futurebeat.pl NEWSROOM Słuchawki tak poprawne, że aż trochę nudne. Recenzja Sony LinkBuds Fit Słuchawki tak poprawne, że aż trochę nudne. Recenzja Sony LinkBuds Fit Sony stworzyło słuchawki, które nie zawodzą na żadnym polu, ale też nie wyróżniają się niczym wyjątkowym. To poprawny i uniwersalny model ogólnego przeznaczenia z przeciętnym ANC, obsługą LDAC i niezłym mikrofonem. techKonrad Sarzyński27 stycznia 2025 4 SPIS TREŚCI:Zawartość opakowaniaSony LinkBuds Fit – specyfikacjaJakość wykonania i pierwsze wrażeniaDźwięk – dobra jakość prosto z pudełkaANC rozczarowujeMikrofon to solidny zawodnikCzas pracy na jednym ładowaniuAplikacja Sound ConnectSony LinkBuds Fit – podsumowanie Sony to mocny gracz na rynku słuchawek, a nowe modele z rodziny LinkBuds – Fit i recenzowane niedawno Open – kuszą eleganckim etui, uniwersalną charakterystyką, solidnym wykonaniem i obietnicą wysokiej jakości dźwięku gdzieś w górnych regionach średniej półki cenowej, konkurując chociażby z nowym flagowym modelem Huawei, który sprawdziłem na początku roku. LinkBuds Fit okazały się słuchawkami bardzo zachowawczymi. Są wręcz do bólu poprawne, posiadają wszystko, czego możemy od nich oczekiwać. Dźwięk jest dobrej jakości i docenią go ludzie, którzy chcą po prostu wyjąć słuchawki z pudełka i cieszyć się muzyką. ANC jest jednak sporym rozczarowaniem i na tej półce cenowej znajdziemy modele, które radzą sobie z tłumieniem hałasu znacznie lepiej. Jeżeli jednak w ogóle nie zależy nam na ANC, to skusić nas może dużo tańszy model WF-C510 w nietypowych, pastelowych kolorach. Słuchawki są dostępne w 4 wersjach kolorystycznych – czarnej, białej, zielonej oraz fioletowej. Ta ostatnia została zaprojektowana we współpracy z Olivią Rodrigo, która stworzyła razem ze swoim producentem także dwa specjalne ustawienia korektora, idealnie pasujące do jej muzyki. Do testów otrzymaliśmy czarną wersję kolorystyczną. Dość nietypowa polityka cenowa wobec tego modelu utrudnia osadzenie na odpowiedniej półce i porównanie do innych produktów. Choć część sklepów utrzymuje cenę 799 złotych, w wielu znajdziemy je obecnie za 649 złotych. Niedługo przed publikacją tej recenzji, czarny wariant był dostępny nawet za 499 złotych – a cały czas mówimy o oficjalnych kanałach dystrybucji i wiodących sklepach internetowych. To model o wyjątkowo zmiennej cenie, warto zatem śledzić na bieżąco sytuację przed zakupem. PLUSY:Dobra jakość dźwięku, obsługa LDAC;bardzo przyjemne domyślne ustawienia dźwięku;przyjemne gesty stuknięcia palcem przed uchem;eleganckie etui…MINUSY:… które zbiera odciski palców od samego patrzenia;przeciętne ANC;cena. Zawartość opakowaniaW opakowaniu znajdziemy słuchawki, etui ładujące i krótki kabel USB-A – USB-C. Do wyboru mamy też 4 rozmiary wkładek dokanałowych – jedne od razu zamontowane na urządzeniu oraz 3 pary w dołączonym kartoniku. Zawartość opakowania.Źródło: fotografia własna. Sony LinkBuds Fit – specyfikacjaPoniżej znajdują się najważniejsze cechy słuchawek Sony LinkBuds Fit. Szczegółowa specyfikacja techniczna jest dostępna na stronie producenta. rodzaj słuchawek: dokanałowe średnica przetworników: 8,4 mm pasmo przenoszenia (Bluetooth): 20 – 20 000 Hz mikrofon: z technologią Precise Voice Pickup czas ładowania: ok. 2 godziny czas pracy bez ANC, muzyka 8 godzin czas pracy z ANC, muzyka 5,5 godziny Bluetooth wersja 5.3 obsługiwane formaty SBC, AAC, LC3, LDAC waga: 2x 4,9 g W chwili publikacji tekstu cena Sony LinkBuds Fit wynosiła 649 złotych. Jakość wykonania i pierwsze wrażeniaBardzo podoba mi się design etui w najnowszej generacji słuchawek LinkBuds, zarówno modeli Open, jak i testowanego tu wariantu Fit. „Hamburgerowe”, nieco pękate etui może wydawać się umiarkowanie przyjaznym designem dla spodni, ale mocno zaokrąglone krawędzie powodują, że nawet w przednich kieszeniach mieści się bez większego problemu. Słuchawki, podobnie jak etui, są wyraźnie podzielone na część błyszczącą i matową. W trakcie ich używania, świat zobaczy niemal wyłącznie tę matową część, reszta będzie siedzieć w naszych uszach. Z jednej strony to dobrze, bo nie zbiera ona zbytnio odcisków palców, z drugiej jednak nie prezentuje się też zbyt elegancko i ma tendencję do przyciągania drobinek kurzu i okruszków. Cechą charakterystyczną tegorocznych modeli LinkBuds są „rogi” służące do stabilizacji słuchawek w uszach. Sprawia to, że zakłada się je nieco inaczej, ale dość łatwo można się do tego przyzwyczaić już po kilku próbach. W zestawie znajdziemy cztery pary nakładek w różnych rozmiarach.Źródło: fotografia własna. Wraz ze słuchawkami dostajemy 4 pary końcówek w różnych rozmiarach, co właściwie jest obecnie standardem na średniej i wyższej półce. W moim przypadku dobrze leżały te w rozmiarze średnim, domyślnie zamontowanym na słuchawkach, jednak ich wymiana jest prosta i szybka. Warto jednak uważać przy wyciąganiu ich z pudełka, bo leżą w kartoniku dość luźno i mogą łatwo wypaść. Komfort noszenia słuchawek jest na dobrym poziomie. Słuchawki stabilnie leżą w uszach, co jest też zasługą dodatkowego wsparcia „rogów” i ani razu w czasie testów nie miałem sytuacji, w której wypadły lub niepokojąco przemieszczały się w czasie szybkich ruchów głową, schylania się czy innych aktywności wystawiających modele dokanałowe na sporą próbę. Nawet po kilkugodzinnym noszeniu nie odczuwałem zmęczenia czy dyskomfortu. Sony wykonało tu kawał solidnej roboty. Na dużą pochwałę zasługuje też sterowanie słuchawkami poprzez stukanie palcem w kość tuż przed uchem. Działa to bardzo precyzyjnie i nie wymaga dotykania słuchawek. Jest to istotne zwłaszcza w przypadku modeli dokanałowych, gdzie nieco mocniejsze stuknięcie może powodować nieprzyjemne uczucie „wbijania” słuchawki do wnętrza naszego ucha. Słuchawkami możemy też w ograniczonym zakresie sterować gestami głowy (przy odbieraniu i odrzucaniu połączeń), jednak osobiście nie do końca przekonałem się do tej funkcji i dużo bardziej intuicyjne pozostało dla mnie stukanie palcem przed uchem. Dźwięk – dobra jakość prosto z pudełkaLinkBuds Fit to jedne z lepiej domyślnie skonfigurowanych słuchawek, jakich używałem w ostatnim czasie. Są słuchawki, które wymagają trochę zabawy, zanim muzyka będzie na nich brzmiała tak, jak byśmy tego chcieli. Czasem może to być frustrujące, bo modele, które oferują bardzo wysoką jakość dźwięku, domyślnie mają dziwne ustawienia, np. bardzo mocno obcinają bas lub mają zbyt podkręcony środek skali. Tu wszystko jest dobrze zgrane i właściwie najlepiej muzyki słuchało bez grzebania w korektorze. Drobne zmiany mogą nieco poprawić wrażenia, ale leniwi użytkownicy niewiele tu stracą. Wystające „rogi” to znak rozpoznawczy najnowszej generacji słuchawek z rodziny LinkBuds.Źródło: fotografia własna. Obojętnie, czy słuchamy Rockstar (Nickelback), Ievan Polkka (North Cape), The Rockafeller Skank (Fatboy Slim), czy wybierzemy bardziej swojskie Kalendarze (Pokahontaz), słuchawki sprawdzą się nieźle i będziemy dość zadowoleni. Środek nie dominuje nad resztą, a bas jest wyraźny i dość przyjemny dla ucha. Właściwie prosto z pudełka dostajemy ustawienia na granicy naturalności niskich tonów – każda próba ich podbicia kończyła się u mnie dość sztucznym, niezbyt przyjemnym dudnieniem. Na szczęście niskie tony są domyślnie na tyle wyraziste, że raczej nie będziemy czuli potrzeby majstrowania przy suwakach. Słuchawki nie są najgłośniejszym modelem na rynku, a przeciętne ANC też nie ułatwia tutaj sprawy. Tak jak z reguły w testowanych modelach starczają mi okolice 40-50% głośności, tak tutaj najczęściej operowałem w zakresie 50-70%. Należy jednak oddać, że wciąż wszystko brzmiało dobrze i pozostawał pewien zapas na sytuacje, gdy chcieliśmy podbić głośność. Ogólnie rzecz biorąc, muzyka brzmiała dość przyjemnie i byłem zadowolony z używania LinkBuds Fit. Powraca jednak temat wyceny tego sprzętu. Czy to zadowolenie jest warte niemal 800 złotych jak w wyjściowej cenie tego modelu? Jak dla mnie nie. ANC rozczarowujeSporym zaskoczeniem w LinkBuds Fit jest bardzo przeciętne ANC. Słuchawki w tym przedziale cenowym powinny bez większego problemu radzić sobie z dźwiękami w spokojnej kawiarni czy niemal pustym wagonie pociągu, tymczasem efekty nie są w pełni zadowalające. Etui jest eleganckie, choć górna pokrywa łatwo zbiera odciski palców.Źródło: fotografia własna. Niepożądane dźwięki są wytłumione, ale wciąż słyszalne, nie ma więc mowy o efekcie całkowitego odcięcia się od świata zewnętrznego. Dość rzadko, ale zdarzało się również, że niektóre hałasy wymykały się systemowi i docierały do nas bez tłumienia. ANC wystarczy, by nieco odpocząć od otaczającego nas gwaru, jednak pozostawia spory niedosyt. To, co przeszłoby w słuchawkach o połowę tańszych, w tym przypadku wybronić już dużo trudniej. Otrzymujemy także tryb Ambient Sound, który pozwala dość swobodnie rozmawiać lub usłyszeć ważne komunikaty w czasie podróży. System ten działa poprawnie, z pewnymi zniekształceniami, które jednak nie mają żadnego wpływu na nasz kontakt z otoczeniem. Mikrofon to solidny zawodnikNa pochwałę zasługuje mikrofon w Sony LinkBuds Fit. Dźwięk w czasie rozmów jest czysty i wyraźny, a nasi rozmówcy bez trudu nas zrozumieją. Nie ma efektu „siedzenia w piwnicy”, stłumionego i zniekształconego głosu, co dość często jest przypadłością dokanałowych modeli. Nieco gorzej wypada filtrowanie dźwięków otoczenia, które działa, ale na bardzo podstawowym poziomie. Moi rozmówcy słyszeli ludzi siedzących obok mnie czy serial lecący w tle w czasie rozmowy. Dostajemy zatem dość wyraźny i poprawny dźwięk, ale bez żadnych dodatkowych wodotrysków w postaci zaawansowanego filtrowania. Czas pracy na jednym ładowaniuProducent deklaruje czas słuchania muzyki na jednym ładowaniu (z włączonym ANC) na poziomie 5,5 godziny i w czasie testowania uzyskałem dość podobne wyniki. Redukcja szumów, LDAC i głośność na poziomie około 55-65% pozwalała uzyskać wynik nawet nieco przekraczający tę wartość, sięgający niemal 6 godzin ciągłego słuchania. Z kolei odpalając ciszej podcast (ANC włączone, AAC) zużycie około 35% energii w 2,5 godziny sugerowało, że przy odpowiednich warunkach do osiągnięcia będzie nawet i 7 godzin. Choć tu oczywiście dużo zależy od tego czego i jak głośno słuchamy. Czas pracy uważam za zadowalający, w moim przypadku przekraczający deklarowane wartości. Do pełni szczęścia brakło mi z 2 dodatkowych godzin zapasu, jednak okolice 5-6 godzin to obecnie standard na rynku i w przypadku słuchawek ze średnio-wyższej półki nie można mieć o to pretensji. Aplikacja Sound ConnectKorzystając z LinkBuds Fit warto wyposażyć się w aplikację Sound Connect, która pozwoli w pełni wykorzystać możliwości słuchawek. Jest ona wspólna dla produktów Sony i jeśli korzystamy już z jakiegoś urządzenia tego producenta, nowe słuchawki zostaną dodane do tej samej aplikacji, która wykryje automatycznie, który sprzęt jest obecnie podłączony. Aplikacja oferuje łatwy dostęp do najważniejszych funkcji słuchawek.Źródło: fotografia własna. Sound Connect oferuje podstawowe narzędzia do zarządzania equalizerem i tłumieniem hałasu, a także pozwala podejrzeć poziom naładowania słuchawek i etui czy sprawdzić dostępne aktualizacje. W większości sytuacji potrzebne narzędzia znajdziemy na ekranie startowym, nie trzeba zatem nurkować w ustawieniach. Całość działa poprawnie i nie napotkałem żadnych błędów w trakcie testów. Sony LinkBuds Fit – podsumowanieLinkBuds Fit to całkiem udane słuchawki ogólnego przeznaczenia, które oferują dobrą jakość dźwięku od razu po wyjęciu z pudełka. Model ten nie wyróżnia się jednak niczym szczególnym na tle konkurencji, a przeciętne ANC nieco nie pasuje do ceny. Jeżeli jednak nie zamierzamy słuchać muzyki w dość głośnym otoczeniu, możemy być zadowoleni z tego, co oferują LinkBuds Fit. Szczególnie przyjemne okazały się gesty stukania palcem w kość tuż przed naszym uchem, co pozwala sterować słuchawkami w precyzyjny sposób i to bez dotykania ich. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że za tę cenę moglibyśmy – i powinniśmy – dostać więcej, zwłaszcza od firmy z tak dużym doświadczeniem w tworzeniu słuchawek jak Sony. Sprzęt do testów dostarczył producent. POWIĄZANE TEMATY: tech Sony headset / słuchawki test sprzętu Konrad Sarzyński Konrad Sarzyński Od dziecka lubił pisać i zawsze marzył o własnej książce. Nie spodziewał się tylko, że będzie to naukowa monografia. Ma doktorat z rozwoju miast, czym chętnie chwali się znajomym przy każdej możliwej okazji. Z GOL-em przygodę zaczął pod koniec 2020 roku w dziale Tech. Mocno związał się z newsroomem technologicznym, a przez krótki moment nawet go prowadził. Obecnie jest redaktorem w Futurebeat.pl odpowiedzialnym za publicystykę i testy sprzętu. Czasem też zrecenzuje jakąś grę o budowaniu, w końcu ma z tego doktorat. Gra od zawsze, lubi też dużo mówić. W 2019 roku postanowił połączyć obie te pasje i zaczął streamować na Twitchu. Wokół kanału powstała niewielka, ale niezwykła społeczność, co uważa za jedno ze swoich największych osiągnięć. Ma też kota i żonę. TikTok może trafić w ręce Microsoftu? Przyszłość platformy nadal stoi pod znakiem zapytania TikTok może trafić w ręce Microsoftu? Przyszłość platformy nadal stoi pod znakiem zapytania Waży ponad 200 kg i kosztował tyle, co mieszkanie; ten telewizor Sony nie miał prawa istnieć Waży ponad 200 kg i kosztował tyle, co mieszkanie; ten telewizor Sony nie miał prawa istnieć Producent kart pamięci mógł ujawnić szczegół specyfikacji konsoli Switch 2 Producent kart pamięci mógł ujawnić szczegół specyfikacji konsoli Switch 2 Nawet dwa razy więcej fps w Steam Decku. Mod podmienia DLSS na FSR 3 Nawet dwa razy więcej fps w Steam Decku. Mod podmienia DLSS na FSR 3 Konkurencja dla Mac Mini? Lenovo prezentuje nowy mini PC na procesorze Qualcomm Konkurencja dla Mac Mini? Lenovo prezentuje nowy mini PC na procesorze Qualcomm