To całkiem niezłe słuchawki z ANC, ale mają kilka poważnych problemów. Recenzja Huawei FreeBuds 6i

Huawei wypuścił kolejną odsłonę słuchawek o designie inspirowanym topowymi produktami od Apple, jednak w dużo przystępniejszej cenie. Mamy ANC, niezłą cenę i przyjemne sterowanie, nie obyło się jednak bez kilku wpadek.

mobile
Konrad Sarzyński4 lipca 2024
2

Huawei rozpoczął niedawno sprzedaż kolejnej wersji popularnych słuchawek bezprzewodowych z ANC – Huawei Freebuds 6i. Następca modelu Freebuds 5i kusi dość atrakcyjną ceną (ok. 400 złotych) i designem przypominającym znacznie droższe modele, choć ustępując im zarówno pod względem jakości dźwięku, jak i komfortu użytkowania.

Słuchawki za około 400 złotych powinny oferować zadowalającą jakość dźwięku, choć może to być okupione czasem różnymi kompromisami. W przypadku Huawei Freebuds 6i najbardziej cieszy ANC, które działa i potrafi pomóc w hałaśliwych miejscach.

Cała reszta okazała się być dość przeciętna. To bardzo zachowawcze, neutralne słuchawki, które oferują nawet niezłą jakość dźwięku w swoim przedziale cenowych. Mogą jednak nie być zbyt wygodne przy długim noszeniu, a użytkownicy smartfonów z Androidem będą musieli wykonać kilka dodatkowych czynności, żeby dostać się do wszystkich opcji, bo aplikacji w oficjalnym sklepie po prostu nie ma.

Klasyczny, biały design znajdzie pewnie swoich fanów. A szukającym nieco więcej szaleństwa spodoba się pewnie wariant fioletowy. Źródło: Huawei. - To całkiem niezłe słuchawki z ANC, ale mają kilka poważnych problemów. Recenzja Huawei Freebuds 6i - wiadomość - 2024-07-04
Klasyczny, biały design znajdzie pewnie swoich fanów. A szukającym nieco więcej szaleństwa spodoba się pewnie wariant fioletowy. Źródło: Huawei.

Huawei Freebuds 6i celuje w bycie „codziennymi” słuchawkami, które skuszą kupujących designem i oferowanymi funkcjami w niewygórowanej cenie. Tylko czy suma drobnych i większych problemów nie przeważy na niekorzyść tego modelu? I czy praktyka wypada równie dobrze, co sama specyfikacja?

PLUSY:
  1. niezła jakość dźwięku jak na ten segment cenowy;
  2. bezproblemowe łączenie przez Bluetooth;
  3. intuicyjne sterowanie;
  4. obecność ANC.
MINUSY:
  1. niskiej jakości mikrofon;
  2. etui bardzo łatwo się rysuje;
  3. niezbyt pewnie „siedzą” w uszach;
  4. bardzo niesatysfakcjonujący bas;
  5. LDAC domyślnie wyłączony;
  6. aplikacja dostępna tylko na iOS i HarmonyOS, na Androidzie trzeba się nieco nagimnastykować.

Zawartość opakowania

W opakowaniu znajdziemy typowy zestaw dla bezprzewodowych słuchawek – Huawei FreeBuds 6i wraz z etui ładującym, 3 rozmiary końcówek (zamontowane w rozmiarze średnim, pozostałe w osobnych woreczkach) oraz kabel USB-A – USB-C.

Zawartość opakowania? Standard bez zbędnych wodotrysków.Źródło: fotografia własna.

Huawei FreeBuds 6i– specyfikacja

Poniżej znajdują się najważniejsze cechy słuchawek Huawei FreeBuds 6i. Szczegółowa specyfikacja techniczna jest dostępna na stronie producenta.

rodzaj słuchawek:

dokanałowe

średnica przetworników:

11 mm

pasmo przenoszenia (Bluetooth):

14 – 40 000 Hz

mikrofon:

potrójny w każdej słuchawce, z tłumieniem dźwięków

czas ładowania:

40 minut (słuchawki), 1 godzina (etui)

czas pracy z ANC

5 godzin

czas pracy z ANC (łącznie z etui)

20 godzin

czas pracy bez ANC

8 godzin

czas pracy bez ANC (łącznie z etui)

35 godzin

Bluetooth

wersja 5.3

obsługiwane kodeki

SBC, AAC, LDAC, L2HC 2.0

waga:

2x 5,4 g (słuchawki), 34 g (etui)

Jakość wykonania i pierwsze wrażenia

Etui bardzo przypomina produkty Apple – jest w błyszczącym białym kolorze i dość śliskie. Sprawia solidne wrażenie i jest stosunkowo płaskie, przez co powinno zmieścić się do kieszeni i zbytnio jej nie wypychać. Niestety zastosowany materiał jest niesamowicie podatny na zarysowania i już po dwóch tygodniach regularnego używania widoczne są na nim ryski, a z tyłu wyraźne przetarcia w miejscu, w którym dotyka powierzchni po odłożeniu.

Same słuchawki również mają design zbliżony do produktów Apple, w tym zwłaszcza AirPods Pro 1 i 2. Mamy zatem białe słuchawki dokanałowe z wystającymi patyczkami. Jest to dość klasyczny wygląd i kształt i choć osobiście w ostatnim czasie coraz bardziej przekonuję się do bardziej dyskretnych „pchełek” w ciemnych kolorach i bez żadnych wystających elementów, trudno pod względem wizualnym im cokolwiek zarzucić.

Do testów trafiły do nas słuchawki w kolorze białym, przez co porównanie do sprzętów Apple nasuwa się niemal automatycznie. W ofercie dostępne są także wersje w kolorze czarnym i fioletowym. Czarne będą pewnie najlepsze dla poszukujących bardziej stonowanego designu, fioletowe zaś, dzięki swojemu perłowemu wykończeniu, skuszą tych pragnących się dodatkowo wyróżnić.

Niby leżą dobrze, ale jechać na rowerze bym się w nich nie odważył.Źródło: fotografia własna.

Komfort użytkowania jest poprawny, jednak zdecydowanie nie wybitny. Słuchawki stosunkowo łatwo założyć i dość dobrze leżą, jednak po dłuższym używaniu zaczynają czasem doskwierać. Nie zawsze też umiałem znaleźć komfortowe ułożenie i z reguły cały czas byłem świadomy ich obecności. To jednak kwestia bardzo indywidualna i bezpośrednio zależna od kształtu naszego ucha i przyzwyczajeń.

Stabilność słuchawek po założeniu wzbudziła we mnie pewien niepokój. Raczej same z siebie nie wypadną z ucha jak niektóre modele douszne, jednak nie czułem się całkowicie pewnie i w czasie spaceru z reguły co jakiś czas je poprawiałem, bo miałem wrażenie, że przy szybszych ruchach czy pochylaniu się niebezpiecznie zmieniają pozycję i mogą ostatecznie wyślizgnąć się z ucha.

Może to kwestia śliskiego tworzywa, ale słuchawki nie zawsze stabilnie „siedzą” w uchu.Źródło: fotografia własna.

Pierwsze wrażenia z użytkowania są bardzo pozytywne. Wszystko działa sprawnie i bezproblemowo – zarówno łączenie z urządzeniami, jak i reakcja na dotyk, a także czujniki odpowiedzialne za wykrywanie pozycji słuchawek w uszach. Domyślnie wyciągnięcie słuchawek z uszu od razu powoduje wstrzymanie odtwarzania, a ponowne ich włożenie wznowienie, co także działa dość sprawnie. Opcję tę oczywiście możemy dostosować w aplikacji.

Dźwięk – poprawny, momentami zadowalający

Huawei FreeBuds 6i pozwolą dość komfortowo posłuchać muzyki nawet w głośnym otoczeniu, jednak nie jest to model przeznaczony dla dźwiękowych purystów, na co zresztą wskazuje już sam segment cenowy, w którym się znajdują.

Otrzymujemy dość przyjemne brzmienie do codziennego słuchania muzyki, choć nieco płaskie i z mało zaznaczonym basem. Ten ostatni rozczarowuje nawet po podbiciu, kiedy to zaczyna brzmieć po prostu sztucznie. To zdecydowanie nie jest model dla podkręcających bas na maksimum ani dla lubiących nieco podbić dół.

Słuchawki najlepiej sprawdzają się do około 60% głośności, co wystarczało mi nawet w zatłoczonych wagonach i w centrach handlowych. Wyżej czuć już budżetowość – dźwięk zaczyna się rozjeżdżać, wysokie tony stają się piskliwe, a bas gdzieś znika. A im wyżej wędrujemy z głośnością, tym bardziej całość przemienia się w dźwiękową mielonkę, w której coraz trudniej rozróżnić poszczególne instrumenty i detale.

Przykładowo, odtwarzając Toss a Coin to Your Witcher (cover Skar) na głośności około 80% nie bardzo już wiedziałem, co się dzieje. Podobnie z basem – jeżeli niżej jeszcze jest obecny i może dawać jakieś nadzieje, to bardzo boleśnie wyszło, że był to blef i po podkręceniu głośności tracimy go bezpowrotnie. Opisane wrażenia dotyczą jednak głośności wykraczającej poza poziom normalnego użytkowania i mogącej uszkodzić słuch przy dłuższym użytkowaniu.

Do słuchania muzyki w pracy czy w trakcie robienia czegoś innego, jakość dźwięku będzie wystarczająca.Źródło: fotografia własna.

Jeżeli będziemy trzymać się niższej głośności, jest dużo lepiej, choć wciąż nie wybitnie. A wbudowane presety niewiele wnoszą, bardzo delikatnie modyfikując dźwięk. Poza standardowymi trybami z podbitym basem czy uwydatnieniem mowy, dostajemy także tryb „Symfonia”. Odtworzyłem więc Paint it Black Wednesday Addams i zupełnie szczerze – różnice pomiędzy domyślnym i symfonicznym brzmieniem są tak subtelne, że niemal niezauważalne. A gdy już jesteśmy przy tym utworze – brakuje tam mocy w niskich tonach, za to te najwyższe wchodzą w kulminacyjnym momencie w nieco nieprzyjemną piskliwość. To nie są high-endowe słuchawki i słychać to w bardziej wymagających fragmentach.

Za basem, który uciekł z miejsca zdarzenia, tęskniłem także słuchając Who’s Ready for Tommorow z Cyberpunka 2077. To jeden z tych utworów, w których niskie dźwięki stanowią przeciwwagę i stabilizują cały utwór, a tu wszystko nam się jakoś tak dziwnie rozpada i zaczyna skrzeczeć jak na głośniku smartfona.

Jeżeli sięgniemy jednak po utwory z mainstreamu o mniej przerysowanych cechach, np. greedy Tate McRae, wówczas efekty są już lepsze i bez specjalnego wsłuchiwania się w dźwięk nie bardzo jest się do czego przyczepić. Ot, gra przyjemnie i zgodnie z tym, czego możemy się spodziewać na sprzęcie w tym przedziale cenowym.

Ach, tyle o jakości, a ani słowa o obsłudze LDAC? To nie przypadek, bo po prostu nie byłem w stanie tego sprawdzić. Słuchawki wykorzystują po połączeniu z urządzeniami na Androidzie AAC i aby to zmienić, musimy zmienić ustawienie w aplikacji. Jeśli jej, tak jak ja, nie zainstalujemy, skazani jesteśmy na niższą jakość dźwięku. O aplikacji będzie jednak kawałek niżej.

ANC – działa, ale to nie jest najlepszy system w branży

Największą zaletą ANC jest sama jego obecność. Faktycznie działa i jest w stanie pomóc w sytuacjach, w których potrzebujemy ograniczyć dźwięki z otoczenia, jednak nie na pewno nie jest to najlepszy system na rynku. Redukcja hałasu wydaje się być nieco mniejsza niż u konkurencji. W zatłoczonej komunikacji miejskiej jesteśmy w stanie złapać trochę spokoju, ale niektóre dźwięki będą się przebijać wyraźnie bardziej od innych, nie ma też mowy o pełnym odcięciu się od otoczenia.

ANC we FreeBuds 6i może być wyłączone, włączone lub pracować w trybie „świadomości”, czyli przekazywania dźwięków z zewnątrz. Ten ostatni tryb sprawdza się zdecydowanie najgorzej, bo dźwięki (np. nasi rozmówcy, skrzypiący parkiet pod nogami) są zniekształceni i brzmią jak w trakcie rozmowy przez telefon. Wystarczy w czasie wizyty w sklepie czy do odsłuchania komunikatu na dworcu, ale nie da zbyt dużo radości.

Mikrofon to największe rozczarowanie

Mikrofon rozczarowuje. Daje efekty podobne do korzystania z trybu głośnomówiącego – jesteśmy słyszani jakby z oddali, przytłumieni i zniekształceni. Rozmówcy bez trudu nas zrozumieją, jednak na pewno nie zachwycą się jakością dźwięku.

W codziennych, krótszych rozmowach, zamawianiu pizzy czy umawianiu się na spotkanie, mikrofon nie powinien nam w żaden sposób przeszkadzać i z powodzeniem możemy korzystać ze słuchawek zarówno do słuchania muzyki, jak i wykonywania połączeń. Jeśli jednak miałbym używać ich do regularnych spotkań w pracy, mógłbym irytować współpracowników i wyraźnie odstawać jakością głosu od osób używających słuchawek z lepszymi mikrofonami.

W słuchawkach dokanałowych skonstruowanie dobrego mikrofonu to często wyzwanie, tu jednak nie mamy do czynienia z typowymi „pchełkami”, ale z uszu wystaje nam kilka podłużny fragment obudowy, co teoretycznie dawało nadzieję na uzyskanie lepszego efektu. Niestety, nie udało się.

Aplikacja? Jaka aplikacja?

Aplikacja Huawei AI Life to mój największy zawód w słuchawkach FreeBuds 6i, choć nie dla każdego tak musi być. Słuchawki testowałem korzystając ze smartfonów pracujących na iOS i Androidzie, a także na PC z Windowsem 11. Pełną kontrolę nad urządzeniem mamy właściwie tylko na iPhonie i sprzętach Huawei. Chyba, że jesteśmy gotowi na trochę zabawy.

Jak w przypadku wielu współczesnych słuchawek, Huawei FreeBuds 6i oferuje podstawowe sterowanie bez dodatkowego oprogramowania. Stukając lub przytrzymując palec na słuchawkach jesteśmy w stanie zmienić utwór, zatrzymać odtwarzanie czy wybrać tryb ANC. Szczegóły dotyczące naładowania, profile dźwięku czy bardziej zaawansowane ustawienia wymagają użycia aplikacji.

Zainstalowanie aplikacji na sprzęcie z Androidem to trochę gimnastyki. Nie oferuje ona też zbyt wiele.Źródło: aplikacja Huawei AI Life.

Smartfon z Androidem? No to mamy problem.

Aby zainstalować aplikację na smartfonie z Androidem, konieczne będzie wgranie jej spoza oficjalnego sklepu. Możemy pobrać Huawei AppGallery, czyli sklep z aplikacjami chińskiego producenta, a następnie z niego zainstalować najnowszą wersję Huawei AI Life lub wykorzystać plik APK, który ściągniemy z sieci.

Zwłaszcza ten pierwszy sposób nie powinien stanowić wyzwania nawet dla mniej obeznanych w technologii użytkowników, jednak nie każdemu może to odpowiadać chociażby ze względów bezpieczeństwa. O ile oficjalna aplikacja Huawei raczej sama w sobie nie stanowi zagrożenia, o tyle tzw. sideloading co do zasady może być ryzykowny. Ściągając aplikacje z nieznanych źródeł możemy narazić nasz sprzęt, a co za tym idzie, również dane, które na nim przechowujemy.

Na potrzeby testów nie zainstalowałem aplikacji, ponieważ na prywatnym urządzeniu mam jedynie oprogramowanie z oficjalnego Sklepu Play. Ustawienia wciąż mogłem zmieniać na iPhonie, podobnie jak podejrzeć i nauczyć się gestów do sterowania słuchawkami. To, co jednak straciłem, to możliwość zmiany kodeka na LDAC przy połączeniu z moim smartfonem z Androidem czy możliwość zmiany ustawień dźwięku bezpośrednio na urządzeniu, na którym słucham muzyki. Słuchawki straciły więc na sprzęcie z Androidem zarówno na jakości dźwięku, jak i na funkcjonalności.

Aplikacja Huawei AI Life jest dostępna w oficjalnym sklepie App Store na iOS oraz w AppGallery na smartfonach Huawei, przez co korzystanie ze słuchawek na sprzętach tych dwóch marek jest bezproblemowe. Sama instalacja przebiega szybko, słuchawki są też od razu rozpoznawane.

W aplikacji znajdziemy standardowy zestaw narzędzi do zarządzania słuchawkami. Włączymy ANC, ustawimy efekty dźwiękowe (czyli domyślne profile dźwięku, np. „poprawa basów” czy „głosy”), a także zaktualizujemy oprogramowanie czy sprawdzimy dopasowanie wybranych przez nas wkładek.

Poszczególne narzędzia działają poprawnie i właściwie jedynym mankamentem były dla mnie bardzo zachowawcze profile dźwięku. Podbicie basu czy wyeksponowanie dźwięki (przydatne zwłaszcza w podcastach) daje bardzo subtelny efekt i jeżeli chcemy czegoś bardziej zdecydowanego, konieczne będzie stworzenie dodatkowego profilu i pobawienie się nieco suwakami.

Huawei FreeBuds 6i – podsumowanie

Huawei FreeBuds 6i to całkiem dobre słuchawki ogólnego przeznaczenia ze średniej półki cenowej. Rozczarowują nieco brakiem pazura w dźwięku i wygląda jakby ktoś zapomniał spakować do nich bas, ale ewentualne braki nadrabiają niezłym ANC jak za takie pieniądze.

Problemy z dostępnością aplikacji na urządzeniach z Androidem i wysiłek, jaki trzeba włożyć by uzyskać bardzo proste narzędzie do zarządzania słuchawkami powodują jednak, że trudno ocenić mi pozytywnie ten model, jeśli zamierzamy korzystać z nich głównie na smartfonie z tym systemem.

To bardzo indywidualna kwestia, ale miałem uczucie, że słuchawki niezbyt pewnie leżą i przy gwałtowniejszych ruchach mogą się wyślizgnąć z ucha, choć może to tylko wrażenie, bo nigdy same z siebie mi nie wypadły.

Czy zatem warto kupić Huawei FreeBuds 6i? To zależy. Jeżeli korzystasz z urządzenia z systemem od Apple lub Huawei albo sideloading na Androidzie nie jest problemem – Huawei FreeBuds 6i to niezła opcja do rozważenia. Jeśli jednak masz smartfona z Androidem i oczekujesz, że wyjmiesz sprzęt z pudełka i po prostu będzie działał z pełną funkcjonalnością – tu będzie z tym problem.

Sprzęt do testów dostarczył Huawei.

Konrad Sarzyński

Konrad Sarzyński

Od dziecka lubił pisać i zawsze marzył o własnej książce. Nie spodziewał się tylko, że będzie to naukowa monografia. Ma doktorat z rozwoju miast, czym chętnie chwali się znajomym przy każdej możliwej okazji. Z GOL-em przygodę zaczął pod koniec 2020 roku w dziale Tech. Mocno związał się z newsroomem technologicznym, a przez krótki moment nawet go prowadził. Obecnie jest redaktorem w Futurebeat.pl odpowiedzialnym za publicystykę i testy sprzętu. Czasem też zrecenzuje jakąś grę o budowaniu, w końcu ma z tego doktorat. Gra od zawsze, lubi też dużo mówić. W 2019 roku postanowił połączyć obie te pasje i zaczął streamować na Twitchu. Wokół kanału powstała niewielka, ale niezwykła społeczność, co uważa za jedno ze swoich największych osiągnięć. Ma też kota i żonę.

Nowy przeciek daje nam wgląd w specyfikację jednej z kart graficznych Intel Arc Battlemage

Nowy przeciek daje nam wgląd w specyfikację jednej z kart graficznych Intel Arc Battlemage

Google może iść w ślady Apple i połączyć ChromeOS i Androida w jeden system

Google może iść w ślady Apple i połączyć ChromeOS i Androida w jeden system

Kolejny krok w stronę Steam Decka 2? SteamOS otrzymał wsparcie dla DLSS 3

Kolejny krok w stronę Steam Decka 2? SteamOS otrzymał wsparcie dla DLSS 3

Nvidia może zalać rynek nowymi kartami graficznymi. 5 modeli z rodziny RTX 5000 ma pojawić się w najbliższych miesiącach

Nvidia może zalać rynek nowymi kartami graficznymi. 5 modeli z rodziny RTX 5000 ma pojawić się w najbliższych miesiącach

Czy hashtagi działają na Bluesky? Sprawdzamy i odpowiadamy

Czy hashtagi działają na Bluesky? Sprawdzamy i odpowiadamy