Do dziś korzystam z konsoli, która sprzedawała się tak dobrze, że niemal pobiła wynik PlayStation 2. Nintendo DS właśnie kończy 20 lat

Nintendo DS zadebiutowało dwie dekady temu i choć nie podbiło polskiego rynku, na świecie zrobiło prawdziwą furorę, utrzymując do tej pory tytuł drugiej najlepiej sprzedającej się konsoli wszechczasów i najpopularniejszego handhelda na naszej planecie.

gaming
Sonia Selerska21 listopada 2024
6

Ależ obrodziło w tym roku rocznicami Nintendo! W kwietniu wspominaliśmy 35 lat pierwszego Game Boya, a we wrześniu 135 lat istnienia japońskiego giganta. I to nie koniec. Równo 20 lat temu, 21 listopada 2004 roku, miała miejsce premiera konsoli Nintendo DS. Urządzenie pojawiło się w naszym kraju oficjalnie dopiero w następnym roku, lecz nawet i po tym potrzeba było trochę czasu by dotarło do ogólnej świadomości naszych obywateli. A szkoda, bo to sprzęt naprawdę wyjątkowy.

Przełomowa konsola łącząca przyszłość z przeszłością

W przypadku 20-letniej konsoli Nintendo określenie „wyjątkowy” jest w pełni uzasadnione. DS był bowiem w stanie zachwycić nas na starcie dwoma, niezwykle czytelnymi jak na tamte czasy podświetlanymi ekranami LCD, w tym jednym dotykowym, a także wbudowanym mikrofonem i łącznością bezprzewodową między konkretnymi egzemplarzami.

Z dzisiejszej perspektywy możemy osadzić go także w bardzo interesującym punkcie historii Nintendo – jako bezpośredniego następcę linii Game Boyów oraz protoplastę charakterystycznego typu handheldów, którą zakończył dopiero Switch w 2017 roku. Był poręczny, składany i zapoznał graczy z nowym standardem rozszerzonej rozgrywki, podzielonej na dwie płaszczyzny, która towarzyszyła marce jeszcze przez wiele lat.

Chociaż kultowe „hello little stylus” zostało wypowiedziane znacznie później, to już oryginalny DS zapoznał nas z technologią rysika pozwalającą nam na jeszcze bardziej precyzyjne obsługiwanie dotykowego ekranu, a deweloperom na tworzenie zupełnie nowych form interakcji z wirtualnym światem.

Dzięki wartej docenienia, zwłaszcza po latach, decyzji projektantów DS otrzymał dodatkową funkcję. W swojej klasycznej wersji posiadał wejście umożliwiające korzystanie z dosłownie każdego kartridża z grą na konsolę Game Boy Advance. To naprawdę perfekcyjna wsteczna kompatybilność, która czyni tę konsolę jedną z moich ulubionych w historii.

Chociaż nie wszystkie z jego następców posiadały tę funkcję, to wciąż prezentowały tego samego ducha, który osobiście kojarzy mi się do dziś z Nintendo równie mocno co Mario i Luigi – klimat wczesnych lat 2000, odwagę do tworzenia rzeczy niebanalnych, nierzadko absurdalnych, ale jakże pociesznych i rozrywkę bez presji hardkorowego gamingu, dla czystej przyjemności.

Mikołaj Łaszkiewicz: Nigdy nie miałem Nintendo DS, choć zawsze chciałem. Nie mogłem się napatrzeć na konsolkę, która miała dwa ekrany jednocześnie, a na dodatek jeden z nich był dotykowy. W dniu premiery robiło to wielkie wrażenie, nawet na fanach sprzętów Sony. Czas pokazał, że DS może pochwalić się wybitną biblioteką gier, a emulacja tej konsoli jest bardzo trudna ze względu na wspomniane wcześniej dwa ekrany. Mój pierwszy DS, to tak naprawdę 3DS, na którym dało się natywnie odpalać gry z DS-a i korzystałem z tego namiętnie. Mario Kart DS, New Super Mario Bros., Assassin’s Creed (słaby jak mleko 0%, ale w końcu przenośny Asasyn!), GTA Chinatown Wars i dziesiątki innych tytułów odkryłem długo po ich premierze i bawiłem się świetnie. Ba, gier na DS-a jest tyle, że gram w nie do dzisiaj i ciągle odkrywam nowe hity. Po prostu kocham tę konsolę.

Nintendo DS Lite wydany w 2006 był przede wszystkim fizycznym wyszczupleniem konsoli, oferując nam wygodę przy mniejszej wadze i bardziej zgrabny wygląd, jednak nie rezygnując z kompatybilności z GBA. Dwa lata później w Japonii, a trzy na całym świecie, trzecia iteracja konsoli w postaci DSi imponowała znacznie większymi ekranami oraz wzbogaceniem sprzętu o 2 aparaty, jednak pożegnała dodatkowy port do starszych gier. Ta ostatnia została finalnie także odnowiona i powiększona w postaci DSi XL.

Źródło: Fotografia własna.

Dla niewprawnego oka kultowy obecnie Nintendo 3DS mógłby równie dobrze należeć do wyżej wymienionej rodzinki, ze względu na stosunkowo podobny design, jednak moim zdaniem słusznie zalicza się go już do ósmej generacji konsol, ze względu na postęp technologiczny jaki firma przeszła od 2004 roku oraz ‘tytułową’ zabawę z 3D.

Nie dziwi więc zatem, że Nintendo DS w swoich wszystkich wersjach stała się drugą, najlepiej sprzedającą się konsolą na świecie (ok. 154 mln egzemplarzy), ustępując jedynie nieznacznie PlayStation 2 (ok. 155 mln egzemplarzy). Jest to też najlepiej sprzedający się handheld w historii. Mimo to w mojej pamięci pozostała jako dość niszowa zabawka w kontekście Polski.

Zupełnie nowy typ rozrywki

Określenie Nintendo DS „konsolą” jest dla mnie po części niewłaściwe. W zasadzie była ona rozbudowanym centrum rozrywki na skalę nie znaną nigdy wcześniej. Pozwalała przecież tworzyć rysunki, odtwarzać muzykę, wysyłać wiadomości i korzystać z przeglądarki internetowej, a to wszystko w formacie mieszącym się w kieszeni. Przez to ośmieliłabym się rzec, że DS był jednym z najbliższych smartfonom urządzeń, jeszcze przed ich popularyzacją.

Był przy tym domem dla przedziwnych life-stylowych programów i akcesoriów, które przypominają nam te, które lata później zdominowały sklepy aplikacji mobilnych. Warto wspomnieć tu choćby o Drivers Ed Portable uczącym nas prawa jazdy i budowy samochodów, owianym tajemnicą McDonalds eCDP czyli kursie trenującym pracowników tej sieci w Japonii, My Stop Smoking Coach jako programie wspierającym nas podczas rzucania palenia, czy nawet glukometrze Didget podłączanym bezpośrednio do konsoli.

Glukometr podłączany do Nintendo DS. Źródło: Ebay
Glukometr podłączany do Nintendo DS. Źródło: Ebay

Świat unikalnych produkcji dostępnych na DS jest fascynujący. Nie oznacza to jednak, że urządzenie nie oferowało nam także wielu świetnej jakości, jednak bardziej klasycznych gier. Do nich zaliczyłabym z pewnością New Super Mario Bros, The Legend Of Zelda: The Phantom Hourglass, Warioware Touched!, Phoenix Wright: Ace Attorney w wersji będącej debiutem serii poza Japonią, czy Mario Kart DS.

Środowisko konsoli stało się także domem dla wielu ambitnych, jednak dużo właściwie obecnie zapomnianych produkcji, takich jak klimatyczny point and click Hotel Dusk: Room 215, zagadkowa przygodówka Ghost Trick: Phantom Detective czy wyjątkowe na tle swojej serii GTA: Chinatown Wars.

Fragment gry Hotel Dusk: Room 215.
Fragment gry Hotel Dusk: Room 215.

W tym całym podziale wyróżniłabym także dodatkową, unikalną grupę gier, bardzo zauważalną w bibliotece Nintendo DS – tytuły trafiające w dużym stopniu do dziewczyn. Tak naprawdę w moim osobistym doświadczeniu wspominam właśnie głównie moje młode koleżanki, które zazwyczaj nie pałały się grami w takim stopniu jak ja, jako właścicielki tej konsoli.

Umożliwiała bowiem granie między innymi w kultowe dla wielu, oryginalne Nintendogs, czyli rozbudowany symulator opieki nad psami, a w późniejszych wersjach także innymi zwierzętami. Podobnie zachęcające dla tej części społeczności graczy okazało się drugie wydanie serii Animal Crossing, która wiele lat później szturmem podbiła świat dołączając do jednych z najbardziej rozpoznawalnych marek Nintendo, w postaci AC: Wild World z 2005 roku, w które moim zdaniem gra się świetnie nawet dziś.

Źródło: Fotografia własna.

Przez moje własne preferencje nie jestem w stanie także nie wspomnieć o The Urbz: Sims in The City, która odchodziła od symulacji życia i skłaniała się bliżej ku klimatom wręcz RPG-owym. Była w tamtych czasach unikalną opcją dla buntowniczych nastolatków z zamiłowaniem do wielkomiejskiego życia i alternatywnych ubrań.

Chociaż DS-owi brakuje jakichś kilku głośnych, ekskluzywnych perełek, w stylu tych którymi szczycić się może wiele innych konsol, to różnorodność i unikalność całego zbioru tytułów dostępnych na tym urządzeniu świetnie obrazuje jego największe zalety i zachęca nas do sięgania po wcześniej nieznane nam światy czy style zabawy.

Nintendo DS. – jak go nie kochać?

Jak wspomniałam wcześniej, niestety nie dane mi było cieszyć się Nintendo DS w czasach jego świetności – przede wszystkim dla tego, że urodziłam się w Polsce, dwa lata przed jego premierą. Z tamtego okresu wspominam go raczej jako gadżet nielicznych znajomych, których męczyłam o pozwolenie na chwilę grania. Może właśnie dlatego wiążę z nim skrajnie pozytywne emocje, bo nie miałam okazji się nim znudzić.

Jednak jako, że od dość młodego wieku interesowałam się konsolami, swojego własnego DS-a zakupiłam około 2017 roku, niewiele później od bardziej klasycznych handheldów Nintendo. Jest używany, w dalekim od ideału stanie (choć i tak o niebo lepszym niż ten Game Boy), w oryginalnej wersji, różowej kolorystyce i w wydaniu przeznaczonym dla Wielkiej Brytanii.

Oryginalny właściciel bądź właścicielka obkleił go także dedykowaną, profilowaną do budowy urządzenia naklejką z filmu High School Musical, co rozczuliło mnie dodatkowo, stanowiąc świadectwo jego czasów. Niestety była na tyle zniszczona, że musiałam ją zdjąć.

Źródło: Fotografia własna.

W tym drugim, bardziej nastawionym na granie retro, podejściu do konsoli przetestowałam ją od różnych stron. Zaczynając od spędzenia świetnego czasu nad Nintendogs, kończąc na przejściu Pokemon Ruby dzięki portowi Gameboy Advance. W każdym wydaniu byłam zachwycona.

Nie wiem czy to ze względu na nostalgię, czy skrzywione spojrzenie na rozwój technologiczny, ale po dziś dzień nie czuję, by DS był urządzeniem przestarzałym. Nie myślę o problemach technicznych, brzydkiej grafice czy jakichkolwiek ograniczeniach. To perfekcyjne środowisko dla gier i myślę, że upływ czasu nie ma na to żadnego wpływu.

Źródło: Fotografia własna.

Czy wymieniłabym swojego Switcha, na nawet najnowsze Nintendo DS? Raczej nie, ale sprowadza się to właśnie przede wszystkim do braku dużej liczby tych ambitnych, rewolucyjnych gier, z którymi spędza się tysiące godzin (chociaż tu za wyjątek podałabym właśnie Animal Crossing). Jest jednak niezastąpiony w oferowaniu nam tych krótszych, mniej oczywistych doświadczeń, będących odskocznią od codziennej rozgrywki.

Jeśli poczuliście się przekonani do odbycia swojego pierwszego spotkania z Nintendo DS, czy zaledwie przypomniałam Wam dawny plan takiego zakupu, naprawdę uważam, że warto. Dziś za konsolę zapłacicie ok. 250 zł w górę, w zależności od jej stanu czy wersji. Lata niestety mijają i jest duża szansa, że będzie jedynie droższy.

Sonia Selerska

Sonia Selerska

Swoją przygodę z zawodowym pisaniem dla GRYOnline.pl rozpoczęła w 2022 roku, ale od zawsze interesowała się wszelkimi formami słowa pisanego. Studentka kierunku Film i Multimedia na specjalizacji Tworzenie Gier Wideo, głęboko śledzi zacierającą się granicę między tymi dwoma światami. Czasami wstydliwie docenia przerost formy nad treścią. W przypadku mediów częściej niż rzadziej wchodzi w skrajności; nigdy nie może wybrać między filmami dokumentalnymi i horrorami a cozy grami, symulatorami życia i animacjami. Częściej niż przy tytułach AAA znajdziecie ją przy oldskulowych konsolach i perełkach indie. Wolny czas poświęca swojej miłości do mody i szeroko pojętej sztuki. Uważa, że fabuła to najważniejszy element gry, a najlepsze historie to te, które czerpią z życia codziennego.

Nawet po Black Friday Amazon nie zwalnia tempa. Zestaw głośników LG z łącznością Bluetooth w gigantycznej obniżce ceny

Nawet po Black Friday Amazon nie zwalnia tempa. Zestaw głośników LG z łącznością Bluetooth w gigantycznej obniżce ceny

One UI 7 Beta już dostępna; Polska w elitarnym gronie państw, w których Samsung udostępnił nowy interfejs

One UI 7 Beta już dostępna; Polska w elitarnym gronie państw, w których Samsung udostępnił nowy interfejs

Jak sprawić by stary system audio obsługiwał Spotify i Bluetooth? Kluczowy jest mały gadżet za 100 zł

Jak sprawić by stary system audio obsługiwał Spotify i Bluetooth? Kluczowy jest mały gadżet za 100 zł

Astrofotografia to nie fizyka czarnej dziury. Podpowiadamy jak rozpocząć przygodę z fotografowaniem nocnego nieba

Astrofotografia to nie fizyka czarnej dziury. Podpowiadamy jak rozpocząć przygodę z fotografowaniem nocnego nieba

Bez mocnego procesora lepiej nie podchodzić; znamy wymagania sprzętowe Kingdom Come Deliverance 2

Bez mocnego procesora lepiej nie podchodzić; znamy wymagania sprzętowe Kingdom Come Deliverance 2