Jak zepsuć ładną grę? Recenzja techniczna Star Wars: Outlaws

Na Star Wars: Outlaws czekałem z wypiekami na twarzy, a to co dostałem sprawiło, że wpadłem w konsternację. Z jednej strony gra potrafi zachwycić, a z drugiej wręcz szokuje niedoróbkami i nierówną oprawą graficzną. Tu potrzeba patchy.

gaming
Mikołaj Łaszkiewicz29 sierpnia 2024
4

Uniwersum Gwiezdnych Wojen od dłuższego czasu przeżywa drugą (a może i trzecią) młodość i było dla mnie wręcz dziwne, że przy natłoku filmów i seriali z tego uniwersum nie dostaliśmy żadnej gry fabularnej w stylu Uncharted. Szybko przechodzimy do końcówki sierpnia 2024 roku i widzimy Star Wars: Outlaws, świeżutką grę dla jednego gracza od Ubisoftu osadzoną w dobrze znanym świecie.

W tym tekście skupimy się wyłącznie na wizualnym i technicznym aspekcie Star Wars: Outlaws i niestety już na wstępie powiem Wam, że nie jest różowo. Grę stworzyło studio Massive Entertainment, które w zeszłym roku dostarczyło świetnie wyglądającego i nieźle zoptymalizowanego Avatara: Frontiers of Pandora. Jeśli liczyliście na powtórkę w przypadku Star Wars: Outlaws, to cóż… nie dostaniecie jej. A przynajmniej nie teraz, nie przez kilkoma patchami.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Coś tu nie zagrało po myśli deweloperów, bo choć wiemy, że plany mieli ambitne, a Ubisoft rozpływał się nad grą przed premierą, to w rzeczywistości strona techniczna Star Wars: Outlaws pozostawia trochę do życzenia. Co ciekawe, dotyczy to zarówno wersji na pecety, jak i konsole, bo żadna z nich nie jest doskonała i ma swój zestaw wad. Zobaczcie sami, jak to jest ze Star Wars: Outlaws.

TO NIE JEST RECENZJA GRY

To jest recenzja techniczna gry. W tym tekście pomijam kwestię, czy Star Wars: Outlaws jest dobrą grą. Nie oceniam fabuły, poziomu trudności czy mechanik. Jedyne, na czym się skupiam, to płynność działania na sprzętach o różnej wydajności oraz potencjalne problemy techniczne, na jakie może natrafić gracz.

Recenzję gry Star Wars: Outlaws autorstwa Dariusza Matusiaka przeczytacie w serwisie Gry-Online.pl

Ray tracing? Zawsze włączony

Zanim odpaliłem Star Wars: Outlaws, wiedziałem, że twórcy mocno postawili na ray tracing, bo chwalili się tym już jakiś czas przed premierą. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że na komputerach nie będzie się go dało wyłączyć w ogóle! Tak, dobrze widzicie, niezależnie od tego, co zrobicie, z poziomu menu ustawień nie możecie wyłączyć śledzenia promieni. Co prawda obniżenie detali ray tracingu do minimum powoduje, że podczas rozgrywki niemal go nie widać, ale nadal jest on w grze. W minimalnym stopniu, ale jest.

Wbrew temu, co możecie sądzić, to moim zdaniem jest to dobre rozwiązanie, bo pokazuje, że gra od początku była budowana z myślą o śledzeniu promieni. Dzięki temu nie dostajemy dwóch wersji oświetlenia: klasycznej i tej ulepszonej z „doklejonym” śledzeniem promieni. Zanim zaczniecie się oburzać, że takie rozwiązanie wyklucza z zabawy posiadaczy kart graficznych bez ray tracingu – Star Wars: Outlaws działa nawet na GTX-ie 1060 i to bez większych problemów, a więc na karcie, która ze śledzeniem promieni nie ma nic wspólnego.

Jeśli już mówimy o ray tracingu, to ten, który znajdziecie w menu zaawansowanych ustawień graficznych, to tak naprawdę dopiero przystawka do dania głównego. Ustawienie wszystkich suwaków na poziom „wysoki” nie jest jakoś szczególnie obciążające dla kart graficznych od RTX-a 3060 w górę.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Prawdziwy „koszt” śledzenia promieni pojawia się w momencie, gdy postanowicie zjechać w menu grafiki na sam dół i włączyć „Oświetlenie bezpośrednie – NVIDIA RTX”. Z tego „bajeru” skorzystają rzecz jasna wyłącznie posiadacze kart graficznych NVIDII, bo AMD i Intel nie mają obecnie swoich alternatywnych rozwiązań. Ta funkcja na poziomie ultra powoduje spadek ilości klatek na sekundę mniej więcej o połowę! Bez niej gra działała w około 100-120 fpsach, a po jej włączeniu ciężko było jej przekroczyć 52 klatki na sekundę.

Sam ray tracing naprawdę fajnie sprawdza się w trakcie rozgrywki i w zasadzie wszędzie widać jego wpływ na świat w Star Wars: Outlaws. Już na pierwszy rzut oka widać, że wszystkie cienie nabierają dużo więcej kształtu z ray tracingiem, oświetleniem bezpośrednim i rekonstrukcją promieni ustawionymi na maksa. Szczególnie dobrze prezentują się wtedy ciemne zakamarki, alejki i przestrzenie znajdujące się np. pod jakimiś skrzynkami czy łącznikami budynków. Bez zaawansowanego ray tracingu gra robi się tam przesadnie ciemna i traci mnóstwo detali. Bonusy tego najlepszego możliwego śledzenia promieni widać też za dnia, gdy przemierza się otwarty świat, to duże formacje skalne rzucają naturalnie wyglądające cienie, a woda odbija dokładnie wszystkie elementy otoczenia w naprawdę wysokiej jakości. To jest zastosowanie ray tracingu, które chciałbym widzieć w grach częściej, bo dużo zmienia w postrzeganiu świata.

Można się zachwycić, ale i przerazić

Star Wars: Outlaws to gra piekielnie nierówna pod kątem oprawy graficznej. Jak już wspominałem w poprzedniej sekcji, ray tracing jest tutaj zaimplementowany bardzo dobrze, zwiększa immersję i po prostu wygląda ślicznie. W Star Wars: Outlaws można naprawdę zawiesić oko na wielu miejscach świata przedstawionego. Przemierzanie otwartych przestrzeni pozwala docenić świetnie wyglądające tekstury terenu, znakomicie prezentującą się, gęstą i reaktywną roślinność (widać doświadczenie wyniesione z Avatara). Jestem absolutnym fanem tego, że drzewa, krzaczki i trawy tak dobrze reagują na to, jak je trącamy, na wiejący wiatr i inne efekty. Efekty cząsteczkowe także prezentują się tu przyjemniej, choć daleko im do tego, co mogliśmy zobaczyć niedawno w Wukongu. Podoba mi się też, że w zasadzie nie ma tu żadnych przycinek związanych z ładowaniem nowego terenu. Co więcej nie widać tutaj znacznego pop-inu, czyli doładowywania elementów otoczenia na naszych oczach. Gra świetnie to maskuje i nawet prując przed siebie na ścigaczu nie widać tego jak w niektórych innych grach z otwartym światem.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Warto też odnieść się od razu do krytyki, która spadła na twórców jakiś czas przed premierą. Gracze na podstawie zwiastunów zarzucali Star Wars: Outlaws, że wygląda źle, jak gra z poprzedniej generacji. Rzeczywistość jest zupełnie inna, bo Star Wars: Outlaws jest całkiem przyjemne dla oka. Nie jest to graficzny majstersztyk, ale finalna wersja gry wygląda zdecydowanie lepiej niż to, co widzieliśmy przed premierą.

Jestem za to absolutnie zniesmaczony podejściem twórców i prawdopodobnie samego Ubisoftu do tego by zrezygnować z realistycznie animowanych twarzy i ruchów postaci. W zasadzie w każdej scence Kay Vess wygląda przynajmniej niepokojąco, a często po prostu głupio.

Twarze nie są animowane przy pomocy motion capture, czyli nie oddają emocji prawdziwych aktorów. Kompletnie brakuje im jakiejkolwiek mimiki, co skutecznie zabija wszelkie emocje. Ich gestykulacja woła o pomstę do nieba – machają rękami niczym manekiny albo roboty. Boli to tym bardziej, że w trakcie rozgrywki animacje chodzenia, ślizgania się czy wspinania są zrealizowane naprawdę poprawnie, nie bolą od nich oczy i da się na nie patrzeć. To niestety znany trend w grach Ubisoftu, który raczej prędko się nie zmieni. Podobnie źle z animacjami i ekspresją postaci było w najnowszym Assasin’s Creed Mirage. Dramat.

Optymalizacją zajęły się dobre droidy

Komputer, na którym testowałem Star Wars: Outlaws był wyposażony w procesor Intel i5-13600K, kartę NVIDIA RTX 4080 i 32 GB pamięci RAM, więc spełniał wymagania podawane przez producenta na poziomie ultra.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Po przesunięciu wszystkich suwaków na najwyższe możliwe ustawienia, włączeniu „oświetlenia bezpośredniego – NVIDIA RTX” oraz rekonstrukcji promieni, w rozdzielczości 3440 x 1440 z DLSS w trybie równowagi, Star Wars: Outlaws działało mi w mniej więcej 50 klatkach na sekundę, ze spadkami do wartości z czwórką z przodu. Nie jest to wprawdzie zły wynik, jak na takie „ciężkie” ustawienia i wysoką rozdzielczość, ale oznacza on, że do osiągnięcia przynajmniej 60 klatek na sekundę potrzeba tu generowania klatek.

Po włączeniu Frame Generation sytuacja uległa znacznej poprawie, bo moim oczom ukazywało się pomiędzy 90 a 100 fps. Jeżeli zależy Wam na graniu w Star Wars: Outlaws na ultra detalach z wszystkimi specjalnymi technikami ray tracingu od NVIDII, to w zasadzie musicie włączyć generowanie klatek, bez tego zabawa nie będzie tak płynna, a spadki poniżej 50 fps będą bardzo boleć.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Kiedy zejdziemy z tego najwyższego pułapu graficznego, to okazuje się, że Star Wars: Outlaws jest zoptymalizowane całkiem nieźle. Całkowite wyłączenie oświetlenia bezpośredniego na RTX-ie 4080 powoduje wzrost liczby klatek na sekundę z okolicy 50 do ponad 100 fpsów z DLSS w trybie jakości i to wszystko bez generowania klatek. Gra wygląda wtedy nieco gorzej niż z włączonym oświetleniem bezpośrednim, ale moim zdaniem koszt wydajności, który ponosimy włączając je, raczej nie jest tego warty. No chyba, że chcecie grać z włączonym generowaniem klatek, wtedy problem znika… choć nie do końca.

Generowanie klatek w Star Wars: Outlaws działa bardzo dziwnie, bowiem daje naprawdę dobry efekt, niemal duplikując ilość fpsów, którą osiągacie bez tej technologii. Nie dodaje też zbyt dużo opóźnienia, nie powoduje artefaktów i naprawdę warto byłoby je włączyć, gdyby nie to, że… jest w tym momencie mocno zepsute. Największym grzechem Star Wars: Outlaws jest to, że generowanie klatek co jakiś czas wyłącza się dosłownie na sekundę, może dwie, i potem wraca. Oznacza to, że np. gdy wyjeżdżacie z miasta, albo przechodzicie do przerywnika filmowego frame generation na chwilkę się wyłączy, ilość fpsów spadnie drastycznie i za moment wróci do normy.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Nie muszę chyba mówić, że samo w sobie to jest niesamowicie irytujące, a jeśli dodamy do tego fakt, że generowanie klatek wyłącza się na dodatek w menu i powoduje, że karta graficzna chodzi wtedy na 100% mocy, to możemy usłyszeć z komputera dźwięki przypominające włączanie silnika odrzutowego.

To samo dzieje się także podczas odblokowywania zamków – Star Wars: Outlaws postanawia wtedy wyłączyć generowanie klatek, karta graficzna wchodzi na maksymalne obroty i robi się głośno. Jeszcze dziwniej zrobiło się przy wyjeździe z miasta Mirogana, gdzie na trawiastej powierzchni klatki spadły na RTX-ie 4080 do 35 z WŁĄCZONYM frame generation. Bardzo dziwna sprawa, ale wygląda na coś, co powinny naprawić przyszłe aktualizacje. W momencie publikacji tego tekstu nie polecam jednak grania z generowaniem klatek, bo jest po prostu zbyt niestabilne i najeżone błędami.

Star Wars: Outlaws jest ogólnie dość łaskawe dla procesorów, więc tutaj raczej nie będę się rozwodził nad tym, czy Wasze CPU da radę. Jeśli macie procesory uwzględnione przez Ubisoft w wymaganiach zalecanych, to spokojnie dadzą one radę, nawet na najwyższych ustawieniach graficznych. W miastach zużycie procesora nieco wzrasta, ale nie jest to nic nadzwyczajnego, nie ma tu mowy o powtórce z Dragon’s Dogmy 2, gdzie miejscami karta graficzna się nudziła, a procesor niedomagał. W Star Wars: Outlaws to zdecydowanie karta graficzna jest najważniejsza.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Jeśli zastanawiacie się, jaki zestaw ustawień gwarantuje najlepszy stosunek wydajności do jakości oprawy graficznej, to powiedziałbym, że już na średnich detalach jest całkiem nieźle, choć wtedy najbardziej cierpią tekstury i cienie. Ustawienia wysokie i ultra to już naprawdę dość cienka granica, więc jeśli na ultra nie jesteście w stanie utrzymać odpowiedniej płynności, to zejście do wysokich nie spowoduje zauważalnej utraty jakości, a fpsy na pewno wzrosną. Musze jednak skrytykować twórców za to, że skalowanie ustawień graficznych nie stoi na najlepszym poziomie – pomiędzy kiepsko wyglądającymi niskimi detalami a tymi na ultra wzrost fpsów jest stosunkowo mały.

Bardzo interesująco robi się, gdy zejdziemy na poziom wymagań minimalnych, bo do zagrania w Star Wars: Outlaws teoretycznie potrzeba procesora i5-8700K i karty graficznej na poziomie GTX-a 1660, żeby uzyskać 30 klatek na sekundę w 1080p. Z przyjemnością donoszę, że nawet jeśli macie peceta słabszego niż ten zalecany przez Ubisoft w wymaganiach minimalnych, to powinniście móc cieszyć się z grania w Star Wars: Outlaws. Na komputerze z procesorem i5-8400 i GTX-em 1060 (6GB) udało mi się osiągnąć stabilne, zablokowane 30 klatek na sekundę w rozdzielczości 1080p na ustawieniach niskich z FSR w trybie równowagi. To bardzo solidny wynik i, co najważniejsze, gra raczej trzymała się tych 30 klatek. Nawet w otwartych lokacjach i nie zdarzało się jej spadać na niżej.

Star Wars: Outlaws – na Steam Decku nie pogracie (no chyba, że się uprzecie)

Zachęcony wynikami uzyskanymi na GTX-ie 1060 postanowiłem odpalić Star Wars: Outlaws na Steam Decku. Gra uruchomiła się, ustawiłem wszystkie detale na minimum i włączyłem nową grę. Niestety tuż po tym, jak to zrobiłem, moim oczom ukazał się czarny ekran Decka, który zawiesił się „na amen”. Jedynym, co pomogło w tej sytuacji było przytrzymanie guzika zasilania przez 10 sekund, aż Steam Deck sam się wyłączył.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Próbowałem różnych wersji Protona, różnych opcji graficznych, ale nic nie pomogło – Star Wars: Outlaws nie działa na Steam Decku ze SteamOS. Czemu piszę o SteamOS? Bo widziałem na YouTube innych recenzentów, którym udało się odpalić Star Wars: Outlaws na Decku, ale mieli oni tam zainstalowanego Windowsa 11. Ja nie zamierzam zmieniać mojego systemu operacyjnego, ale jeśli macie już Windowsa na Decku lub musicie zagrać na nim w Star Wars: Outlaws za wszelką cenę, to możecie to zrobić, ale spodziewajcie się mniej więcej 30-40 fpsów na najniższych możliwych ustawieniach graficznych.

Star Wars: Outlaws – na konsoli można się bawić

Skoro skończyliśmy z pecetami, to przejdźmy się na moment do świata konsol obecnej generacji. Od pierwszych chwil widać, ze premiera PS5 Pro i Xboksa Series X Pro jest coraz bardziej potrzebna. Star Wars: Outlaws testowałem na konsoli PS5 w dwóch trybach: jakości i wydajności. W trybie jakości gra wygląda całkiem nieźle, jest to odpowiednik ustawień średnio-wysokich z PC, z ray tracingiem na średnim poziomie. Gra działa wtedy w stabilnych 30 klatkach na sekundę, w rozdzielczości ok. 1600p upscalowanej do 4K.

Tryb wydajności to już 60 klatek na sekundę, które bardzo rzadko spada poniżej tej wartości i to się ceni. Ustawienia graficzne są tutaj na poziomie średnich z peceta i ray tracing prezentuje się nieco słabiej. Największą różnicą względem trybu jakości jest tutaj jednak rozdzielczość, bo ta bazowo wynosi 1080p upscalowane do 4K, ale grze ewidentnie zdarza się spaść poniżej tej wartości, nawet w okolice 720p, co widać.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Myślę jednak, że dodatkowa płynność rekompensuje pewne braki graficzne. Jeżeli macie na wyposażeniu telewizor z VRR (zmienną technologią odświeżania), to możecie wybrać dodatkowy tryb 40 fps, który jest kompromisem pomiędzy trybem jakości i wydajności. Ma nieco lepszą grafikę od tego drugiego, a większa płynność przyjemnie zmniejsza input lag.

Nie sądziłem, że w jednej grze znajdę tyle sprzeczności

Grając w Star Wars: Outlaws przeżywałem prawdziwą huśtawkę nastrojów. Po 15 minutach gry w scenerii, która mnie zachwycała trafiałem do serii kiepskich cutscenek i sekcji skradankowych. Dobra wydajność w mieście była przerywana wyłączaniem się generatora klatek. Mój komputer na zmianę wył niczym odrzutowiec i nudził się, gdy gra postanowiła jednak wrócić do generowania klatek.

Jeśli chcecie grać w Star Wars: Outlaws bez zaawansowanego ray tracingu i bez generatora klatek (te dwie rzeczy są w sumie złączone, bo bez generowania nie ma co podchodzić do oświetlenia bezpośredniego), to śmiało możecie kupować grę już teraz. Na sprzętach wymienionych przez Ubisoft w wymaganiach, Star Wars: Outlaws powinno działać bardzo dobrze, może nawet lepiej niż przewidzieli twórcy.

Źródło: Star Wars: Outlaws, Ubisoft.

Jeżeli natomiast macie potężnego peceta, chcecie mieć wszystkie opcje na ultra, to paradoksalnie… Star Wars: Outlaws w chwili obecnej jest dla Was gorszą opcją. Zepsuty generator klatek i dziwne spadki fpsów skutecznie psują feeling gry. Jeśli nie chcecie zmniejszać ani jednego suwaka w ustawieniach, to radzę poczekać na patche.

W przypadku konsolowców jest też dość prosto, bo gra po prostu działa tak, jak się tego spodziewacie – płynnie i bez przycięć. Jeśli spytacie mnie o zdanie, to raczej wybrałbym tryb wydajności niż jakości, ale gdybym dysponował wyświetlaczem z VRR i 120hz to najlepszą opcją jest tryb 40 fpsów.

POWIĄZANE TEMATY: gaming testy wydajności

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

Kontroluje warunki pogodowe, jakość powietrza i hałas - stacja pogodowa Netatmo to gadżet, który powinien zagościć w każdym polskim domu. Teraz dostępna jest ponad 200 zł taniej

Kontroluje warunki pogodowe, jakość powietrza i hałas - stacja pogodowa Netatmo to gadżet, który powinien zagościć w każdym polskim domu. Teraz dostępna jest ponad 200 zł taniej

Znudziły Was plastikowe obudowy laptopów? Jest dla nich alternatywa w postaci kartonu

Znudziły Was plastikowe obudowy laptopów? Jest dla nich alternatywa w postaci kartonu

Korzystanie z tej funkcji na Steam pozwala oszczędzić dużo pieniędzy, jeśli macie taką możliwość

Korzystanie z tej funkcji na Steam pozwala oszczędzić dużo pieniędzy, jeśli macie taką możliwość

PS5 Pro tchnie nowe życie w Twoje stare gry. Sony obiecuje automatyczne ulepszenia dla tysięcy tytułów

PS5 Pro tchnie nowe życie w Twoje stare gry. Sony obiecuje automatyczne ulepszenia dla tysięcy tytułów

Amerykańskie wojsko ratunkiem dla Intela? Firma znalazła chętnego na swoje procesory

Amerykańskie wojsko ratunkiem dla Intela? Firma znalazła chętnego na swoje procesory