Te słuchawki są niemal idealne, o ile brak ANC to nie problem. Recenzja Sony WF-C510

Sony WF-C510 to sprzęt typowo budżetowy, który zaskakuje jakością dźwięku i kusi nietypowymi kolorami, a przy tym nie odstrasza ceną. Brak aktywnego tłumienia hałasu może być przeszkodą, ale wszystko inne zasługuje na pochwałę.

tech
Konrad Sarzyński16 października 2024
1

Sony to poważny gracz na rynku słuchawek, który w swoim portfolio ma kilka kultowych wręcz modeli z wyższych segmentów, chociażby nauszne z serii WH-1000XM. Dokanałowe słuchawki za około 250 złotych to jednak pole, na którym jest spora konkurencja.

WF-C510 rozpycha się w tym gronie łokciami, kusząc bardzo dobrą jakością dźwięku oraz faktem, że to nudny sprzęt. Wszystko tu działa, nie ma praktycznie żadnych wpadek ani problemów technicznych czy dziwnych eksperymentów z kształtem. Wyciągamy je z pudełka, podłączamy, ustawiamy co chcemy w niezłej aplikacji mobilnej i cieszymy się muzyką. A to nie zawsze standard w tańszych modelach.

Fani nieco mniej typowych kolorów ucieszą się pewnie, że poza białym i czarnym wariantem w sprzedaży jest również pastelowy niebieski i żółty, co pozwoli nieco wyróżnić się z tłumu.

Największym nieobecnym jest ANC, czyli aktywne tłumienie hałasu, które może być dla części kupujących kluczową technologią w dokanałowych słuchawkach, które planują używać przede wszystkim w trudnych warunkach, np. zatłoczonym pociągu. Na szczęście sama konstrukcja dokanałowa nieco tłumi otoczenie, choć w żaden sposób nie zastąpi to zaawansowanego ANC.

Jakość dźwięku jest z kolei największym pozytywnym zaskoczeniem. Te słuchawki potrafią sprawić przyjemność, a miłośnicy basu będą w stanie wyciągnąć z nich więcej, niż można by się było spodziewać patrząc na ich rozmiar i cenę. Nie mamy tu LDAC, ale to raczej standard w tym segmencie, a obsługiwane kodeki (SBC, AAC) wystarczają przy tego typu sprzęcie i normalnym użytkowaniu. Choć dodatkowy kodek byłby na pewno miłym bonusem.

Dostajemy zatem słuchawki z dobrym dźwiękiem, ale bez ANC. To połączenie, które sprawdzi się w spokojniejszych miejscach, choć może być nieco problematyczne w głośnym otoczeniu, chociażby komunikacji miejskiej czy ruchliwych centrach handlowych, gdzie WF-C510 nie będą w stanie zapewnić nam „odcinki” od hałasu. Wynagrodzą to jednak przyjemnym brzmieniem, co może być wystarczającym argumentem.

PLUSY:
  1. Bardzo dobra jakość dźwięku;
  2. spore możliwości konfiguracji w aplikacji;
  3. komfort noszenia;
  4. dostępny w nietypowych kolorach.
MINUSY:
  1. Brak ANC;
  2. brak LDAC.

Zawartość opakowania

W opakowaniu czeka na nas standard – słuchawki w etui ładującym, a także 3 komplety końcówek. Fabrycznie zamontowane są te w średnim rozmiarze, a nawleczone na sznureczek są warianty mały i duży.

Zawartość opakowania w żaden sposób nie zaskakuje.Źródło: fotografia własna.

Sony WF-C510– specyfikacja

Poniżej znajdują się najważniejsze cechy słuchawek Sony WF-C510. Szczegółowa specyfikacja techniczna jest dostępna na stronie producenta.

rodzaj słuchawek:

dokanałowe

średnica przetworników:

6 mm

pasmo przenoszenia (Bluetooth):

20 – 20 000 Hz

mikrofon:

tak, wbudowany

certyfikat odporności

IPX4 (etui nie jest wodoodporne)

czas ładowania:

około 1,5 godziny (etui około 3 godzin)

czas pracy (odtwarzanie muzyki)

11 / 8 godzin (ASM wył./wł.)

czas pracy (ciągła komunikacja)

5 godzin

Bluetooth

wersja 5.3

obsługiwane kodeki

SBC, AAC

waga:

2x 4,6 g (słuchawki z wkładkami w rozmiarze M), 31 g (etui)

W chwili publikacji cena słuchawek WF-C510 wynosiła około 250 złotych.

Jakość wykonania i pierwsze wrażenia

Lubię testować sprzęty w niecodziennych kolorach i zawsze, gdy jest okazja, dopytuję o te najbardziej szalone wersje. W przypadku WF-C510 mamy 4 opcje do wyboru – klasyczną czerń i biel oraz niebieski i żółty, przy czym dwie ostatnie są pastelowe i bardzo delikatne.

Do recenzji przyjechała żółta wersja i właściwie odrobinkę się zawiodłem, bo liczyłem jednak na intensywniejszy kolor. Jeżeli czytaliście moją recenzję Sony ULT Wear, to wrażenie déja vu w pełni uzasadnione – dokładnie to samo przytrafiło mi się tam z kolorem „leśna szarość”. Na fotografiach produktowych kolor wydaje się dużo bardziej wyrazisty, a w praktyce WF-C510 przypominają kolor biały, do którego wpadło kilka kropel żółtego barwnika. Widać, że to żółty, ale bardzo, bardzo delikatny i w niektórych warunkach oświetleniowych wydaje się szaro-biały. Otrzymałem jednak to na czym mi zależało – sprzęt, który skutecznie wyróżnia się z morza czarnych i białych słuchawek dostępnych na rynku.

Jakość wykonania słuchawek jest dobra i nie ma się tu do czego przyczepić. Etui w pierwszym kontakcie może wydawać się nieco „tanie” w dotyku przez delikatnie chropowatą powierzchnię, jednak korzysta się z niego przyjemnie. Niecodzienny jest jedynie kształt etui, bardzo wydłużony, za to dość wąski i niski. Dzięki temu dobrze leży w dłoni, można też włożyć je do przedniej kieszeni spodni i nie będzie zbytnio odstawać. A wspomniana delikatnie chropowata powierzchnia wygląda na dość odporną na zarysowania – przez cały okres testów nie udało mi się zauważyć ani jednej „mikro ryski”, typowej dla sprzętów wykończonych na połysk.

Słuchawki są wygodne, a jasny pastelowy kolor wyróżnia się na tle klasycznych modeli w czerni i bieli.Źródło: fotografia własna.

Wygoda noszenia jest na wysokim poziomie – nawet po kilku godzinach nie odczuwałem dyskomfortu, słuchawki było też dość łatwo założyć i ułożyć w optymalnej pozycji. Nie uprawiałem w nich wyczynowych sportów, ale przemieszczanie się czy normalne czynności dnia codziennego nie powodują wysuwania czy wypadania słuchawek z uszu.

Nie mamy tu ANC, jednak dokanałowe słuchawki samą swoją konstrukcją nieco wygłuszają otoczenie, co może przeszkadzać w prowadzeniu rozmowy. Dlatego też zostały wyposażone w Ambient Sound Control z opcją Voice pasthrough, czyli dodatkowego wzmocnienia rozmówców przy filtrowaniu otoczenia. Pierwszy system działa dość dobrze, za to ta dodatkowa funkcja momentami niewiele wnosi i nie zawsze słuchawki są w stanie trafnie zidentyfikować hałas, który warto byłoby odfiltrować. Przykładowo w trakcie rozmowy w pracy szum urządzeń i odgłosy rozładowywanej zmywarki były właściwie takie same niezależnie od ustawień Voice passthrough, choć sam głos faktycznie był delikatnie wyraźniejszy.

Połączenie z telefonem oraz konfiguracja przebiegły bez problemu i po kilku chwilach WF-C510 trafiły do moich uszu, a ja wcisnąłem przycisk „Odtwarzaj” i… ojej!

Dźwięk? Chciałbym, że wszystkie słuchawki z tego segmentu tak grały

Bądźmy szczerzy – to nie są audiofilskie słuchawki. Jestem jednak bardzo pozytywnie zaskoczony wszechstronnością i jakością dźwięku, jaki oferują. Choć do pełnego zadowolenia musiałem nieco pomajstrować w dołączonej aplikacji, jednak co do zasady są to po prostu przyjemne słuchawki, które brzmią nieźle od razu po wyjęciu z pudełka.

Wchodząc w większe szczegóły, bas jest obecny i nie brzmi sztucznie, da się go też trochę podkręcić w aplikacji zanim zacznie nienaturalnie dudnić. Na domyślnych ustawieniach nieco problematyczny jest środek, po prostu zbyt podkręcony i dominujący w co żywszych kawałkach. W skrajnych przypadkach potrafił wejść w nieco nieprzyjemne regiony znane z tańszych sprzętów, jednak nie było to zjawisko zbyt mocne i dało się je do pewnego stopnia skorygować w aplikacji.

Wysoka jakość dźwięku w niskiej cenie? Tego się nie spodziewałem.Źródło: fotografia własna.

Odniosłem wrażenie, że im niższe dźwięki, tym WF-C510 radzą sobie lepiej, wypadając naprawdę dobrze i porównywalnie do sprzętów z dużo wyższej półki cenowej. Im jednak więcej wyższych dźwięków i bardziej chaotyczny utwór, tym bardziej czuć, że nie jest to produkt z najwyższej półki cenowej.

Słuchawki właściwie bez większych korekt, co najwyżej z delikatnym podbiciem basu, sprawdzą się świetnie w przypadku klasycznego rocka i indie rocka, utworów z wyraźnie zarysowanym basem czy rapu. Przykładowo, na domyślnych ustawieniach, Royals od Lorde brzmi bardzo poprawnie i przyjemnie, z czystym i wyraźnie zaznaczonym basem oraz przyjemnym wokalem. Ten utwór wydaje się jednak wręcz laboratoryjnie czysty w porównaniu do Odo od Ado, w którym nad ładnym basem usłyszymy nieco chaosu nakładających się na siebie dźwięków, silnie zdominowanych przez środek skali. Najgorzej jednak będzie w No Money od Galantis, czyli utworze z wysokimi i dynamicznymi dźwiękami. Tu już przyda się nieco zabawy z equalizerem.

Mikrofon jest poprawny, ale bez wodotrysków

Mikrofon dobrze zbiera nasz głos i nie zniekształca jego barwy, dzięki czemu jesteśmy wyraźnie słyszalni.

Bez trudu będziemy mogli użyć WF-C510 do rozmów ze znajomymi i nie będzie powodów do wstydu, zwłaszcza jeżeli rozmawiamy w stosunkowo cichym otoczeniu. Nawet jednak na ulicy czy w hałasie będziemy słyszalni i zrozumiali dla rozmówcy.

Aplikacja Sound Connect – nowe rozdanie Sony

W trakcie testów słuchawek miałem okazję przetestować także nową aplikację na smartfona, Sound Connect, która zastąpiła Headphones Connect. Posiadacze sprzętu tego producenta pewnie zauważyli, że nagle zmieniła się ikona aplikacji i jej nazwa, wnętrze jednak przeszło raczej delikatny lifting niż gruntowną rewolucję. Owszem, jest nieco prościej i nowocześniej, ale co do zasady wszystkie najważniejsze ustawienia i suwaki wyglądają tak samo i są po prostu „klockami” wyciągniętymi ze starej aplikacji i włożonymi do nowej. Jak dla mnie największą zmianą była wspomniana ikona – nowa jest w zupełnie innej kolorystyce i abstrakcyjna, kojarzy mi się bardziej z jakimś programem do grafiki.

Nowa aplikacja, ale właściwie większość została po staremu.Źródło: aplikacja Sony Sound Connect.

Aplikacja pozwala na dość wygodne dostosowywanie ustawień słuchawek. W przypadku WF-C510 nie ma opcji związanych z ANC, ale możemy dostosować Ambient Sound Control, a także wybrać gotowe presety dźwięku lub pobawić się samemu equalizerem. Mamy też typową dla Sony funkcję Clear Bass, która pozwala podbić basy tak, by zachowały naturalne brzmienie. I z reguły działa to dość nieźle, przynajmniej gdzieś do połowy skali wzmocnienia.

Sony WF-C510 – podsumowanie

Sony stworzyło bardzo poprawne słuchawki, które oferują wyjątkowo dobrą jakość dźwięku i są całkiem rozsądnie wycenione. WF-C510 to model, który nie odmieni branży, ale zaoferuje wszystko, czego moglibyśmy oczekiwać od słuchawek poniżej 300 złotych. No, prawie, bo do szczęścia zabrakło ANC.

WF-C510 sprawdzi się jako „codzienny” model do słuchania muzyki czy podcastów, da sobie też radę w podróży, choć tu im głośniejsze otoczenie, tym bardziej będzie brakowało aktywnego tłumienia hałasu. W stosunkowo cichym otoczeniu zaoferuje bardzo dobrą jakość dźwięku, wykraczającą ponad to, co najczęściej dostajemy w tym przedziale cenowym. Komfort noszenia też jest na bardzo dobrym poziomie.

Czy zatem warto? Wszystko zależy od tego, jak bardzo jest nam potrzebne ANC. Jeśli nie, trudno znaleźć jakieś argumenty przeciwko WF-C510.

Sprzęt do testów dostarczyło Sony.

Konrad Sarzyński

Konrad Sarzyński

Od dziecka lubił pisać i zawsze marzył o własnej książce. Nie spodziewał się tylko, że będzie to naukowa monografia. Ma doktorat z rozwoju miast, czym chętnie chwali się znajomym przy każdej możliwej okazji. Z GOL-em przygodę zaczął pod koniec 2020 roku w dziale Tech. Mocno związał się z newsroomem technologicznym, a przez krótki moment nawet go prowadził. Obecnie jest redaktorem w Futurebeat.pl odpowiedzialnym za publicystykę i testy sprzętu. Czasem też zrecenzuje jakąś grę o budowaniu, w końcu ma z tego doktorat. Gra od zawsze, lubi też dużo mówić. W 2019 roku postanowił połączyć obie te pasje i zaczął streamować na Twitchu. Wokół kanału powstała niewielka, ale niezwykła społeczność, co uważa za jedno ze swoich największych osiągnięć. Ma też kota i żonę.

Napędy do PS5 wróciły do polskich sklepów. Ceny sięgają 1300 zł

Napędy do PS5 wróciły do polskich sklepów. Ceny sięgają 1300 zł

„Nie traktujemy naszych pracowników jak dzieci” Spotify nie widzi powodu, dla którego pracownicy mieliby wracać do biura

„Nie traktujemy naszych pracowników jak dzieci” Spotify nie widzi powodu, dla którego pracownicy mieliby wracać do biura

Wyciekła data premiery kart graficznych Intela; to jeszcze w październiku

Wyciekła data premiery kart graficznych Intela; to jeszcze w październiku

Nvidia potrzebuje roku na zbudowanie superkomputera z tysiącami kart graficznych - Elon Musk robi to w 19 dni

Nvidia potrzebuje roku na zbudowanie superkomputera z tysiącami kart graficznych - Elon Musk robi to w 19 dni

„Wreszcie ktoś stawia na USB-C": nowa płyta główna dla Arrow Lake nie ma w ogóle USB-A z tyłu

„Wreszcie ktoś stawia na USB-C": nowa płyta główna dla Arrow Lake nie ma w ogóle USB-A z tyłu