futurebeat.pl NEWSROOM Dziurawe słuchawki idealne do codziennej pracy. Recenzja Sony LinkBuds Open Dziurawe słuchawki idealne do codziennej pracy. Recenzja Sony LinkBuds Open Gdy jedne słuchawki robią wszystko, by odciąć użytkownika od otoczenia, takie modele jak LinkBuds Open starają się jak najmniej ograniczać dźwięk z zewnątrz. To nisza, która ma swoich fanów, a Sony zaprezentowało właśnie mocnego kandydata na jej lidera. techKonrad Sarzyński15 stycznia 2025 3 SPIS TREŚCI:Zawartość opakowaniaSony LinkBuds Open – specyfikacjaJakość wykonania i pierwsze wrażeniaDźwięk – poprawnie, ale nie dla miłośnika mocnego basuANC? A na co to komu?Mikrofon daje radę, ale nikogo nim nie oczarujemyCzas pracy na jednym ładowaniuAplikacja Sound ConnectSony LinkBuds Open – podsumowanie Gdy wybieramy słuchawki, często szukamy informacji, jak dobrze odetną nas od otoczenia. Tłumienie hałasu może być pasywne (czyli sama konstrukcja słuchawek tłumi dźwięki, jak chociażby w Sony WF-C510), aktywne (ANC; od Sony testowaliśmy np. ULT Wear ze świetnym ANC, choć to akurat model nauszny) lub… może go nie być wcale. I to do tej trzeciej grupy należą Sony LinkBuds Open. Ten model to nie tylko lifting, ale całkowicie przeprojektowany następca LinkBudsów z 2022 roku. Jest bardziej elegancko, bardziej premium i naprawdę nieźle pod wieloma względami. Niezmiennie brakuje w nich przekonującego basu, choć to wynika przede wszystkim z samej konstrukcji i typu słuchawek. Nowe słuchawki Sony dostępne są w trzech kolorach – białym, czarnym (nasz egzemplarz testowy) oraz fioletowym. Dwa pierwsze to standardowa kolorystyka, natomiast fioletowe są specjalną edycją przygotowaną we współpracy z Olivią Rodrigo. Dla kogo w ogóle są otwarte słuchawki? Jeżeli nigdy nie korzystaliśmy z otwartych konstrukcji, to może być spora zagwozdka, ale odpowiedź jest prosta – sprawdzą się wszędzie tam, gdzie nie chcemy lub nie możemy odciąć się od otoczenia. Często rozmawiamy ze współpracownikami, ale chcemy sobie czegoś posłuchać. Jesteśmy na „nasłuchu”, bo w pokoju obok śpi dziecko albo czekamy na ważną przesyłkę. Może coś się gotuje w kuchni albo nie chcemy przegapić sygnału zakończenia prania. Oczywiście słuchawki z ANC też potrafią przepuszczać dźwięki otoczenia przez różnego rodzaju tryby „świadomości” czy „hearthrough”, ale jest to często nienaturalne i zniekształcone – w końcu dźwięk przechodzi przez mikrofony i jest odtwarzany. Tu mamy konstrukcję, która po prostu go nie blokuje. PLUSY:Jakość wykonania;sterowanie stuknięciami w uchodobra jakość dźwięku…MINUSY:… choć bas zaginął w akcji;trzeba przyzwyczaić się do sposobu mocowania w uchu;etui zbiera odciski palców jak szalone. Zawartość opakowaniaZawartość niewielkiego opakowania jest klasyczna dla współczesnych słuchawek – dostajemy w zestawie etui ładujące oraz krótki kabel USB-A – USB-C. W kartoniku znajdziemy podstawowe wyposażenie.Źródło: fotografia własna. Sony LinkBuds Open – specyfikacjaPoniżej znajdują się najważniejsze cechy słuchawek Sony LinkBuds Open. Szczegółowa specyfikacja techniczna jest dostępna na stronie producenta. rodzaj słuchawek: Otwarte douszne średnica przetworników: 11 mm pasmo przenoszenia (Bluetooth): 20 – 20 000 Hz mikrofon: z technologią Precise Voice Pickup czas ładowania: ok. 1,5 godziny czas pracy, muzyka 8 godzin czas pracy, komunikacja 4,5 godziny Bluetooth wersja 5.3 obsługiwane formaty SBC, AAC, LC3 waga: 2x 5,1 g W chwili publikacji tekstu cena Sony LinkBuds Open wynosiła 649 złotych. Jakość wykonania i pierwsze wrażeniaPierwsze wrażenie jest świetne. Jeśli mieliśmy do czynienia z poprzednią generacją LinkBudsów, ten model wygląda jak dużo droższa wersja premium z najwyższej półki. Wszystko to zasługa eleganckiego, „hamburgerowego” etui wykończonego na wysoki połysk. Niestety, tak jak to bywa z takimi materiałami, błyszcząca powierzchnia jest wyjątkowo łasa na nasze odciski palców, a utrzymanie jej w idealnej czystości może być sporym wyzwaniem. Poprzednia generacja LinkBudsów prezentowała się znacznie bardziej budżetowo.Źródło: fotografia własna. Same słuchawki zachowały ogólny design poprzedników, z charakterystycznym, toroidalnym kształtem (lub mówiąc po ludzku – ich dolna część wygląda jak donut). Przeprojektowaniu uległa jednak druga część, która jest teraz optycznie znacznie większa, głównie za sprawą dość grubych i mocno wystających „wkładek podtrzymujących”, czyli silikonowych rogów, które stabilizują słuchawki w uszach. Ten model jest bardzo charakterystyczny i trudno będzie go pomylić z produktami konkurencji. Wspomniane wypustki sprawiają, że wkładanie słuchawek przebiega nieco inaczej niż typowych modeli dokanałowych. Nie jest to jednak proces zbyt skomplikowany i po kilku próbach byłem w stanie już bez większego zastanowienia szybko i stabilnie zamontować słuchawki w uchu. Komfort użytkowania jest na bardzo wysokim poziomie. W przeciwieństwie do modeli dokanałowych, LinkBuds Open nie wkładamy tak głęboko do uszu, a tym samym nawet bardziej wybredni użytkownicy powinni być zadowoleni po kilku godzinach noszenia. To jedne z tych słuchawek, które możemy założyć i po chwili zapomnieć, że je mamy w uszach, tak dobrze leżą. Dźwięk – poprawnie, ale nie dla miłośnika mocnego basuOtwarte słuchawki nie mają lekko i właściwie już na starcie są na przegranej pozycji w stosunku do swoich wyciszanych odpowiedników. Działają świetnie w ciszy (np. gdy jesteśmy sami w domu), jednak gdy hałas rośnie, musimy to równoważyć podbijaniem głośności. W efekcie gdy często słucham muzyki na około 30% głośności, tak tu często operowałem w przedziale 50-75%. A to zaczyna się już przekładać na spadek jakości dźwięku. Jeżeli jesteśmy we względnie spokojnym otoczeniu, będziemy w stanie docenić czysty i przyjemny dźwięk, choć słuchawki zdecydowanie niedomagają w kwestii basu, a po przekroczeniu około 75% głośności zaczynają być nieco nieprzyjemne w wyższych tonach. Choć to ostatnie nie powinno być zbytnim problemem – osobiście nie byłem w stanie wytrzymać zbyt długo w głośnym otoczeniu z mocno podkręconymi słuchawkami, miałem wrażenie totalnej kakofonii. Trochę jakbym próbował słuchać czegoś na głośnikach ze smartfona stojąc na środku ruchliwego skrzyżowania. Charakterystyczny kształt i duży komfort noszenia to znaki rozpoznawcze tego modelu.Źródło: fotografia własna. Ogólna ocena LinkBuds Open będzie w sporej mierze zależała od tego, jak bardzo nam zależy na basie. Nawet nie na jego mocnym podbiciu jak w przypadku Sony ULT Wear, ale na jego obecności w ogóle. Jeżeli pierwsze co robimy w nowych słuchawkach, to podkręcamy maksymalnie bas, tutaj dźwięk będzie nam się wydawał bardzo płaski. Czysty, dokładny, ale obcięty u dołu. Jeśli jednak bas nie jest dla nas kluczowy, wrażenia mogą być całkiem niezłe. Odniosłem wrażenie, że jest to model przede wszystkim do słuchania muzyki w tle przez dłuższy czas – chociażby w pracy. W takiej roli sprawdzą się świetnie, a jakość dźwięku będzie zadowalająca. Jeżeli jednak szukamy sprzętu, który ma służyć do delektowania się muzyką, siedząc w fotelu i skupiając się na każdym detalu utworu, to niestety – ta księżniczka jest w innym zamku. Słuchający muzyki w tle będą mogli pobawić się też dodatkowymi filtrami, umożliwiającymi uprzestrzennienie dźwięku. W zależności od wyboru trybu, możliwe będzie stworzenie wrażenia słuchania muzyki w kawiarni czy salonie. Sprawdza się to całkiem nieźle i nie brzmi sztucznie, zwłaszcza przy wyborze playlisty typowo pod tło, np. utworów lo-fi. ANC? A na co to komu?Sony LinkBuds Open reprezentują typ słuchawek, które nie posiadają żadnej formy tłumienia hałasu i dźwięków otoczenia. Oznacza to, że nie znajdziemy tu aktywnego tłumienia w formie systemu ANC. Nie ma co też liczyć na pasywne tłumienie wynikające z konstrukcji – w końcu ideą tych słuchawek jest właśnie to, by nie blokować dźwięków z zewnątrz. Mikrofon daje radę, ale nikogo nim nie oczarujemyMikrofon w LinkBuds Open jest. I właściwie tyle można o nim powiedzieć, bo nie wyróżnia się niczym ani na plus, ani na minus. Dźwięk jest nieco przytłumiony, a moi rozmówcy mieli wrażenie „rozmowy z piwnicy”, gdy zestawiłem je z innymi modelami słuchawek. Nadal było mnie jednak dobrze słychać, a wszystko co mówiłem było wyraźne. Do rozmów telefonicznych mikrofon w zupełności wystarczy, jednak na pewno nie jest to najmocniejsza strona tego modelu. Bez bezpośredniego porównania z innymi modelami nie będzie nam to jednak zbytnio przeszkadzało, a rozmówcy nie będą na to zwracać uwagi. Czas pracy na jednym ładowaniuWedług deklaracji producenta jedno ładowanie powinno pozwolić nam na maksymalnie 8 godzin ciągłego odtwarzania muzyki, a łącznie z energią zmagazynowaną w etui powinniśmy móc słuchać muzyki przez 22 godziny zanim konieczne będzie ładowanie. Gumowy materiał słuchawek sprawdza się nieźle, ale ma tendencję do przyciągania pyłków.Źródło: fotografia własna. W praktyce sytuacja wygląda podobnie, a w moim przypadku nawet ciut lepiej. Słuchając nieprzerwanie muzyki przez 7 godzin zużyłem 80% energii (ze 100% do 20%). Innym razem, gdy pracowałem w cichym miejscu i przez to muzyka również grała ciszej, przez niecałe 3 godziny zużyłem 30% energii. W realnym użyciu w spokojniejszych miejscach powtarzalne uzyskiwanie około 9 godzin powinno być możliwe, natomiast 8 godzin nie powinno sprawiać większych problemów. W opisie słuchawek kilkukrotnie trafiłem na sugestie, że słuchawki możemy nosić cały dzień, bo otwarta konstrukcja sprawia, że nie będą przeszkadzały w spotkaniach czy interakcjach z otoczeniem. I faktycznie czas pracy zdecydowanie coś takiego umożliwia, zwłaszcza że każde zatrzymanie odtwarzania dodatkowo nam go wydłuży. Aplikacja Sound ConnectPodstawowe sterowanie słuchawkami jest możliwe bez aplikacji Sound Connect, jednak dopiero w niej uzyskamy pełną kontrolę nad tym, jak działają LinkBuds Open. Aplikacja jest wspólna dla urządzeń Sony, jeżeli więc mamy już inny model, nie powinna nas niczym zaskoczyć. Poprzednia generacja LinkBudsów prezentowała się znacznie bardziej budżetowo.Źródło: aplikacja Sound Connect. W Sound Connect znajdziemy wszystkie potrzebne informacje na temat słuchawek, w tym przede wszystkim stan naładowania czy profil dźwięku. Zmienimy też ustawienia, a także sprawdzimy, do jakich urządzeń są w danym momencie podłączone. Całość działa poprawnie, a podstawowe funkcje są dostępne od razu z ekranu głównego. Sony LinkBuds Open – podsumowanieLink Buds Open to świetne słuchawki w otwartej konstrukcji, które dadzą sporo radości pod warunkiem, że jesteśmy świadomi ograniczeń, jakie wiążą się z taką konstrukcją urządzenia (chociażby brak jakiegokolwiek tłumienia hałasu). Największym wyzwaniem do zaakceptowania może być brak basu, zwłaszcza dla fanów gatunków, które mocno na nim bazują. Jeżeli jednak słuchamy muzyki jako tła do pracy albo spędzamy długie godziny przy podcastach czy audiobookach – tu sprawdzą się świetnie. Na pochwałę zasługuje komfort noszenia, choć musiałem je kilka razy włożyć, aby nauczyć się dobrze układać wkładki podtrzymujące. Nawet po 7-8 godzinach nie odczuwałem zmęczenia czy potrzeby ich zdjęcia. Są także lekkie, przez co możemy wręcz o nich zapomnieć. LinkBuds Open to bardzo dobre słuchawki, którymi Sony chce umocnić swoją pozycję w tej niszy na rynku. Przy ich konstrukcji nie popełniono właściwie żadnych dużych błędów. Jedyną przeszkodą może być jednak cena, która może odstraszyć zwłaszcza niezdecydowanych i osoby, które nigdy wcześniej nie korzystały z tego typu sprzętu. Sprzęt do testów dostarczył producent. POWIĄZANE TEMATY: tech Sony headset / słuchawki Konrad Sarzyński Konrad Sarzyński Od dziecka lubił pisać i zawsze marzył o własnej książce. Nie spodziewał się tylko, że będzie to naukowa monografia. Ma doktorat z rozwoju miast, czym chętnie chwali się znajomym przy każdej możliwej okazji. Z GOL-em przygodę zaczął pod koniec 2020 roku w dziale Tech. Mocno związał się z newsroomem technologicznym, a przez krótki moment nawet go prowadził. Obecnie jest redaktorem w Futurebeat.pl odpowiedzialnym za publicystykę i testy sprzętu. Czasem też zrecenzuje jakąś grę o budowaniu, w końcu ma z tego doktorat. Gra od zawsze, lubi też dużo mówić. W 2019 roku postanowił połączyć obie te pasje i zaczął streamować na Twitchu. Wokół kanału powstała niewielka, ale niezwykła społeczność, co uważa za jedno ze swoich największych osiągnięć. Ma też kota i żonę. 8 GB VRAM może być dużym problemem w przyszłości; już teraz gry na tym cierpią 8 GB VRAM może być dużym problemem w przyszłości; już teraz gry na tym cierpią RTX 5080 vs. RTX 4080: O ile wydajniejszy jest nowy model w czystej wydajności, bez ray tracingu i DLSS? RTX 5080 vs. RTX 4080: O ile wydajniejszy jest nowy model w czystej wydajności, bez ray tracingu i DLSS? Do czego będzie służyć tajemniczy przycisk C w Nintendo Switch 2? Gracze sądzą, że chodzi o coś w stylu social mediów Do czego będzie służyć tajemniczy przycisk C w Nintendo Switch 2? Gracze sądzą, że chodzi o coś w stylu social mediów Oszust wyłudził ponad 3,5 miliona złotych dzięki AI; podszywał się pod Brada Pitta Oszust wyłudził ponad 3,5 miliona złotych dzięki AI; podszywał się pod Brada Pitta Polska reaguje na ograniczenia w handlu chipami AI Nvidii nałożonymi przez USA. „To powoduje, że możemy być tak kategoryzowani przez inne państwa” Polska reaguje na ograniczenia w handlu chipami AI Nvidii nałożonymi przez USA. „To powoduje, że możemy być tak kategoryzowani przez inne państwa”