Gdybym za to zapłacił, to bym się załamał. Recenzja techniczna Star Wars: Battlefront Classic Collection

Star Wars: Battlefront Classic Collection mogło być tym, czego fani serii chcieli od dawna. Niestety gra jest pełna błędów, a zmiany względem oryginału nie usprawiedliwiają wysokiej ceny. Tutaj pomóc może tylko cud.

gaming
Mikołaj Łaszkiewicz15 marca 2024
8

Fani gier z uniwersum Star Wars są ostatnio rozpieszczani. Niedawno na pecety i konsole trafił świetny remaster Star Wars: Dark Forces, na horyzoncie majaczy Star Wars: Outlaws, a już teraz można grać w Star Wars: Battlefront Classic Collection. Myślę, że mogę zaliczyć się do tych fanów.

Wyobraźcie sobie, jak bardzo szczęśliwy byłem, gdy dowiedziałem się o tym, że wkrótce do sprzedaży ma trafić „odświeżone” wydanie „oryginalnych” Battlefrontów, ze wsparciem dla rozgrywek wieloosobowych dla nawet 64 graczy. Dosłownie wszystko to, co pamiętam z dzieciństwa w ulepszonej wersji i tysiące graczy na pełnych serwerach – brzmiało jak bajka.

Tu nie pomogą nawet miecze świetlne...

Kiedy w końcu nastąpiła oficjalna premiera, usiadłem wygodnie przy biurku, odpaliłem Steama i… serce mi stanęło. Zobaczyłem dosłownie TRZY oficjalne serwery, na które nie było szansy się dostać, a możliwość stworzenia własnej rozgrywki nie działała. Steama zalały negatywne recenzje, więc postanowiłem poczekać chwilę, może twórcy szybko wydadzą patcha, który umożliwi mi wejście do gry. Zgodnie z oczekiwaniami już parę godzin później (14 marca, około godziny 10) dało się już tworzyć własne serwery, więc mogłem zacząć testy i… nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Co wy zrobiliście z moją grą?

Słowem wytłumaczenia – kocham serię Star Wars: Battlefront, ma ona specjalne miejsce w moim sercu, bo to dzięki niej poznałem świat wieloosobowych strzelanek, a do tego są osadzone w bardzo lubianym przeze mnie uniwersum Gwiezdnych Wojen. W 2004 i 2005 zaledwie „liznąłem” doświadczenia wieloosobowego, bo nie miałem wtedy stabilnego łącza sieciowego w domu, a w wieku 8 i 9 lat nie byłem też w te gry najlepszy. Kilka lat później przysiadłem do nich „na poważnie”, a gdy EA ogłosiło powstanie nowego Battlefronta na silniku Frostbite, to wprost nie posiadałem się ze szczęścia.

W Battlefroncie z 2015 roku i Battlefroncie II z 2017 roku spędziłem dziesiątki godzin i bawiłem się doskonale. Do dziś często wracam do drugiej części i z uznaniem patrzę na oprawę graficzną, która przez te ponad 6 lat od premiery prawie w ogóle się nie zestarzała. Oczywiście obie nowe gry miały swoje wady, w szczególności agresywne systemy mikropłatności, ale to już przeszłość – dzisiaj można się w nich całkiem dobrze bawić dosłownie za grosze.

Ciemno, ponuro i niewiele widać? Tak, to klimat wielu starszych produkcji.

Właśnie dlatego, że bardzo lubię serię Battlefront obawiałem się, że moje spojrzenie na Star Wars: Battlefront Classic Collection będzie nieobiektywne, wypaczone, przez różowe okulary nostalgii. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca, bo Star Wars: Battlefront Classic Collection, to po prostu gra w bardzo kiepskim stanie (przynajmniej w chwili pisania tego tekstu).

Problemy zaczęły się w zasadzie od samego początku, bo grę odpaliłem na monitorze ultrawide, o proporcjach 21:9. Zakładałem, że skoro gra została przystosowana do współczesnych komputerów i konsol, to nie będzie z tym problemu. Tymczasem okazało się, że w menu Battlefronta menu jest „ucinane” i nie mieści się całe na ekranie, w Battlefroncie 2 ten problem nie występuje.

Podchwytliwe pytanie - które ujęcie pochodzi z oryginału, a które z odświeżonej wersji? (odpowiedź w podpisie pod kolejnym zdjęciem)

Przeszedłem dalej, zobaczyłem przeglądarkę serwerów i upewniłem się, że faktycznie można już tworzyć własne. Spędziłem dobre kilka minut na ustawianiu opcji, wybieraniu mapy, trybu itp., odpaliłem własną rozgrywkę i przestraszyłem się. Gra zaczęła nagle działać w 30 klatkach na sekundę, wszystko było opóźnione i spowolnione. Pomyślałem, że to może wina mojego komputera, że nagle ktoś zaczął na nim kopać bitcoiny, albo mam trojana, ale po sprawdzeniu dokładnie obciążenia sprzętu okazało się, że wszystko z nim w porządku. Dla pewności wyłączyłem grę, komputer, uruchomiłem jeszcze raz i... znowu to samo. Powtórzyłem ten proces jeszcze 3 razy i za każdym razem po uruchomieniu własnego serwera miałem 30 klatek na sekundę na pececie z RTX-em 4080 i i5-13600K. Gra ewidentnie ma jakieś elementy kodu z przeszłości, które blokują ilość fpsów na „bezpiecznej” wartości, których twórcy się nie pozbyli – czekam na patcha.

Drugim problemem, o którym wiedziałem w zasadzie od początku (ale łudziłem się, że pozytywnie się rozczaruję), jest fakt, że Star Wars: Battlefront Classic Collection, to nie jest remake, ani nawet remaster, to jest zwykły port. Twórcy „wzięli” po prostu stare gry, przystosowali je do współczesnych pecetów i konsol i to tyle. No prawie tyle, bo widać, że tekstury są ostrzejsze niż w oryginale, ale nie zastosowano tu raczej żadnych zaawansowanych metod poprawy rozdzielczości.

Gra z innymi sprawia frajdę, pomimo wielu wpadek twórców. (Poprzednia grafika - ujęcie po prawej jest z odświeżonej wersji)

Przypomina to nieco upscalowanie starszych gier w emulatorach – Star Wars: Battlefront Classic Collection wygląda ładniej od oryginału, ale nie jest to duża różnica, wszystkie elementy gry są dokładnie takie same (cienie, oświetlenie, modele postaci i animacje), ale wyglądają nieco ostrzej niż kiedyś.

W tym miejscu nasuwa mi się dość niewygodne pytanie – czemu gra waży ponad 70 gigabajtów, skoro tak mało się w niej zmieniło? Oryginalny Star Wars: Battlefront wymaga około 3 GB miejsca na dysku, a Star Wars: Battlefront 2 zajmuje około 8 GB. Nawet jeśli połączymy ze sobą obie gry, założymy, że trzeba było dodać jakiś program uruchamiający, dodamy postacie i mapy z DLC, to nadal wydaje mi się, że 72 GB to trochę dużo, jak na niemal 20-letnie produkcje. Fani spekulują, że chodzi i nieskompresowane tekstury i dźwięki, które w oryginale były poddane kompresji.

Kontynuujmy ten piękny festiwal totalnej porażki. Kiedy chcemy skorzystać z wyszukiwarki serwerów Battlefronta 2, by wyfiltrować tylko te, które nas interesują, to gra… wyłącza się. To tyle, cześć. Powtórzyłem to kilkanaście razy (bardzo chciałem zagrać w trybie Conquest) i za każdym razem po zaaplikowaniu filtrów gra się wyłączała. Zakładam, że nie jest to celowe działanie, chociaż w tym momencie nie mam już pewności czy twórcy po prostu nie trollują mnie i innych fanów Battlefronta i po prostu celowo zepsuli coś, co w przeszłości działało.

Zielono mi.

Posiadacie pada DualSense albo chcecie zagrać w trybie dzielonego ekranu na klawiaturze z drugą osobą, która ma pada od Xboksa (bo tylko takie tu działają)? No to macie pecha. W obu przypadkach podzielony ekran nie jest dla Was. Żeby skorzystać ze split-screena w Star Wars: Battlefront Classic Collection musicie mieć podpięte dwa kontrolery od Xboksa do peceta – nie ma innej opcji (przynajmniej na razie).

Bardzo dziwną decyzją było też to, żeby pole wyboru profilu było kompletnie nieczytelne i nieintuicyjne. Okazuje się, że po utworzeniu profilu, by go wybrać i przejść dalej, trzeba dwukrotnie kliknąć lewym przyciskiem myszy (dość sensowne, ale mało intuicyjne). Natomiast żeby usunąć profil wystarczy wcisnąć… lewy przycisk myszy? No tu już ręce opadają, przyznajcie sami. Nawet jeśli takie rozwiązania stosowano w grach te kilkanaście lat temu, to akurat to można było zmienić. Całe szczęście, że usunięcie profilu trzeba potwierdzić w następnym okienku.

Więcej błędów napotkałem w samej rozgrywce. Jeśli chodzi o ping, to zasadniczo nie mam pojęcia, jak on działa, bo przed dołączeniem do serwera wydaje się, że jest dobry, ale w samej zabawie potrafi być on tak zły, że gra dosłownie teleportowała mnie z miejsca na miejsce.

Starcia na miecze świetlne to marzenie praktycznie każdego fana Gwiezdnych Wojen.

Dużo ciekawiej jest w kwestii oprawy dźwiękowej Star Wars: Battlefront Classic Collection. Okazuje się, że w pewnych momentach gra w ogóle przestaje emitować jakiekolwiek dźwięki i wznawia proces dopiero po minucie lub dwóch (dzieje się to kompletnie losowo). Było to jednak dość rzadkie zjawisko, zdarzyło mi się może 5-6 razy w ciągu 3 godzin zabawy. Dużo śmieszniej (albo straszniej) sytuacja wygląda, gdy wybierzecie postać, której gra musi bardzo nie lubić. Po wybraniu Bobba Fetta w trybie Hero Assault myślałem, że coś popsułem ze sterowaniem, bo moja postać nie strzelała. Okazało się jednak, że strzelała i to całkiem sporo, ale gra po prostu nie lubi Bobba Fetta i nie emituje żadnych dźwięków, gdy strzelamy nim do wroga.

Dziwna okazała się także opcja przełączania broni i wyposażenia kółkiem myszy, bo działała ona tak, jak chciała. To znaczy, że raz zmieniała mi broń, a raz nie i tak bawiliśmy się w kotka i myszkę (hehe) z myszką (dodajmy, że jest ona w pełni sprawna i w innych grach działa bez problemu).

Na popołudnie zapowiadano przelotne opady deszczu.

Wisienką na torcie problemów Star Wars: Battlefront Classic Collection jest to, że twórcy co prawda zwiększyli liczbę graczy na serwerze z 32 do 64, ale chyba zapomnieli o zwiększeniu limitu punktów potrzebnego do wygranej, bo w zasadzie każdy mecz, do którego dołączyłem kończył się w 5, góra 6 minut. Aha, no i czasem nie dało się odrodzić, bo licznik czasu potrzebnego zacinał się na 1 i pomagało wyłącznie wyjście z gry i dołączenie do innego serwera, bo ponowne wejście do tej samej rozgrywki nic nie naprawiało.

W Star Wars: Battlefront Classic Collection da się grać (ale jakim kosztem?)

Uff, no dobrze, to skoro już wypłakałem się i wymieniłem Wam najcięższe grzechy tego nieszczęsnego portu to może na koniec czas powiedzieć, że bawiłem się fatalnie, nie warto było marnować swojego czasu? Otóż nie do końca. Widzicie, z fanami Battlefronta jest trochę tak, jak powiedział mój redakcyjny kolega Przemek Dygas „jesteśmy chyba najbardziej prześladowaną grupą graczy, bo od 2005 roku wszystko co złe przytrafia się nam”.

Dla fanów Diuny też znajdzie się stosowny biom.

Bardzo mocno czekałem na Star Wars: Battlefront Classic Collection i gdy już strawiłem wszystkie przeszkody i przeskoczyłem kłody, które gra rzuciła mi pod nogi, to… bawiłem się świetnie. Gra prezentowała się dokładnie tak, jak ją zapamiętałem, serwery tętniły życiem, a twórcom udało się nie zepsuć nic w samej rozgrywce (no poza pingiem i dźwiękiem). Bardzo przyjemnie było zobaczyć postacie z DLC, których wcześniej nie miałem oraz zagrać na dodatkowych mapach. Fajną nowością jest też to, że w trybie Hero Assault można teraz bawić się na wszystkich, a nie tylko wybranych mapach.

Z pozytywnych wieści – gra bardzo dobrze działa także na Steam Decku. Na najwyższych ustawieniach graficznych, w natywnej rozdzielczości gra nie ma żadnych problemów z wydajnością. Chociaż w tym przypadku także nie obyło się bez wpadek, bo gra działa na Decku w maksymalnie 60 klatkach na sekundę w trybie wieloosobowym, ale już w przygodzie dla jednego gracza w 90 klatkach na sekundę. Czemu tak jest? Dobre pytanie.

Ten napis powinien pojawić się twórcom w chwili premiery.

Ogólny feeling zabawy się nie zmienił, co dla mnie jest zaletą, a dla niektórych pewnie może być wadą. Star Wars: Battlefront Classic Collection jest wierny oryginałowi do bólu i przenosi z niego wszystkie wady i zalety. Jeśli czekaliście na premierę, by jeszcze raz przeżyć swoje dzieciństwo i wskoczyć do klasycznego Battlefronta, to raczej nie będziecie rozczarowani. Tylko radzę Wam chwilę wstrzymać się z zakupem, bo w obecnym stanie gra ma za dużo błędów by płacić za nią aż 162 złote. Tutaj polecam czekać na promocję lub ewentualnie szybkie połatanie Star Wars: Battlefront Classic Collection przez Aspyr.

POWIĄZANE TEMATY: gaming testy wydajności

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

Chcą zmiażdżyć konkurencję ceną; nowe laptopy z procesorami Snapdragon będą tanie i ze wsparciem dla AI

Chcą zmiażdżyć konkurencję ceną; nowe laptopy z procesorami Snapdragon będą tanie i ze wsparciem dla AI

Ustawienia Stalker 2: Zdecydowanie powinieneś zmienić te 9 ustawień grafiki, sterowania, HDR i inne

Ustawienia Stalker 2: Zdecydowanie powinieneś zmienić te 9 ustawień grafiki, sterowania, HDR i inne

Do dziś korzystam z konsoli, która sprzedawała się tak dobrze, że niemal pobiła wynik PlayStation 2. Nintendo DS właśnie kończy 20 lat

Do dziś korzystam z konsoli, która sprzedawała się tak dobrze, że niemal pobiła wynik PlayStation 2. Nintendo DS właśnie kończy 20 lat

RTX 5090 będzie tańszy niż sądziliśmy; Nvidia ma zaskoczyć graczy

RTX 5090 będzie tańszy niż sądziliśmy; Nvidia ma zaskoczyć graczy

„Streamuj własną grę” - Xbox wychodzi naprzeciw oczekiwaniom graczy

„Streamuj własną grę” - Xbox wychodzi naprzeciw oczekiwaniom graczy