James Cameron wymienia trzy egzystencjalne zagrożenia dla ludzkości, a jedno z nich już wywołało apokalipsę w filmie Terminator

Znany reżyser filmowy, James Cameron, od dawna fascynuje widzów swoimi wizjami przyszłości. Jego dzieła science-fiction często poruszają tematy, które z biegiem lat stają się niepokojąco aktualne. W niedawnym wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone”, przeprowadzonym w kontekście jego nowego projektu filmowego o Hiroszimie, twórca podzielił się swoimi przemyśleniami na temat największych niebezpieczeństw, przed którymi stoi obecnie ludzkość. Wskazał na trzy kluczowe zagrożenia, z których jedno stanowiło oś fabularną jego kultowego dzieła z 1984 roku.

Trzej jeźdźcy naszej apokalipsy

Zdaniem Camerona stoimy dziś na historycznym zakręcie. To moment, w którym zbiegają się trzy globalne zagrożenia, a każde z nich osiąga pomału punkt krytyczny.

To właśnie ta trójca, jego zdaniem, stanowi największe wyzwanie dla naszego przetrwania. Każde z tych ryzyk samo w sobie może doprowadzić do katastrofy o niewyobrażalnej skali. Ich jednoczesne nadejście tylko potęguje grozę.

Gdy „Terminator” staje się rzeczywistością

Pamiętacie Skynet? Przerażającą, samoświadomą sieć, która obróciła się przeciwko swoim twórcom? Cameron ostrzega, że scenariusz, który w latach 80. był czystą fantazją, dziś puka do naszych drzwi. Szczególnie wskazuje on na sztuczną inteligencję, ostrzegając, że jej połączenie z autonomicznymi systemami bojowymi to prosta droga do katastrofy.

Reżyser trzeźwo zauważa, że w ogniu walki, gdzie decyzje trzeba podejmować w ułamkach sekund, pokusa oddania kontroli maszynom może być zbyt silna. Z drugiej strony, przyznaje, że omylność człowieka również jest ogromnym ryzykiem.

Powiązane:Co to jest Xiaomi HyperAI? Omawiamy odpowiedź na Apple Intelligence i Samsung Galaxy AI

Mimo tych obaw Cameron widzi w AI także promyk nadziei. Spekuluje, że superinteligencja mogłaby znaleźć rozwiązania dla innych globalnych problemów, na przykład kryzysu klimatycznego. Ceną za to mogłoby być jednak odebranie nam kontroli – jak sam to ujął, sztuczna inteligencja mogłaby dla naszego dobra po prostu „zabrać nam kluczyki do samochodu”.

Cień bomby atomowej i siła empatii

Drugie wielkie zagrożenie, broń jądrowa, jest głęboko zakorzenione w osobistej historii Camerona. Reżyser wspomina, jak strach przed atomową zagładą ukształtował jego dzieciństwo w Kanadzie w czasach kryzysu kubańskiego. Takie połączenie fascynacji i przerażenia znalazło odbicie w jego filmach, a teraz staje się sercem jego nowego projektu – „Ghosts of Hiroshima”.

Tym razem Cameron nie chce jednak rozliczać historii ani szukać winnych. Jego celem jest pokazanie ludzkiego wymiaru tej tragedii przez pryzmat historii tych, którzy ją przetrwali. Pragnie on stworzyć poruszający obraz, który stanie się przestrogą i lekcją empatii.

Wierzy przy tym w realną siłę sztuki, przywołując przykład filmu „Nazajutrz” z 1983 roku, który podobno dogłębnie wstrząsnął prezydentem Ronaldem Reaganem, skłaniając go do podjęcia realnych kroków na rzecz rozbrojenia.

Nadzieja w ewolucji serca

Mimo ponurej diagnozy James Cameron nie zostawia nas bez nadziei. Jego zdaniem kluczem do przetrwania nie jest nowa technologia, lecz rozwój duchowy i zmiana naszej mentalności. Musimy świadomie postawić na to, co w nas najlepsze.

Reżyser jest przekonany, że rozwiązanie leży w naszej zdolności do ewolucji – do porzucenia plemiennych podziałów i zrozumienia, że ocalić może nas tylko współpraca. To właśnie kultura, sztuka i kino mają w tym procesie do odegrania kluczową rolę, bo pozwalają nam wejść w czyjeś buty i poczuć to, co czuje drugi człowiek.

Jak podsumowuje, każda technologia jest jednocześnie „potencjalnie niebezpieczna i potencjalnie pomocna”. Ostateczny wybór, jak z niej skorzystamy, zawsze należy do nas.

Czytaj więcej:ChatGPT: OpenAI zapowiada transmisję na żywo i tym samym praktycznie potwierdza, że zostanie zaprezentowany GPT-5