Każdego dnia wąsaty hydraulik budził mnie swoim słodkim głosem. Testujemy Nintendo Sound Clock Alarmo

Nintendo Sound Clock Alarmo nie jest sprzętem rewolucyjnym, ale dobrze wycelowanym gadżetem do szerokiej grupy docelowej. Dla fanów Nintendo to przyjemny dodatek do kolekcji, a młodsi gracze mogą budzić się z nim zamiast smartfona. Ma jednak jedną wadę.

tech
Mikołaj Łaszkiewicz2 maja 2025
1

Kiedy dostałem od polskiego dystrybutora Nintendo możliwość przetestowania Nintendo Sound Clock Alarmo, to nie wahałem się ani chwili. W końcu internet jakiś czas temu absolutnie oszalał, gdy zamiast Switcha 2, Nintendo zapowiedziało… budzik. W sumie to pewnie nie byłby tak gorący temat, gdyby nie fakt, że kosztuje on na zachodzie 100 euro, a w chwili pisania tego tekstu można go kupić w Polsce za 399 złotych w większości sklepów z elektroniką.

Zanim przejdziemy do właściwej recenzji, to muszę się Wam przyznać, iż nie sądziłem, że taki tekst będę mógł napisać na poważnie. No w końcu mówimy tu o budziku za 400 złotych, który w dobie smartfonów raczej nie powinien mieć sensu, a jako zabawka dla dzieci ma jednak raczej za mało funkcji. Po kilku tygodniach i wielu wspólnych pobudkach zrozumiałem jednak, że Alarmo może mieć sens, ale tylko dla niektórych z Was.

Budzik nie tylko dla największych fanów Nintendo

Część z Was może się zdziwić, ale istnieje taka nisza, jak smart-budziki, które poza oczywistą funkcją budzenia mają jeszcze całą masę innych opcji, głównie dublujących rozwiązania ze smartfonów. Taki sprzęt potrafi Was obudzić, potem pokazać, albo nawet powiedzieć Wasz plan dnia, pogodę czy wyświetlić informację o nowych mailach. Myślę, że takie sprzęty mają za zadanie przede wszystkim oderwać nas nieco od smartfonów i zniwelować nawyk sięgania po nie, jako pierwszej czynności z rana.

Nintendo Sound Clock Alarmo znajduje się w dziwnym miejscu. Podobnie, jak konsole i gry Nintendo, Alarmo kroczy własną (choć dość specyficzną) ścieżką. Widzicie, Alarmo nie jest dla każdego, to gadżet dla fanów Nintendo i to raczej tych młodszych niż starszych (choć nikogo nie wykluczam).

Źródło: Fotografia własna.

Alarmo jest wykonane naprawdę solidnie i widać, że to nie jest zabawka, która rozleci się po kilku tygodniach. Budzik wykonano z czerwonego plastiku, który jest przyjemny w dotyku oraz budzi nieodzowne skojarzenia z grami z serii Mario. Od początku widać też, że został zrobiony z myślą o młodszym odbiorcy, który będzie zadowolony z dużej interaktywności. Wszystkie akcje (ustawianie alarmów, tarcz zegara itp.) wykonuje się za pomocą obrotowego „grzybka” znajdującego się na górze budzika. Co najważniejsze, obracanie go jest przyjemne, nie stawia oporów i ma wbudowane podświetlenie, więc to także pewien plus.

Dodatkowo wyposażono go w dwa klawisze, które służą do szybszego przechodzenia po menu lub cofania. Na samym środku Alarmo znajduje się niewielki, prostokątny wyświetlacz, który pokazuje czas i służy do obsługi budzika. Jest niezłej jakości, choć ma niską rozdzielczość i dość mocno świeci się w ciemności z racji na to, że to zwykły panel LCD, a nie np. OLED. Kolory są jednak całkiem ładne i wszystko jest czytelne, więc nie mam tu za bardzo na co narzekać.

Jak wstawać, to z Alarmo

A jak sprawdza się w tym, do czego zostało stworzone, czyli budzeniu nas z rana? Cóż, żeby to określić, to poza własnymi doświadczeniami, „zatrudniłem” do małego eksperymentu asystentkę – moją 14-letnią siostrę, która bardzo lubi gry Nintendo, w szczególności Animal Crossing i Mario Karta.

Używała budzika jako głównego „sprzętu budzącego” do szkoły, zamiast smartfona. Generalnie z jej obserwacji wynika, że Alarmo spełnia swoją rolę dość dobrze. Przede wszystkim budzenie się z nim jest przyjemne. Może to zabrzmi zabawnie, ale to zupełnie inne doświadczenie niż wstawanie rano z telefonem, że na jego dźwięk trzeba zwlec się z łóżka i obudzić. Alarmo dodaje pobudce odrobinę rozrywki i wesołego nastroju, no bo przyznacie, chyba że lepiej usłyszeć rano dźwięki z ulubionej gry niż losowy alarm z Androida czy iOS-a. Poza tym wydaje mi się, że rodzice wolą, żeby ich dziecko budziło się przy budziku, a nie smartfonie, bo dzięki temu jest szansa, że odruch sięgania po telefon z samego rana nie będzie tak oczywisty i łatwy.

Źródło: Fotografia własna.

Moja siostra zwróciła też uwagę na to, że nie zawsze udawało się jej uśpić lub wyłączyć Alarmo za pomocą gestów. Kilka razy zdarzyło się, że gdy wstała z łóżka, to budzik tego nie rozpoznał i musiała wyłączyć go ręcznie. Budzik ma bowiem ciekawą funkcję rozpoznawania naszego położenia. Wystarczy położyć go przy łóżku, ustawić w odległości około pół metra od niego, w taki sposób, by widział nasze całe ciało na leżąco i bum, gotowe. Alarmo za pomocą czujnika ruchu powinno rozpoznawać, kiedy wstajecie i automatycznie wyłączać wtedy budzik. Niestety, jak pokazała praktyka, to nie zawsze działa, ale zawsze można wyłączyć go wciskając grzybek.

Sam też spróbowałem budzić się z Alarmo i miałem podobne odczucia – fizyczny budzik, którego trzeba dotknąć lub aktywować gestem, to zupełnie inna para kaloszy niż leżący obok łóżka smartfon. Zauważyłem też, że faktycznie rzadziej sięgałem po smartfona, bo po prostu wstawałem z budzikiem i nie ciągnęło mnie, do odblokowania telefonu po otwarciu oczu. Mi się to podoba, ale zakładam, że to bardzo mocno zależy od Waszych preferencji, bo jeśli nie czujecie jakiegoś większego przywiązania do gier i postaci z gier Nintendo, to jest szansa, że nie poczujecie tego efektu nostalgii czy po prostu fajnego rozszerzenia ulubionego uniwersum.

Od razu uprzedzam Was, że wiem, można sobie samemu wyciąć i ściągnąć fragmenty soundtracków z gier, potem ustawić w telefonie na budzik, ale tu nie o to chodzi. Cała „magia” polega na tym, że kiedy usłyszycie dźwięk alarmu, to na ekranie widzicie Mario, Linka czy Pikminy, a dezaktywujecie go gestem lub wciśnięciem przycisku.

Budzik bez baterii, to skandalicznie zła decyzja

To zdecydowanie największy minus Alarmo i nie ma co ukrywać, że dla niektórych z Was pewnie będzie języczkiem u wagi podczas decyzji o zakupie bądź odpuszczeniu sobie go. Otóż Alarmo… nie ma wbudowanej baterii. Oznacza to, że musi być stale podłączone do prądu za pomocą kabla USB-C. Przyznam szczerze, że byłem w szoku, kiedy wyjąłem budzik z pudełka i poczułem, jak lekki jest. Nie wierzyłem, że można sprzedać budzik bez akumulatora w środku, no bo przecież, co w sytuacji, gdy np. rano nie będziecie mieli prądu w domu? No niestety, w takim przypadku Alarmo Was nie obudzi.

Źródło: Fotografia własna.

Tutaj smartfony mają gigantyczną przewagę, bo po prostu niezależnie od tego czy prąd jest, czy go nie ma, zawsze Was obudzą. Ponadto Alarmo przez brak zasilania raczej nie weźmiecie ze sobą na kemping, nie będziecie go przenosić pomiędzy pokojami czy zabierać ze sobą, bo nie zawsze będziecie mieli pod ręką wygodnie umiejscowione gniazdko.

Takie rozwiązanie sprawia też, że odpowiednie umiejscowienie Alarmo w pokoju przy łóżku może być dość problematyczne, szczególnie jeśli w pokoju jest mało gniazdek. Dołączony kabel nie jest za długi, a na dodatek w zestawie nie znajdziecie… ładowarki. Tak, dobrze czytacie, „kostkę” zasilającą musicie dokupić osobno.

Alarmo na plus i na minus

No dobrze, skoro wiemy już, że Alarmo faktycznie działa i potrafi obudzić (ale tylko, jeśli jest podłączone do prądu), to warto zerknąć na to, co jeszcze potrafi, jakie ma jeszcze unikalne funkcje.

Przede wszystkim całkiem dobrze działa monitorowanie snu i ruchu. Dzięki tej funkcji można w osobnym okienku podglądać sobie swoje statystyki spania z danego tygodnia, moment budzenia się, a także aktywności w ciągu dnia, bo Alarmo widzi też, ile czasu spędzamy w jego zasięgu w ciągu dnia. Miły bonus.

Fajnie też, że budzik jest w pewnym sensie inteligentny, czyli ma połączenie z internetem oraz pozwala na pewną dozę dostosowywania doświadczenia do swoich potrzeb. Na różne dni tygodnia można ustawić różne godziny alarmów, więc nie trzeba codziennie ustawiać ich od nowa na następny dzień. Dzięki wspomnianemu wcześniej połączeniu z siecią poprzez Wi-Fi możecie także pobierać więcej alarmów w aktualizacjach. W trakcie testów wyszły dwie aktualizacje, które dodały kilka nowych motywów budzenia.

Źródło: Fotografia własna.

Dość neutralnie wypadło za to „Hourly chime”, czyli funkcja polegająca na wydawaniu dźwięku o pełnej godzinie. Jest ich dość mało, więc szybko stają się powtarzalne. Rozumiem jednak, że to miły dodatek, a nie główna zaleta Alarmo, więc nie mam do hourly chime specjalnych zastrzeżeń.

Jeśli chodzi o wady, które rzuciły mi się w oczy dopiero po chwili korzystania z Alarmo, to na pewno dość dziwnie wygląda fakt, że choć można ustawiać codziennie inny alarm, to można zrobić to tylko jeden raz. Alarmo nie daje Wam możliwości ustawienia 2-3 czy więcej alarmów jednego dnia i jeśli chce się to zrobić, to trzeba manualnie za każdym razem ustawiać nowy budzik na inną godzinę.

Chciałbym też mieć możliwość łatwego wciśnięcia drzemki jakimś przyciskiem, bo Alarmo daje możliwość uśpienia budzika gestami, ale nie przyciskiem. Wciśnięcie „grzybka” powoduje wyłączenie alarmu.

Alarmo oferuje także „Sleepy sounds”, czyli z założenia uspokajające dźwięki, które włączają się o określonej godzinie i grają przez kilkanaście minut do snu. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że są one mało usypiające, a raczej dość wysokie oraz zbyt drażniące, żeby pomogły w zasypianiu. Pomysł fajny, ale chyba wymaga dopracowania i zmiany dźwięków w aktualizacji.

Fani mogą kupić, reszta niekoniecznie

Wydaje mi się, że Nintendo dość dobrze wiedziało już na etapie projektu, że Alarmo to nie będzie gadżet dla każdego, a raczej dla największych fanów marki. Potrafię sobie też wyobrazić, że taki smart – budzik, to fajny prezent urodzinowy czy gwiazdkowy dla bliskiej osoby lub dziecka, ot gadżet, jakich pełno, z tym że ten pochodzi oficjalnie od Nintendo.

Nie mogę się jednak pogodzić z tym, że Alarmo musi być podłączone do prądu, bo to strasznie zmienia odbiór sprzętu w moich oczach. Uważam, że wielu rodziców może po prostu nie chcieć w pokojach swoich dzieci sprzętu stale podłączonego do gniazdka, z różnych względów. W moim przypadku było to po prostu dość niewygodne, gdyż przy łóżku mam dwa gniazdka, które są zasłonięte wysoką szafką i ciężko było mi podłączyć i ustawić Alarmo tak, żeby działało w optymalny sposób – z wykrywaniem ruchu i innymi bajerami.

Myślę, że w gruncie rzeczy użytkownik Alarmo będzie ze swojego budzika zadowolony, bo na każdym kroku widać i czuć tutaj atmosferę typową dla gier wielkiego N. Trzeba tylko pamiętać o jego ograniczeniach. No i o cenie – 400 złotych, to nie jest jednak mało.

POWIĄZANE TEMATY: tech gadżety Nintendo test sprzętu

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

Pokonuje 3 razy droższe modele Razera w jednym względzie. Ta myszka jest nową gwiazdą

Pokonuje 3 razy droższe modele Razera w jednym względzie. Ta myszka jest nową gwiazdą

Historia smartfonów LG powoli dobiega końca. Już wkrótce nie będzie można aktualizować oprogramowania

Historia smartfonów LG powoli dobiega końca. Już wkrótce nie będzie można aktualizować oprogramowania

Galaxy Z Flip 7 może otrzymać procesor Exynos 2500. Decyzja ma wynikać z kwestii finansowych

Galaxy Z Flip 7 może otrzymać procesor Exynos 2500. Decyzja ma wynikać z kwestii finansowych

Za konsole Xbox zapłacimy więcej. Microsoft poinformował o podwyżkach cen

Za konsole Xbox zapłacimy więcej. Microsoft poinformował o podwyżkach cen

Nowa karta graficzna jest pierwszą, która posiada czujnik czegoś, co kiedyś było nieistotne

Nowa karta graficzna jest pierwszą, która posiada czujnik czegoś, co kiedyś było nieistotne