Liczyłem na więcej, a dostałem problemy z DLSS i odgrzany zeszłoroczny kotlet. Recenzja techniczna F1 24

Gry sportowe zawsze mierzą się z porównaniami do zeszłorocznej odsłony. W przypadku F1 24 nie jest to jednak pojedynek wygrany, bo zmian dość mało i nie każdy będzie z nich zadowolony. W najlepszej sytuacji są gracze pecetowi.

gaming
Mikołaj Łaszkiewicz10 czerwca 2024
3

Każda gra wydawana co roku ma ten problem, że jest oceniana w dużej części na tle swojej poprzedniczki. Recenzenci analizują, ile zmian względem zeszłorocznego wydania widać, jak wpływają na rozgrywkę i na końcu często oceniają, czy warto wydać swoje pieniądze na coś, co za 12 miesięcy będzie już przeterminowane.

W przypadku gier sportowych jest jeszcze ciekawiej, bo przecież piłka nożna nie zmienia co roku zasad, a w Formule 1 nie mamy kosmicznej różnicy pomiędzy sezonami. Zdarza się jednak, że dana część serii jest przełomowa, przynosi coś, czego do tej pory nie znaliśmy i co staje się złotym standardem na najbliższe lata. Pamiętam, że przeskok z F1 2016 do F1 2017 był wręcz generacyjny, mimo że przecież obie gry trafiły na PS4 i Xboksa One.

Podobnie było przy okazji przesiadki z F1 2014 na nielubiane przez graczy F1 2015, tam różnica pomiędzy dwoma grami była jeszcze większa. F1 2015 było zresztą pierwszą grą napędzaną przez zupełnie nowy silnik – Ego Engine 4.0. Z informacji, które są dostępne w sieci wynika, że ta sama wersja silnika Ego napędza wszystkie następne części serii F1, łącznie z omawianym tutaj F1 24! Co prawda twórcy zarzekają się, że zmiany, które przeszedł ostatnio Ego Engine 4.0 są ogromne, ale nie każdego fana serii to przekonuje.

W deszczu nie jest łatwo, ale widoki są świetne.

Zobaczcie, jak prezentuje się F1 24 na pececie, na maksymalnych ustawieniach graficznych, jak prezentuje się optymalizacja i przekonajcie się, ile tak naprawdę zmieniło się pod maską nowej gry o Formule 1.

PLUSY:
  1. kierowcy wyglądają teraz dużo lepiej;
  2. optymalizacja nadal jest bardzo dobra;
  3. ray tracing prezentuje się bardzo dobrze;
  4. F1 24 to nadal bardzo ładna gra, nie odstająca od konkurencji, ale...
MINUSY:
  1. … coraz bardziej chciałoby się gruntownego odświeżenia, a nie tylko pudrowania;
  2. wydajność na konsolach nie zawsze jest idealna;
  3. elementy poza torem nie przystają do obecnej generacji;
  4. czuć, że graficznie seria wyhamowała.

W tym roku stawiamy na ray tracing (bo nie mamy innej opcji)

Jak już wiecie, F1 24 działa w oparciu o silnik Ego Engine 4, który poddano podobno bardzo dużym modyfikacjom. Nie zmienia to jednak faktu, że ma on sporo wspólnego ze swoim pradziadkiem, który napędzał F1 2015.

Miałem okazję porozmawiać ze Starszym Dyrektorem Kreatywnym gry F1 24, Lee Matherem. Przed premierą F1 24 zapytałem go, czy seria gier F1 przesiądzie się na nowy silnik graficzny w najbliższym czasie. Odpowiedział mi, że choć F1 24 faktycznie korzysta z dość leciwego Ego Engine, to nie jest do końca prawdą, że to „ta sama wersja” silnika, co kiedyś. Na przestrzeni lat silnik został bardzo mocno zmodyfikowany, tak by gry z serii F1 wyglądały dobrze na tle konkurencji i innych gier obecnej generacji. Dodał też, że w samym F1 24 zobaczymy sporo nowości, które dodano do gry bez zmiany silnika, bo Ego Engine to bardzo dobra, modyfikowalna baza pod rozbudowę nowych funkcji. Najważniejsze jest jednak moim zdaniem to, że Lee dodał, iż zespół tworzący serię F1 zna Ego Engine na wylot, co powoduje, że dodawanie do gry nowych technik renderowania (np. ray tracingu) czy fizyki jest możliwe bez wywracania produkcji do góry nogami.

Nocne wyścigi mają swój specyficzny klimat.

Wiem, że to wszystko brzmi dość bezpiecznie, zachowawczo i pewnie nie zadowoli dużej części z Was, ale takie są fakty – twórcy gier, które wychodzą co roku raczej nie mogą sobie pozwolić na wymianę obecnej technologii, gdy ta nowa nie jest jeszcze w stu procentach gotowa. Pamiętajcie, że poza pecetami, PS5 i Xboksami Series X/S, F1 24 wychodzi także na PS4 i Xboksa One i działa tam w dość stabilnych 60 klatkach na sekundę. Myślę, że na nową wersję Ego Engine przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

A zatem, skoro to nadal sprawdzony (i bardzo dobry według twórców) silnik, to zbyt wielu zmian w oprawie graficznej nie powinniśmy oczekiwać. W rzeczywistości jest jednak nieco lepiej. Względem F1 23 poprawiono przede wszystkim rozdzielczość tekstur, jakość obiektów znajdujących się poza torem i „głębię” samych torów.

Bardzo dużym plusem jest fakt, że w F1 24 ray tracing w trakcie wyścigów wygląda dużo lepiej. Wcześniej był on dostępny w dość ograniczonej formie i muszę przyznać, że teraz robi on duże wrażenie, choć głównie w nocy lub w deszczu. Odbicia na bolidach prezentują się teraz naprawdę dobrze, światło rozprasza się na nich realistycznie i naturalnie. Bardzo dobrze wyglądają też kałuże wody po deszczu, które odbijają światła bolidów, bilbordów przy torze czy lamp rozmieszczonych naokoło. Podobają mi się też ulepszone cienie, które nie dość, że są dużo bardziej miękkie niż kiedyś, to jeszcze dodają dużo głębi samym bolidom – zarówno w kokpicie, jak i na zewnątrz.

Na widzów nie będziemy z reguły zwracać uwagi. I dobrze, bo nie są zbyt dobrze zrobieni.

Pamiętajcie, że te wszystkie dobroci, to efekt rozgrywki na mocnym pececie, a na konsolach PS5 i Xbox Series X/S będą one w znacznym stopniu ograniczone. Oznacza to, że konsolowcy nie zaznają dobrodziejstw ray tracingu w trakcie wyścigów, a jedynie przy powtórkach i przerywnikach filmowych. Z pewnością zauważycie też momenty, w których ray tracing „wskoczy”, to liczba klatek na sekundę spadnie wtedy na konsoli o 30-40%.

Czapki z głów – kierowcy i tory w końcu wyglądają lepiej

Osobom, które nie miały do tej pory styczności z serią może wydać się to kompletnie absurdalne, że w grze traktującej o Formule 1, wygląd i sylwetki kierowców były do tej pory traktowane dość po macoszemu. W F1 24 twarze wszystkich kierowców z obecnej stawki zostały zeskanowane od nowa i to widać. W oczy rzucają najbardziej zupełnie nowe włosy zawodników, które w F1 23 w zasadzie zawsze były ukryte… pod czapkami. Tak, dobrze widzicie, w F1 24 kierowcom zdjęto czapki, co spowodowało potężne różnice w ich wyglądzie. Każdy z nich ma teraz bardzo ładnie zrobione włosy. Jeśli myśleliście, że Ego Engine nie jest zdolny do generowania realistycznie wyglądających włosów, to byliście w błędzie. Po prostu z niewiadomych przyczyn dopiero teraz możemy oglądać je w pełnej okazałości.

WŁOSY! Panie, oni mają włosy! Choć i tak nie zobaczymy ich zbyt często, bo czapeczki nadal królują.

Same przebudowane modele kierowców są dużo lepsze niż chociażby rok temu. Poprawiono detale widoczne na skórze, mimikę i przede wszystkim nadano nieco życia oczom. Te ostatnie były wcześniej puste, nijakie i mocno psuły immersję, a teraz prezentują się całkiem nieźle. Choć to jeszcze nie poziom dopieszczenia twarzy znany z EA FC 24, to naprawdę widać postęp.

Podrasowania doczekały się także w końcu same tory, które przez kilka lat dość mocno stały w miejscu, jeśli chodzi o wygląd, jak i sam układ, który nie zawsze miał odzwierciedlenie w grach. W tym roku np. kultowe Silverstone z Wielkiej Brytanii i Spa z Belgii doczekały się sporego odświeżenia.

Deweloperzy z Codemasters wreszcie dostosowali tory tak, by wyglądały, jak w rzeczywistości i np. odsunęli bandy w tych miejscach, gdzie były za blisko, „zmienili” nawierzchnię na taką, której kolor i struktura bardziej odpowiadają rzeczywistości, a nawet zajęli się budynkami w tle, które wcześniej w ogóle nie przypominały prawdziwych odpowiedników. Jeśli obejrzycie wyścig w telewizji, to będziecie mieć dużą szansę na to, że tor w grze będzie wyglądać identycznie, jak w rzeczywistości.

Optymalizacja? Bardzo dobra

Seria F1 słynie z tego, że zazwyczaj bardzo dobrze działa nawet na słabszych sprzętach i posiadacze konsol zeszłej generacji czy bardziej wiekowych pecetów nie mają się o co martwić w przypadku F1 24. Jeśli chodziło Wam F1 23, to F1 24 także będzie działać.

Wspominałem już o „drewnianej” widowni?

Do zabawy na ustawieniach bardzo wysokich, w rozdzielczości 1080p (bez ray tracingu), w stałych 60 fpsach, wystarczy Wam karta graficzna pokroju GTX-a 1070. Żeby komfortowo bawić się z ray tracingiem, powinniście mieć w swoim pececie przynajmniej RTX-a 2070, ale wtedy nie podkręcicie wszystkich ustawień na maksa w 1080p.

Na mocnych, współczesnych pecetach gra nie sprawia żadnych problemów. Mój komputer wyposażony w RTX-a 4080, 32 GB RAM-u i procesor Intel i5-13600K utrzymywał stałe 144 klatki na sekundę w rozdzielczości 3440x1440, na ustawieniach ultra z ray tracingiem i DLSS-em w trybie jakości.

DLSS to jednak dość drażliwy temat w F1 24, bo bez niego gra wygląda po prostu gorzej, ma gorsze wygładzanie krawędzi, ale po jego włączeniu niestety widać czasami artefakty. W grze wyścigowej, gdzie szybkie tempo zabawy wymusza częste rozglądanie się, może to przeszkadzać, bo gdy spróbujecie się odwrócić w kierunku tylnego skrzydła, to często dostrzeżecie, że macie za sobą 10, albo 20 spojlerów, bo DLSS „nie nadąża” i powoduje, że obraz rozwarstwia się w taki zabawny sposób.

Gra umożliwia też odpalenie generowania klatek na kartach Nvidii z serii RTX 40 (DLSS Frame Generation), co przydaje się szczególnie w przypadku tych nieco słabszych układów, jak RTX 4050 czy RTX 4060, a także jeśli chcecie grać w 4K i 120 fpsach. Włączenie generatora klatek wraz z reflexem od Nvidii nie powoduje też zauważalnego wzrostu opóźnienia, co muszę zaliczyć na plus.

Grafika? Ok, ale chciałbym lepszej

Wspominałem wcześniej, że silnik Ego Engine został mocno podrasowany na potrzeby F1 24, ale widać też, że ma on swoje ograniczenia. Bardzo dobrze pokazują to elementy znajdujące się poza torem, które Codemasters próbowało w tym roku „urealnić”. O ile udało się im po poprawić bryły niektórych budynków czy zmienić układ toru, to już jakości tych elementów raczej nie można poprawić na obecnej generacji silnika.

Bezsprzecznie największymi gwiazdami show są tu bolidy i tory, które nadal plasują się w czołówce, jeśli chodzi o oprawę graficzną. Widok z kokpitu bolidu F1 w grze to coś, co pozwala poczuć się niemal, jak w środku prawdziwego bolidu, a dobrze wykonane tory z niezłymi teksturami tylko potęgują to uczucie. Fajnie, że w tym roku poprawiono fizykę i symulację opon, a także poprawiono animacje osadzania się na nich trawy, żwiru i brudu.

Wnętrze bolidu wygląda świetnie.

Immersja pogarsza się jednak, gdy gramy ze standardowej kamery telewizyjnej, zawieszonej nisko nad bolidem. Wtedy widzimy wszystkie niedociągnięcia i ograniczenia silnika. Wspominana wcześniej trawa jest na większości torów bardzo płaska, monolityczna i raczej nieciekawa.

Komicznie robi się, kiedy przejedziemy po tej „płaskiej” murawie. Na oponach widzimy pojedyncze źdźbła, których… nie ma na trawie znajdującej się przy torze. Kamienie, piasek i inne elementy znajdujące się blisko toru również nie prezentują się zbyt przekonująco. Najgorzej wyglądają jednak drzewa, publiczność i elementy znajdujące się nieco dalej od toru. Jasne, nie to jest najważniejsze w grach wyścigowych, ale niemal „kartonowe” drzewa w 2024 roku po prostu trochę nie przystoją.

Trawa jest realistyczna głównie na oponach.

Jest to tym dziwniejsze, że przecież F1 24 potrafi momentami zachwycić. Podczas wyścigów nocnych tytuł prezentuje się znakomicie, z dobrze dobranym oświetleniem, na telewizorze czy monitorze z HDR-em. Do zupełnie innej ligi wchodzimy, gdy mówimy o efektach pogodowych, które są znakomite. Tory w deszczu prezentują się świetnie, samochody bardzo dobrze rozrzucają krople wody za siebie i na boki, a tory schną i mokną naprawdę bardzo realistycznie i większość konkurencyjnych gier wyścigowych nie ma nawet namiastki tej doskonałości u siebie.

Masz Steam Decka? Nie pograsz!

Dużą zaletą poprzednich części serii F1 było to, że działały one bardzo dobrze nawet na słabszym sprzęcie. W przypadku F1 24 nie jest inaczej, bo wymagania sprzętowe są w zasadzie identyczne, więc posiadacze starszych pecetów czy laptopów do grania nie muszą bać się o wydajność. Gra zadziała także na konsolach przenośnych pokroju ROG Ally czy Lenovo Legion Go, ale… nie na Steam Decku. F1 24 posiada bowiem nowy system zabezpieczeń znany, jako EA Anticheat, który nie jest kompatybilny z Linuxem, a SteamOS to przecież Linux z krwi i kości.

Próbowałem wszystkich sztuczek, ale podobnie, jak w przypadku EA FC 24 nic nie mogłem zrobić. F1 24 nie zadziała na Steam Decku, chyba że… zainstalujecie na Decku Windowsa 10 lub 11. Wtedy gra będzie działać, ale jest to rozwiązanie dalekie od ideału.

Z informacji, które mogłem znaleźć na forach internetowych wynika, że EA nie planuje dodać wsparcia Anticheata dla Linuksa w najbliższym czasie, więc jeśli chcecie zagrać w F1 24 na Decku, to możecie to zrobić wyłącznie na Windowsie.

Rozgrywka w F1 2024

Choć w tej recenzji skupiałem się wyłącznie na technicznych aspektach gry, to muszę też dodać parę zdań na temat samej rozgrywki w F1 24, bo to niespodziewanie gorący temat. Jak wspominałem wcześniej, przed premierą miałem okazję porozmawiać z twórcami o F1 24 i dowiedziałem się, że znacznie przebudowane zostaną systemy zawieszenia, fizyki opon i samo sterowanie. Wszystko po to, by jeździło się bardziej realistycznie i po prostu lepiej.

Niestety w rzeczywistości okazało się to małą katastrofą. Bolidy zaczęły się niekontrolowanie ślizgać zarówno na dohamowaniu, jak i podczas przyspieszania, niezależnie od użytej mieszanki opon. Podczas deszczu w zasadzie nie dało się używać gazu, bo nawet na prostej, po rozpędzeniu się, bolidy się obracały. Podczas szybkich zakrętów nowe zawieszenie powodowało, że zamiast płynnej jazdy pojazdy „skakały” i poruszały się bardzo niepewnie, bez oczekiwanej powtarzalności.

Kolejna fotka z deszczu? Tak, bo wygląda świetnie.

Problemów było na tyle dużo, że twórcy kilka dni po premierze wypuścili dużego patcha, który poprawił sterowanie do tego stopnia, że teraz da się w F1 24 grać, ale do ideału nadal jeszcze sporo brakuje. Gracze ciągle skarżą się na dużą ilość błędów, które popełnia AI, na to, że kierowcy AI mają nadludzko wysoką prędkość na prostych, nawet w kiepskich bolidach czy na to, że wyścigi na deszczu zaczynają się w oponach na suchy tor, czego nie da się zmienić.

Dość dobrze prezentuje się za to nowy system zużycia opon, który powoduje, że reagują one bardziej realistycznie na to, co dzieje się na torze. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że w wyniku zbyt agresywnej jazdy kompletnie niszczyłem ogumienie po lewej stronie bolidu, a po prawej prawie wcale. Takie rzeczy były ekstremalnie rzadkie w F1 23, a tutaj dodają ciekawy element strategiczny w postaci zarządzania oponami.

Dość rozczarowująco prezentują się także same tryby gry, bo nie dostaliśmy nowej części fabularnej kampanii Braking Point, a pojedyncze wyścigi nadal są „schowane” w F1 World. Na szczęście sporo pozytywnych zmian dotknęło tryb kariery, który nie dość, że pozwala w końcu na zabawę prawdziwym kierowcą F1, F2 lub legendą F1 z przeszłości, to jeszcze dostał sporo mniejszych dodatków uatrakcyjniających zabawę. Jeśli bawicie się głównie solo lub ze znajomym w karierze, to będziecie naprawdę zadowoleni. Jeśli jeździcie głównie online, to tutaj niestety F1 24 będzie bardziej rozczarowujące.

Podsumowanie? F1 2024 to edycja na przeczekanie

Jak sami widzicie, F1 24 to takie trochę wydanie, które ma zadowolić fanów serii na tyle, by dotrwali do przyszłego roku. Nie jest źle, ale nie wiem czy z czystym sumieniem mogę polecić Wam zakup, jeśli nie jesteście hardkorowymi fanami F1 (jeśli tak, to pewnie już kupiliście F1 24). Ja bawię się z F1 24 bardzo dobrze, ale już od dłuższego czasu nie nastawiałem się na to, że w tym roku zobaczę jakieś większe zmiany. Jeśli miałbym natomiast bawić się w przewidywanie przyszłości, to moim zdaniem czas na większe innowacje lub wręcz rewolucje przyjdzie przy okazji premiery F1 26, bo to właśnie wtedy w samej Formule 1 nastąpi ogromna rewolucja. Dostaniemy nowe silniki, mniejsze bolidy, pożegnamy DRS i mamy wkroczyć w zupełnie nową erę ścigania, a na razie jesteśmy trochę w takim okresie przejściowym i dość podobnie wygląda to w przypadku serii gier F1 od EA.

POWIĄZANE TEMATY: gaming testy wydajności

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

Ile kosztuje dziś PS3? Cena PlayStation 3 w 2024 roku

Ile kosztuje dziś PS3? Cena PlayStation 3 w 2024 roku

Temu - aplikacja po polsku. Skąd pobrać Temu i jak ustawić polski język?

Temu - aplikacja po polsku. Skąd pobrać Temu i jak ustawić polski język?

Sztuczna inteligencja dostępna dla nastolatków. Google pozwoli uczniom na korzystanie z Gemini

Sztuczna inteligencja dostępna dla nastolatków. Google pozwoli uczniom na korzystanie z Gemini

Unia Europejska twierdzi, że polityka Apple narusza ustawę o rynkach cyfrowych

Unia Europejska twierdzi, że polityka Apple narusza ustawę o rynkach cyfrowych

Boeing z coraz większymi problemami. Firmie przyglądają się prokuratorzy

Boeing z coraz większymi problemami. Firmie przyglądają się prokuratorzy