łącznością Bluetooth w gigantycznej obniżce ceny

Nawet po Black Friday Amazon nie zwalnia tempa. Zestaw głośników LG z łącznością Bluetooth w gigantycznej obniżce ceny

One UI 7 Beta już dostępna; Polska w elitarnym gronie państw, w których Samsung udostępnił nowy interfejs

One UI 7 Beta już dostępna; Polska w elitarnym gronie państw, w których Samsung udostępnił nowy interfejs

Jak sprawić by stary system audio obsługiwał Spotify i Bluetooth? Kluczowy jest mały gadżet za 100 zł

Jak sprawić by stary system audio obsługiwał Spotify i Bluetooth? Kluczowy jest mały gadżet za 100 zł

Astrofotografia to nie fizyka czarnej dziury. Podpowiadamy jak rozpocząć przygodę z fotografowaniem nocnego nieba

Astrofotografia to nie fizyka czarnej dziury. Podpowiadamy jak rozpocząć przygodę z fotografowaniem nocnego nieba

Bez mocnego procesora lepiej nie podchodzić; znamy wymagania sprzętowe Kingdom Come Deliverance 2

Bez mocnego procesora lepiej nie podchodzić; znamy wymagania sprzętowe Kingdom Come Deliverance 2