Skończ już rozmawiać, tata chce zadzwonić na Internet. 29 lat temu ruszył numer 0202122 dający Polakom dostęp do sieci

Siedząc w komforcie salonu i oglądając kolejny serial na VOD w jakości 4K, zapominamy, jak wyglądały początki powszechnego dostępu do internetu w Polsce. Zatem przenieśmy się do 1996 roku i skorzystajmy z internetu.

tech
Piotr Wasiak17 stycznia 2025
8

Cofnijmy się w przeszłość, kiedy nie było YouTube, Google i Facebooka. Ba! Nie było nawet Naszej Klasy i Grono.net. W zasadzie to niewiele było. Z usług internetowych z tamtego okresu jakie możecie kojarzyć to istniało już Yahoo, a Amazon coraz bardziej rozpychał się na raczkującym rynku e-commerce sprzedając książki. W Polsce w 1996 roku mogliśmy zajrzeć na stronę wp.pl, niedługo później wystartował największy konkurent Wirtualnej Polski, czyli Onet (serwis należący wówczas do ówczesnego potentata sprzedaży komputerów Optimusa).

Rok ten był także przełomowy dla telefonii. W 1996 roku wystartowali w naszym kraju dwaj pierwsi operatorzy cyfrowej telefonii komórkowej w paśmie GSM 900 MHz czyli Plus GSM i ERA GSM. Ten drugi, po wielu latach, zmieni nazwę na T-Mobile.

A jak wyglądał dostęp do internetu? Owszem, był, ale dla nielicznych. Istnieli dostawcy, którzy oferowali kablowy, stały dostęp, ale był on horrendalnie drogi i mogły sobie na niego pozwolić w zasadzie tylko firmy… Prędkości też w zestawieniu z dzisiejszymi nie powalały. Łącze 1 megabit na całą firmę (kilkadziesiąt komputerów) to był szczyt luksusu. Zazwyczaj stosowało się tak zwane połączenie wdzwaniane, do którego potrzebowaliśmy modemu i wykupionej usługi u jakiegoś dostawcy udostępniającego telefoniczny numer dostępowy.

Tak wyglądał analogowy modem, który zamieniał dane na serię pisków i transmitował dane po analogowej linii telefonicznej. Takie modemy nie były zbyt szybkie, ale nie wymagały osobnego podłączenia kablem do linii telefonicznej. Źródło: Wikipedia.
Tak wyglądał analogowy modem, który zamieniał dane na serię pisków i transmitował dane po analogowej linii telefonicznej. Takie modemy nie były zbyt szybkie, ale nie wymagały osobnego podłączenia kablem do linii telefonicznej. Źródło: Wikipedia.

Jeśli chcemy cofnąć się do jeszcze bardziej zamierzchłych czasów to modemy, także te znane ze starych filmów gdzie kładło się słuchawkę telefonu na urządzeniu, pozwalały dwóm komputerom na połączenie się ze sobą. Zatem komputer użytkownika numer 1 dzwonił pod numer, pod którym znajdował się komputer numer 2. Po autoryzacji komputer numer 2 mógł udostępnić jakieś usługi (jak BBS), czy nawet proste gry sieciowe.

Wspomniany BBS to taki prekursor internetu. Skrót ten rozwija się jako Bulletin Board System. Czyli wdzwanialiśmy się pod numer komputera i mogliśmy na nim poczytać ogłoszenia, sprawdzić pocztę, porozmawiać tekstowo z innymi połączonymi czy pobrać jakieś pliki. BBS często łączyły się także ze sobą i wymieniały dane – zatem można było za pomocą poczty komunikować się globalnie. Podstawową różnicą pomiędzy BBS a internetem było to, że komputery obsługujące BBS nie były na stałe podłączone do internetu i trzeba było połączyć się z konkretnym urządzeniem.

Numer 0202122 – Telekomunikacja Polska S.A. na straży internetu w Polsce

W 1996 roku nic nie zmieniło się diametralnie, ale jednocześnie Polacy zyskali relatywnie łatwy sposób łączenia się z internetem, który nie wymagał dodatkowego abonamentu i podpisywania umowy. Wystarczył modem i za cenę lokalnego połączenia można było wejść do globalnej sieci. Nie było to jednak rozwiązanie idealne – połączenie było możliwe tylko w teorii, bo początkowo dodzwonić się pod sławny numer było bardzo trudno i możliwe na przykład w godzinach nocnych – bo ciągle słyszeliśmy sygnał zajętej linii. Zainteresowanie nową usługą przerosło możliwości krajowego operatora i przepustowość ówczesnej sieci telefonicznej. Ogólnopolskie zainteresowanie numerem 0202122, bo pod takim realizowana była usługa powszechnego dostępu do internetu, przyspieszyło modernizację infrastruktury telefonicznej w kraju nad Wisłą.

Tak wyglądało okienko połączenia w którym wpisywaliśmy login, hasło i numer telefonu. Źródło: Facebook/ Pokolenie 0202122.
Tak wyglądało okienko połączenia w którym wpisywaliśmy login, hasło i numer telefonu. Źródło: Facebook/ Pokolenie 0202122.

Obsługę numeru zapewniała Telekomunikacja Polska S.A., zwana tepsą albo czasami telepsem (tak, taki żarcik nastolatka, ale tak się mówiło!). Firma już nie istnieje – została wykupiona przez francuski Orange. W tamtych latach była monopolistą na polskim rynku telefonicznym i faksowym (za co zresztą dostawała liczne kary za praktyki monopolistyczne). To pod jej kontrolą były kable, centrale i nawet budki telefoniczne i to ona miała trudne zadanie rozbudowy sieci telefonicznej odziedziczonej w opłakanym stanie po czasach PRL.

Na początku priorytetem było, aby przeciętny obywatel nie musiał czekać trzech albo i pięciu lat (sic!) na podłączenie telefonu w domu. To był ich priorytet jako nowa spółka skarbu państwa powołana w 1991 roku (oddzielono usługi telefoniczne od Poczty Polskiej), a już w kwietniu 1996 roku zaczęto oferować powszechny numer dostępowy do internetu.

Jak połączyć się z internetem?

Potrzebny był modem w komputerze i gniazdko telefoniczne odpowiednio blisko. Wpinaliśmy kabelek od telefonu do gniazda w modemie i już byliśmy prawie gotowi. Teraz w okienku połączenia (program do połączenia był już w systemie Windows 95 i kolejnych) należało wpisać nazwę użytkownika i hasło. W obydwa pola wstukiwaliśmy wielce tajemniczą kombinację trzech małych liter „p” – ppp. Potem modem wydawał z siebie serię dźwięków w celu ustalenia z modemem po drugiej stronie szczegółów transmisji.

Gdyby nadzieja miała swoje brzmienie to byłaby to właśnie ta seria pisków i mruknięć. To był dźwięk trzymanych kciuków, bo wpisanie numeru i dwukrotnego „ppp” nie gwarantowało wcale wejścia do globalnej sieci. Połączenie się często zrywało, albo zwyczajnie było zajęte. Czasem potrzeba było kilkudziesięciu prób, aby się połączyć, a to i tak tylko przy dobrych wiatrach, bo czasem zdarzały się „głuche połączenia” – czyli niby uzyskiwaliśmy połączenie, ale zrywało się ono po kilku sekundach. Jeśli połączenie było stabilne, to mogliśmy już surfować - za pomocą, najczęściej, Netscape Navigatora lub Internet Explorera.

Modem mający postać karty rozszerzeń na magistrali ISA. Wygodne i takie modemy były już znacznie szybsze - nawet to 56 kbps, czyli teoretycznie najwięcej ile dało się wyciągnąć linii telefonicznej w tej technologii.Źródło: Wikipedia.

Przygotowując ten tekst trafiłem na bardzo stare wątki na forach dyskusyjnych i wynika z nich, że „głuche połączenia” to dla niektórych użytkowników był spory problem – nawet gorszy, niż sygnał zajętej linii. Okazywało się bowiem, że TP S.A. za takie trwające sekundę czy dwie połączenie potrafiła naliczyć koszt jak za cały impuls! Zbierano dowody i nie jestem przekonany, czy nie skierowano przeciwko operatorowi telekomunikacyjnemu pozwów. Na pewno było wiele reklamacji.

Ile kosztował „stary” internet?

Skoro już przy kosztach i magicznych „impulsach” jesteśmy to pora powiedzieć dwa słowa o tym, ile to kosztowało. Otóż w tych zamierzchłych czasach internet był na minuty, a nie na gigabajty. Obecnie wybierając pakiet internetu do naszej komórki lub tabletu (albo i domu) decydujemy się na określoną liczbę gigabajtów miesięcznie – po wykorzystaniu których internet zwalnia, albo w praktyce przestaje w ogóle działać. W erze połączeń modemowych i wczesnych mobilnych, płaciliśmy za czas połączenia, czyli podobnie jak w przypadku rozmów.

Kluczem rozliczenia był tutaj sławny „impuls”, który wywodził się jeszcze z czasów aparatów na monety, a nawet wcześniej. W definicji był to pewien określony czas, zależny od tego, jakiego rodzaju rozmowę wykonywaliśmy. Przy rozmowie lokalnej impuls to były trzy minuty, przy międzymiastowej lub międzynarodowej – odpowiednio mniej. W dobie aparatów na monety czy żetony, jeden żeton dawał nam określoną liczbę impulsów. Potem można było kupić karty magnetyczne z zakodowaną na nich określoną liczbą impulsów. Jeśli dzwoniliśmy do innego miasta, to impulsy schodziły szybciej, jeśli dzwoniliśmy lokalnie to wówczas wolniej.

Tak wyglądała strona free.polbox.pl na którym każdy mógł założyć sobie darmowe konto pocztowe (o adresie: [email protected]) i pojemności 2MB i stronę internetową o adresie free.polbox.pl/n/nick. Tam przez FTP mogliśmy wrzucić swoje pliki HTML.Źródło: Screen z Internet Archive.

Połączenie z 0202122 traktowane było jak połączenie lokalne, zatem jeśli udało nam się już połączyć i połączenie nie było „głuche”, to trzy minuty surfowania kosztowały tyle ile trzy minuty zwykłej rozmowy. W mojej pamięci kołacze się liczba 30 groszy za impuls, choć jedyne dane jakie znalazłem są z 2005 roku – wtedy 3 minuty kosztowały właśnie 29 groszy. Więc może w 1996 było drożej? W 1998 wprowadzono taryfę nocną i w godzinach od 22:00 do 6:00 impuls naliczany był co 6 minut. W kolejnych latach połączenie jeszcze bardziej staniało. Impuls co 6 minut naliczany był już od 18 do 6 rano i przez całe weekendy!

Nie zmienia to faktu, że używając internetu zaledwie przez godzinę dziennie i tylko w momentach kiedy impuls był tańszy, dawało to około 100 zł co miesiąc za sam internet. Do tego doliczyć trzeba było jeszcze abonament i opłatę za „normalne” połączenia. Nierzadko zatem, przy tak oszczędnym używaniu sieci, rachunek był w okolicach 200 zł… Średnia pensja w 1998 roku wynosiła 1200 złotych. Zatem było to sporo.

Liczba internautów łączących się z 0202122 rosła lawinowo. TP S.A. modyfikowała centrale i dodawała łącz. Z czasem niezawodność usługi wzrosła i często można się było bez problemu połączyć, choć ja pamiętam to z perspektywy Warszawy. Może w innych miejscowościach było gorzej? Zupełnie inna kwestia to ceny. Zorganizowano nawet strajk internautów. Na stronach WWW pojawiały się bannery nawiązujące do protestu użytkowników internetu, który domagali się obniżenia cen, konkurencji na rynku (oddania numerów 020xxxx innym operatorom internetowym), oraz wprowadzenia pakietów (np. 30 godzin miesięcznie za 50 złotych). Nie wiadomo, czy tepsa przejęła się protestem, choć na jego temat wypowiadał się ówczesny rzecznik firmy. Nie wiadomo też, czy to pod wpływem głosów internautów zdecydowano się na wprowadzenie naliczania co 6 minut w nocy, a potem i w weekendy.

Co robić w sieci?

Skoro już udało nam się połączyć, to co mogliśmy w ówczesnym internecie robić? Sporo tego co i dzisiaj. Surfowaliśmy po stronach internetowych używając wyszukiwarek Altavista lub podobnych. Na rynku były dwie liczące się przeglądarki – Netscape Navigator (z którego wyrósł Firefox) i Internet Explorer od Microsoftu (który teraz zamienił się w przeglądarkę Edge). Nie było możliwości otwierania wielu kart w przeglądarkach, zatem uruchamiało się kilka instancji jednej przeglądarki, a w nich strony internetowe. Ponieważ liczył się czas połączenia, to niejednokrotnie, kiedy chciało się przeczytać jakiś dłuższy tekst na stronie albo zapoznać z wątkiem na forum, to otwierało się strony, czekało się aż się załadują, po czym rozłączało się internet. Offline przygotowywaliśmy też odpowiedzi na maile, które wysłane zostały po ponownym połączeniu.

A co jeszcze wtedy robiliśmy? Dyskutowało się na wczesnych, bardzo topornych forach dyskusyjnych, robiło się swoją własną stronę internetową (tak zwaną “stronę domową”) w HTMLu, siedziało się na komunikatorze ICQ, a potem na polskim odpowiedniku tego komunikatora - Gadu-Gadu, albo dyskutowało się na IRC-u, która to technologia jest naprawdę stara. Oczywiście też pobierało się pliki. Nie było co prawda Gmaila, ale firma Polbox oferowała darmowe konta pocztowe w domenie free.polbox.com o zawrotnej pojemności 2 MB (tak, to nie literówka, chodzi o megabajty!). Ale wtedy maile były malutkie, więc to wystarczało. Jakiś czas później kilka kolejnych firm dawało niewielkie, darmowe skrzynki.

Prędkość połączenia modemowego z numerem 0202122 ma się nijak do obecnych prędkości łącz, nawet tych mobilnych. Zazwyczaj udawało mi się wyciągnąć 3,6 lub czasem 4,0 kilobajty na sekundę. Nie muszę mówić, że przy takiej prędkości pobranie czegokolwiek w zasadzie graniczyło z cudem. I nie chodzi tutaj tylko o wielkość pliku, ale o to, że połączenie mogło się w każdej chwili zerwać i całe pobieranie szło w diabły.

Pobieranie z sieci? Dobre sobie!

Żaden szanujący się internauta końca XX wieku nie wyobrażał sobie funkcjonowania bez dwóch dodatkowych programików. Pierwszym był „GetRight”, który pozwalał na pauzowanie i wznawianie pobierania plików. Dzięki niemu mogłem na przykład przez tydzień pobrać 80 megabajtowy trailer Epizodu 1. Gwiezdnych wojen (jak policzyłem – w godzinę dziennie byłem w stanie ściągnąć około 10 megabajtów).

Filmik był wielkości znaczka pocztowego, czyli najpewniej o rozdzielczości 320x240 pixeli albo może zawrotne 640x480. Drugim programem był taki o nazwie „Bankrut”, który pozwalał liczyć czas jaki spędziło się online i dzięki temu estymować wysokość rachunku na koniec miesiąca. Zresztą tych programów zliczających było kilka, ale chyba właśnie polski „Bankrut” był najpopularniejszy.

Kolejne lata przyniosły zmiany

Później w 2000 lub 2001 roku, obok numeru dostępowego, powstała usługa SDI – „Szybki Dostęp do Internetu” o przepustowości około 100 kilobitów na sekundę i nie zajmująca całej linii telefonicznej (możliwe było dzwonienie równoległe) i była to pierwsza powszechna usługa stałego łącza. Potem nastała era Neostrady, ale to temat na inną opowieść.

Te wspomnienia są tym bardziej ciekawe, bo kiedy myślę o prędkościach ówczesnego internetu to od razu zestawiam je z obecnymi. Piszę te słowa na tablecie z mobilnym dostępem do internetu i mam nielimitowany czasowo internet o prędkości 27 megabitów na sekundę (właśnie zmierzyłem – mogłoby być lepiej). A z tego co wiem, numer 202122 (już bez 0 na początku) nadal działa utrzymywany przez Orange, następcę TP S.A., choć już połączenia z nim nie mam jak sprawdzić, ze względu na brak modemu. Login i hasło to nadal „ppp”.

POWIĄZANE TEMATY: tech Internet

Piotr Wasiak

Piotr Wasiak

Gra w gry, promuje gry i robi gry, a teraz jeszcze czasami pisze o technologii. Zdecydowany Millenials, który coraz częściej łapie się na stwierdzeniu “za moich czasów to było…”. Pewnie dlatego lubi retro, technologię i ciekawostki świata naukowego. Poza tym, jego pasją są Gwiezdne wojny o których może długo opowiadać i spierać się, który myśliwiec jest lepszy. Pewnie dlatego prowadzi dwa kanały na YouTube - Bibliotekę Ossus o uniwersum Lucasa i Bibliotekę Wyobraźni… O wszystkich innych uniwersach. W internecie i na konwentach czy PGA lub Digital Dragons ukrywa się pod nickiem “Yako”.

Założyłam konto na RedNote, gdzie uciekają ludzie z TikToka. Czy chińska platforma ma sens?

Założyłam konto na RedNote, gdzie uciekają ludzie z TikToka. Czy chińska platforma ma sens?

AMD ZEN 6 i UDNA będą sercem PlayStation 6; Sony może postawić na technologię 3D V-Cache

AMD ZEN 6 i UDNA będą sercem PlayStation 6; Sony może postawić na technologię 3D V-Cache

Jak dodać kogoś do grupy na WhatsApp w 2025 roku? Opisujemy

Jak dodać kogoś do grupy na WhatsApp w 2025 roku? Opisujemy

25 lat temu David Lynch nakręcił dziwną reklamę PS2. Warto obejrzeć jeszcze raz ten surrealistyczny klip

25 lat temu David Lynch nakręcił dziwną reklamę PS2. Warto obejrzeć jeszcze raz ten surrealistyczny klip

„To był błąd” - były prezes Sony wyjaśnia, czemu PS Vita poniosła taką porażkę

„To był błąd” - były prezes Sony wyjaśnia, czemu PS Vita poniosła taką porażkę