futurebeat.pl NEWSROOM Gdy nawet 10 MB robiło wrażenie. Cudowne nośniki danych, które pamięta każde dziecko lat 90 Gdy nawet 10 MB robiło wrażenie. Cudowne nośniki danych, które pamięta każde dziecko lat 90 Kiedyś 1,44 MB na dyskietce to było dużo. Dziś karty microSD mieszczą setki GB. Wyrusz w podróż po zapomnianych nośnikach danych – od kaset po Zipy – i zobacz, jak technologia zmieniła nasz świat. techPiotr Wasiak31 maja 2025 4 SPIS TREŚCI:Dyskietka – symbol zapisywalności danychRóżne próby ewolucji dyskietkiKaseta nie tylko do słuchaniaProdukty firmy IomegaSuper dyskietkaHybryda dyskietki i płytyZapis w centrach danych Kiedy z mojego drona wyciągam kartę microSD o pojemności 256 GB – wielkości paznokcia – zawsze przypomina mi się, jak wyglądały zmagania z przenoszeniem danych ćwierć wieku temu. Wystarczy cofnąć się nieco ponad 25 lat, żeby uświadomić sobie, jak wielkim wyzwaniem potrafiło być przesłanie jednego większego pliku z komputera A do komputera B. Powiązane:Czy PS6 zostanie całkowicie pozbawione napędu? Sony będzie dążyło do cyfryzacji swojej konsoli Cofnijmy się zatem w przeszłość i oddajmy hołd nośnikom, które nie stały się standardem i dziś są (niemal) całkowicie zapomniane. Gdybym chciał wymienić wszystkie formaty zapisu danych, które pojawiły się na przestrzeni dziejów informatyki – a które z różnych powodów przepadły – to pewnie prądu w kablach by zabrakło. Skupię się więc na tych kilku najbardziej osobliwych, oryginalnych lub po prostu ciekawych. Takich, o których młodsze pokolenia raczej nie słyszały, a i starsi mogli o nich jedynie przeczytać w starym numerze Chipa albo PC World Komputer… gazetach, których też już nie ma. Dyskietka – symbol zapisywalności danychW wielu programach wciąż widnieje dobrze znany przycisk z ikonką dyskietki. To uniwersalny symbol „Zapisz” – pozwala utrwalić zmiany w dokumencie. Choć dziś niewielu młodszych użytkowników kojarzy tę ikonę z rzeczywistym nośnikiem danych, dyskietka stała się symbolem, który przetrwał epokę. Najbardziej rozpowszechnionym formatem była dyskietka 3,5 cala – zamknięta w plastikowej, sztywnej obudowie z charakterystycznym, odsuwanym metalowym (a później także plastikowym) okienkiem. W świecie pecetów standardowo używano nośników o pojemności 720 KB lub 1,44 MB. Co ciekawe, te same fizyczne dyskietki były używane także w komputerach Amiga i Macintosh, choć systemy plików nie były ze sobą kompatybilne. Przełożenie dyskietki z jednego komputera do drugiego nie gwarantowało więc, że pliki się odczytają – mimo że fizycznie wszystko pasowało. Najczęściej spotykane trzy generacje dyskietek. 8 cali, 5,25 cala i 1,44 cala.Źródło: Wikipedia. „Miękkie” dyskietki 5,25 cala ustąpiły miejsca twardszym, wygodniejszym i bardziej niezawodnym odpowiednikom 3,5 cala, które – choć oferowały tylko nieco większą pojemność – okazały się formatem docelowym. Ale właśnie ten standard nigdy nie doczekał się równie powszechnego następcy. Choć próbowano. Przykład? Dyskietki 2,88 MB – wyglądały identycznie jak wersje 1,44 MB, ale wymagały specjalnej stacji dyskietek. Co ciekawe, taka stacja mogła odczytać również mniej pojemne nośniki, ale w drugą stronę – już nie. Przez brak kompatybilności, nawet jeśli miałem dostęp do stacji 2,88 MB, i tak zapisywałem dane w starszym formacie. Bo kolega miał zwykłą stację i nie byłby w stanie niczego odczytać. A to i tak dopiero początek. Różne próby ewolucji dyskietkiDyskietka miała wielu „następców”, którzy nigdy nie zyskali popularności – od egzotycznych formatów po wynalazki, które przepadły, zanim ktokolwiek zdążył je zauważyć. Były dyskietki ośmiocalowe, które wyglądały niemal identycznie jak późniejsze 5,25 cala, ale były zdecydowanie większe. Istniały też warianty 2,8-calowe, czterocalowe czy 31 cala. Idea ich działania pozostawała zbliżona – magnetyczny krążek zamknięty w kwadratowej, plastikowej obudowie z charakterystycznym okienkiem (odsłoniętym lub zamykanym automatycznie wewnątrz stacji). Nawet Nintendo miało własną wersję dyskietki do konsoli Famicom! Tak zwane Disc Cards bazowały na trzycalowym nośniku firmy Mitsumi – ale ostatecznie nie przyjęły się na rynku konsolowym. Dwucalowe dyskietki - samych 2’’ było kilka wersji…Źródło: Wikipedia. Wszystkie te dyskietki – niezależnie od rozmiaru – nie były z założenia ani lepsze, ani gorsze od popularnych formatów 5,25 i 3,5 cala. Różniły się fizycznymi wymiarami, pojemnością i konstrukcją, ale ich największym problemem była niekompatybilność z komputerami IBM PC oraz ich klonami. To właśnie otwarta architektura pecetów i zgodność z produktami IBM sprawiły, że alternatywne nośniki szybko straciły rację bytu. Kompatybilność z PC-tami oznaczała dostępność oprogramowania i nośników – a to zmiażdżyło inne formaty, nawet jeśli technicznie miały sens. Pokłosie tej standaryzacji widać do dziś. Choć w większości komputerów stacji dyskietek już dawno nie ma, w wielu obudowach nadal znajdują się miejsca montażowe dopasowane do napędów 5,25" i 3,5". Tyle że dziś umieszczamy tam raczej dyski twarde, kieszenie hot-swap lub (kiedyś) napędy optyczne, które – podobnie jak dyskietki – powoli odchodzą w zapomnienie. Kaseta nie tylko do słuchaniaSkoro zaczęliśmy od najpopularniejszej, zapomnianej dyskietki, to przejdźmy do drugiego, niemniej legendarnego nośnika danych – i przede wszystkim gier – z lat 80. Mam na myśli kasetę magnetofonową. Uważana była za mniej doskonałą niż dyskietka, ale miała jedną przewagę: była tańsza. Nie będę zagłębiał się w szczegóły techniczne, ale zasada działania była dość prosta. Istniało wiele standardów zapisu, lecz wszystkie sprowadzały się do tego, że ton o odpowiedniej częstotliwości oznaczał „1”, a inny – lub jego brak – oznaczał „0”. I tak, w czysto binarnym systemie, można było zapisać dane na nośniku stworzonym z myślą o dźwięku. Iomega Ditto - napęd taśmowy dla domowego backupu.Źródło: Wikipedia. Próbowałem kiedyś oszacować, ile danych mieściła typowa 60-minutowa kaseta audio… Niestety, informacje są bardzo rozbieżne. Z jednej strony pojawiają się dane mówiące o nawet 50 MB na jednej godzinie taśmy. Z drugiej – niedoskonałość mechaniki magnetofonów i prędkość transmisji sprawiały, że rzeczywista pojemność była znacznie mniejsza. Na kasecie do ZX81 czy Commodore mieściło się zazwyczaj kilka gier po kilka–kilkanaście kilobajtów każda. Nie wdając się głębiej w technologię zapisu – bo to temat na osobny, specjalistyczny artykuł – warto wiedzieć, że programy i gry na kasetach mogły być... nadawane przez radio. Tak, w latach 80. i 90. działał prawdziwy bezprzewodowy transfer danych! W eterze słychać było wtedy serię pisków, szumów i skrzypień – dla ucha: hałas, dla komputera: dane. Transmisja mogła trwać nawet 10 minut, a po jej nagraniu na kasetę mieliśmy (przynajmniej teoretycznie) gotowy program. Oczywiście pod warunkiem, że nagranie przebiegło bez zakłóceń – co nie zawsze było takie łatwe. W Polsce m.in. Harcerska Rozgłośnia Radiowa nadawała wieczorami programy i gry dla użytkowników 8-bitowych komputerów. Kaseta wideo też może być W zasadzie każdy nośnik magnetyczny nadaje się do zapisu danych. Bo czym tak naprawdę różni się foliowy krążek w środku dyskietki od taśmy magnetofonowej czy… taśmy wideo? Tak – kasety VHS również były wykorzystywane jako nośniki danych. Szczególnie na Amigach, które potrafiły zapisywać dane właśnie na tych popularnych kasetach wideo. Pojemność? Nawet 100 MB – co w tamtych czasach robiło wrażenie. Problem był jeden: prędkość. Generalnie pamięci taśmowe nigdy nie słynęły z szybkiego dostępu do danych. Ale gdy do gry wchodziły nośniki nieprzystosowane do komputerów – jak magnetofony czy VHS-y – sytuacja robiła się jeszcze trudniejsza. To już była ekstremalna cierpliwość. Ale jak się nie ma, co się lubi… to nagrywa się na czym popadnie. Zapis na VHS miał jednak swoje zastosowanie – szczególnie wśród twórców multimediów na Amidze. To przecież na tych komputerach powstawały grafiki, muzyka, a nawet pierwsze cyfrowe efekty specjalne wykorzystywane w telewizji. Plansze, animowane napisy, grafika ekranowa – wszystko to mogło być zgrane bezpośrednio na kasetę wideo i potem odtwarzane jako materiał telewizyjny. Najmniejszy z nośników Iomega - Click! dedykowany do kamer i przenośnych odtwarzaczy muzyki. Był tak mały, że nawet mógł mieć formę karty PCMCIA (karty rozszerzeń do laptopów).Źródło: Wikipedia. Produkty firmy IomegaZawsze zastanawiało mnie, dlaczego przez tyle lat nic nie zdetronizowało dyskietki. Te marne 1,44 MB, a tyle z nimi roboty. Jeśli miałbym wskazać firmę, która była najbliżej wyrzucenia ich na śmietnik historii, to bez wahania powiem: Iomega. To właśnie ta firma stworzyła napędy Zip i Jaz – czyli nośniki, które przy zachowaniu formy zbliżonej do dyskietki oferowały nawet kilkaset razy większą pojemność. Zip był mniejszym z dwóch formatów. Pierwsza wersja mieściła 100 MB, późniejsze już 250 MB, a na końcu nawet 750 MB. To było jak przesiadka z malucha do kombi – nadal ten sam typ transportu, ale nagle zmieścisz w nim cały dobytek. Najbardziej “klasyczny” model Zip firmy Iomega. Niebieska stacja i stumegabajtowa dyskietka.Źródło: Wikipedia. Napędy Zip dostępne były w wersjach wewnętrznych i zewnętrznych, i to właśnie te zewnętrzne pamiętam najlepiej – z charakterystyczną niebieską obudową, podłączane przez port LPT, a później USB. Widziałem je wszędzie tam, gdzie pracowano z dużymi plikami – studia graficzne, DTP, agencje reklamowe. No bo jak inaczej przenieść ważący kilkadziesiąt megabajtów plik TIFF z grafiką do druku billboardu? Na 50 dyskietkach? Jaz był już zupełnie z innej ligi. Działał na innej zasadzie: to w gruncie rzeczy był dysk twardy w kasecie. Głowica i napęd były w stacji, a dwa talerze – w wymiennym nośniku. Oferował 1 lub 2 GB pojemności, a więc świetnie nadawał się do backupów. Działał szybko, był wygodny – szkoda tylko, że drogi i delikatny. Ale Iomega nie chciała się zatrzymać. Gdy aparat cyfrowy i odtwarzacz MP3 zaczęły wchodzić pod strzechy, firma ruszyła z projektem Click!. Nośnik wielkości karty CompactFlash, pojemność 40 MB i... pomysł: czytnik na baterie, który potrafił bez komputera zgrać dane z karty pamięci na tańszą dyskietkę Click. Genialne, prawda? No prawie. Mimo prób (m.in. jeden aparat i jeden odtwarzacz MP3 na rynku obsługiwały ten format), Click! nie podbił rynku. Był zbyt wolny, niekompatybilny z innymi produktami Iomegi i, ostatecznie, nie tak tani, jak obiecywano. A konkurencja w postaci coraz tańszych kart pamięci flash rosła z tygodnia na tydzień. W międzyczasie Iomega próbowała sił jeszcze w napędach taśmowych Ditto – do backupów domowych i małych firm. Tu też nieźle: do 10 GB danych po kompresji na pojedynczej kasecie. Ale znowu – rynek uciekł do przodu. I tu dochodzimy do końca tej opowieści. Iomega przegapiła moment, w którym należało postawić na pamięci półprzewodnikowe. W 2013 roku firma została przejęta i przemianowana na LenovoEMC Limited – joint venture między Lenovo i EMC Corporation. I tak zakończyła się historia jednej z nielicznych firm, która realnie mogła zastąpić dyskietkę czymś lepszym. 120 MB dyskietka Imation. Co ciekawe ich stacje mogły być nazwane superfloppy, bo odczytywały także standardowe dyskietki 720 KB i 1,44 MB.Źródło: Wikipedia. Super dyskietkaWszyscy zdawali sobie sprawę, że 1,2 MB oferowane przez dyskietkę 5,25 cala i 1,44 MB na dyskietce 3,5 cala to stanowczo za mało (było tak we wczesnych latach 90. jak i teraz, choć niektórzy jeszcze z dyskietek korzystają). Trwały więc prace nad opracowaniem „superdyskietki”. Idealny nośnik tego typu miałby znacznie większą pojemność niż “standardowa” dyskietka, przy jednoczesnej kompatybilności ze starszymi modelami. Najpopularniejszym produktem, który mógł nosić miano „superdyskietki”, był wspomniany Zip od Iomegi, choć on nie był zgodny ze standardową dyskietką 1,44 MB. Jednym ze spełniających kryteria nośników był tak zwany „Floptical”. Nazwa ta odnosiła się do typu napędu dyskietek, który łączy technologie magnetyczne i optyczne w celu przechowywania danych na nośnikach podobnych do standardowych dyskietek 3,5 cala. Nazwa ta stanowi połączenie słów „floppy” i „optical”. Odnosi się do jednej marki napędu i nośnika, ale jest również używana bardziej ogólnie w odniesieniu do dowolnego systemu wykorzystującego podobne techniki. Oryginalna technologia Floptical została ogłoszona w 1988 roku i wprowadzona przez firmę finansowaną przez Jima Adkissona, jednego z kluczowych inżynierów stojących za rozwojem oryginalnego napędu dyskietek 5,25 cala. Głównymi udziałowcami były firmy Maxell, Iomega i 3M. Ten oryginalny format normalnie mieścił 21 MB danych, a stacja Floptical potrafiła odczytać też standardowe dyskietki 720 KB i 1,44 MB. Swoją wersję “flopticala” miało też Sony. Ich nośnik, choć awaryjny, mógł zapisać 150 MB, a potem i 200 MB danych. Nintendo też miało swoje dyskietki!Źródło: Wikipedia. Hybryda dyskietki i płytyA teraz połączmy zalety nośnika magnetycznego z trwałością plastikowego kompaktu. Co z tego wyjdzie? Dysk magnetooptyczny – cudaczny twór, który miał potencjał, ale jak to często bywało w latach 90., przegrał z prostszymi (czytaj: tańszymi) rozwiązaniami. Zasada jego działania była dość skomplikowana, ale nie aż tak, żeby nie dało się jej wyjaśnić w kilku zdaniach. W plastikowej obudowie, przypominającej nieco dyskietkę, znajdował się plastikowy krążek – podobny z wyglądu do płyty CD, ale często mniejszy lub większy, w zależności od formatu. I tu znowu mamy zderzenie świata muzyki i komputerów – jak w przypadku kaset magnetofonowych. Najpopularniejszym dyskiem magnetooptycznym był przecież… MiniDisc od Sony. Format pozwalający zapisywać muzykę w formie dużo bardziej kompaktowej i mobilnej niż klasyczne płyty CD. Ale wróćmy do technologii. Jak to działało? Podczas odczytu laser świecił na powierzchnię dysku, a sposób, w jaki światło się odbijało, zależał od pola magnetycznego na powierzchni – i już wiadomo było, czy to „1”, czy „0”. Gdy trzeba było coś zapisać, laser zwiększał moc i podgrzewał bardzo mały fragment dysku aż do tzw. punktu Curie – czyli temperatury, w której materiał staje się podatny na zmianę kierunku namagnesowania. Wtedy z drugiej strony elektromagnes zmieniał pole magnetyczne, a po ostygnięciu – informacja była “zamrożona” na stałe. Nośnik PD - starszy brat CD-RW, choć zupełnie się nie przyjąłŹródło: Wikipedia. Ponieważ powierzchnia takiego dysku była bardzo wrażliwa na zarysowania, kurz czy odciski palców, krążki zamykano w twardych obudowach z przesłoną (taką jak w dyskietkach), chroniącą część odczytującą/zapisującą. I znowu – standardów było kilka, rozmiarów i formatów również. To skutecznie uniemożliwiło zdobycie rynku masowego. Mimo to, przez jakiś czas dyski magnetooptyczne miały swoje miejsce w profesjonalnych zastosowaniach – w archiwizacji danych, w medycynie, w dużych firmach. Były trwałe, niezawodne i odporne na warunki zewnętrzne. Ale wszystko to przestało mieć znaczenie, gdy na scenę weszły nagrywalne płyty CD-R, a potem DVD-R – tanie, łatwe w obsłudze i kompatybilne z każdym komputerem. Później przyszły pendrive’y i wszystko inne trafiło do lamusa. Dziś nośniki magnetooptyczne są już tylko ciekawostką – kolejnym rozdziałem w księdze „Rzeczy, które miały sens, ale świat poszedł w inną stronę”. Nośnik PD - Phase-change Pod koniec lat 90. moja mama miała służbowego laptopa – potężną, ciężką maszynę od Panasonica, która dziś wyglądałaby bardziej jak przenośny sejf niż komputer. Ale miała jeden bajerancki element: napęd optyczny ukryty… pod klawiaturą. Po naciśnięciu przycisku serwomechanizm unosił klawiaturę i pod kątem spod niej wysuwała się szuflada na płytę. Co ciekawe, napęd obsługiwał także nośniki PD (Phase-Change Dual) – optyczne dyski zamknięte w plastikowej obudowie, przypominające nieco dyski magnetooptyczne. W rzeczywistości jednak działały raczej jak płyty CD-RW – zapis i odczyt odbywał się wyłącznie za pomocą lasera, bez udziału magnetyzmu. Kilku producentów próbowało wprowadzić ten format na rynek, ale jak łatwo się domyślić – PD nie przyjęło się na dłużej. Na wspomnianym laptopie udało mi się raz uruchomić stację i nagrać na nośnik PD trochę danych. Nigdy później już nie zadziałał – sterowniki szalały, a to nie były czasy, gdy można było w trzy minuty znaleźć rozwiązanie w Google. Zapisany dysk PD leży gdzieś do dziś, na dnie szafy. Zamknięty cyfrowy relikt – trochę jak współczesna kaseta magnetofonowa, tylko bez żadnej szansy na renesans… Zapis w centrach danychCałkiem sporo rozmaitych nośników nadal znajduje zastosowanie – zwłaszcza w centrach danych czy firmach, które poważnie podchodzą do tematu backupu. Na przykład Facebook do tworzenia kopii bezpieczeństwa wykorzystuje… płyty Blu-ray. Specjalne roboty wybierają i wkładają je do napędów, a dane są w ten sposób zapisywane lub odczytywane. Jasne, to rozwiązanie nie zapewnia prędkości porównywalnej z dyskami SSD czy nawet klasycznymi talerzowcami, ale ma jedną wielką zaletę: efektywność energetyczna. No i trwałość – zapis na płycie Blu-ray może przetrwać nawet 50 lat, a same nośniki są odporne na pole magnetyczne, wilgoć czy wysoką temperaturę. W wielu firmach nadal stosuje się też kopie zapasowe na taśmach magnetycznych – to nadal ważny filar korporacyjnej polityki backupowej. Co więcej, technologia taśmowa wciąż się rozwija. W 2023 roku IBM wypuścił kolejną generację swojego napędu i taśm – TS1170, które pozwalają zapisać aż 50 TB nieskompresowanych danych na jednej taśmie. Napędy taśmowe produkują także firmy takie jak Hewlett-Packard. Zatem: zapis na taśmie nie jest technologią wymarłą. Po prostu nie masz, drogi czytelniku, takiego napędu w domu – i raczej nie będziesz mieć. Ale gdzieś tam, w zimnym i cichym data center, tysiące kilometrów taśmy ciągle dba o to, żebyśmy nie stracili danych. Czytaj więcej:„Dziękujemy za korzystanie z produktów Sony”. Japońska korporacja kończy z produkcją płyt Blu-ray POWIĄZANE TEMATY: tech nośniki (płyty i inne) Piotr Wasiak Piotr Wasiak Gra w gry, promuje gry i robi gry, a teraz jeszcze czasami pisze o technologii. Zdecydowany Millenials, który coraz częściej łapie się na stwierdzeniu “za moich czasów to było…”. Pewnie dlatego lubi retro, technologię i ciekawostki świata naukowego. Poza tym, jego pasją są Gwiezdne wojny o których może długo opowiadać i spierać się, który myśliwiec jest lepszy. Pewnie dlatego prowadzi dwa kanały na YouTube - Bibliotekę Ossus o uniwersum Lucasa i Bibliotekę Wyobraźni… O wszystkich innych uniwersach. W internecie i na konwentach czy PGA lub Digital Dragons ukrywa się pod nickiem “Yako”. 28 lat później kręcono w wyjątkowy sposób. Do ujęć wykorzystano układ zbudowany z 20 iPhone'ów 28 lat później kręcono w wyjątkowy sposób. Do ujęć wykorzystano układ zbudowany z 20 iPhone'ów Odkryłam, że mój sen to katastrofa. HUAWEI WATCH 5 pokazał dane, które przeczą intuicji Odkryłam, że mój sen to katastrofa. HUAWEI WATCH 5 pokazał dane, które przeczą intuicji Jaki laptop do GTA 6? Sprawdzamy i odpowiadamy Jaki laptop do GTA 6? Sprawdzamy i odpowiadamy Dostęp do streamingu staje się za drogi? Piractwo osiąga „skalę przemysłową” Dostęp do streamingu staje się za drogi? Piractwo osiąga „skalę przemysłową” Fanowska strona o Gwiezdnych wojnach narzędziem służb. CIA używało portalu do komunikacji ze szpiegami Fanowska strona o Gwiezdnych wojnach narzędziem służb. CIA używało portalu do komunikacji ze szpiegami