futurebeat.pl NEWSROOM Gdy rodzina odkryła, że umiem w kąkuter, to się zaczęło. Rozmowa z serwisantem komputerów Gdy rodzina odkryła, że umiem w kąkuter, to się zaczęło. Rozmowa z serwisantem komputerów Latające kości RAM, obudowa jak po zderzeniu z tirem, setki routerów w firmowej sieci czy chaos w plikach systemowych. Czy tak wygląda piekło nieautoryzowanych serwisantów sprzętu komputerowego? Rozmawiamy z serwisantem z 20-letnim doświadczeniem. techFilip Węgrzyn16 listopada 2024 Spis treści: To może na wstępie opowiesz coś o sobie?Przejdźmy zatem do rzeczy. Opowiedz o swoich najciekawszych hardware’owych przypadkach?Dobrze, czyli omówiliśmy hardware. A czy masz jakieś ciekawe przypadki związane z oprogramowaniem?Częściej zdarza Ci się naprawiać laptopy czy stacjonarki?A jakie są według Ciebie najczęstsze usterki?A jaki był serwis, który najbardziej zapadł Ci w pamięć?Dałbyś radę porównać ceny lokalnych serwisów z tymi autoryzowanymi?Ile czasu zajmuje serwisowanie?A co najczęściej się psuje?Gdybyś miał dać jakieś podstawowy porady, takie „must have” – jak dbać o komputer? W dzisiejszych czasach każdy z nas ma raczej na co dzień dostęp do komputera stacjonarnego czy laptopa lub przynajmniej raz w swoim życiu z takiego sprzętu korzystał. Większość z was miała też zapewne jakieś przygody z tego typu urządzeniami i być może nawet kilka niezbyt przyjemnych, po których musiał udać się do serwisu. Z naszej perspektywy to jednak kilka godzin, w najgorszym wypadku dni (wychodzi również na to, że niekiedy miesięcy) bez dostępu do naszej elektroniki. Jak to jednak wygląda z perspektywy człowieka, który znajduje się po drugiej stronie? Postanowiliśmy to sprawdzić. Bohaterem dzisiejszego tekstu jest mój znajomy Sebastian, który zajmuje się nieautoryzowanym serwisem sprzętu komputerowego już od 20 lat i pamięta takie zabytki, jak Commodore 64. Rozmawialiśmy nie tylko o tym, jakie były jego najcięższe czy najciekawsze przypadki z pracy serwisanta, ale także o tym jakie urządzenia najczęściej trafiają na jego stanowisko, ile w dzisiejszych czasach kosztuje naprawa peceta, a także o tym co robić, by nie zaszkodzić naszemu laptopowi czy PC. Sebastian powiedział nam też co zazwyczaj ulega awarii oraz jakiej marki produkty zazwyczaj odsyłają do niego klienci. Zainteresowani? W takim razie zapraszam do czytania. To może na wstępie opowiesz coś o sobie?Mam na imię Sebastian, mam 36 lat, a z zawodu jestem kierowcą. Przez naście lat za kółkiem zjeździłem chyba całą cywilizowaną Europę. Kilka lat temu dałem sobie spokój z dalekim transportem i jeżdżę na lokalnych trasach. Serwisowaniem komputerów zajmuje się hobbystycznie, a zaczęło się to jakoś 20 lat temu, wraz z moim pierwszym komputerem. W szkole średniej nawet udało się rozkręcić mały biznes na podkręcaniu kart graficznych. Chyba nigdy nie zapomnę Radeona 9550. Na seryjnym chłodzeniu rdzeń karty pozwalał się podkręcić o ponad 100%! A po wydaniu kilku złoty na radiatory do VRAM-u, pamięć osiągała równie szalone wyniki. Do całej operacji wystarczyła tylko dyskietka startowa Win98. Dla młodszych, dyskietka to taki oldschoolowy pendrive o szalonej pojemności niecałych 1,5 MB, więc nie pomieści nawet jednego zdjęcia z obecnych smartfonów. Pamiętam nawet Commodore 64 i przegrywanie gier na wieży stereo sąsiada. Tak, tej do słuchania muzyki nagranej na kasetach, bo ten zabytek korzystał m. in. z kaset magnetofonowych jako nośnika danych. Stary jestem. Artefakty dawno minionej ery. Źródło: Pixabay. Przejdźmy zatem do rzeczy. Opowiedz o swoich najciekawszych hardware’owych przypadkach?Zastanawiam się od którego zacząć i co prawda nie zdecydowałem, który będzie najciekawszy, ale za to nasunął mi się inny wniosek: większość z nich to awarie z winy użytkownika. Ludzie, instrukcja obsługi to nie jest „Potworna księga potworów” z Harrego Pottera, która odgryzie wam rękę. Ale do rzeczy – niedzielny wieczór, dzwoni zdesperowana kobieta, że klawiatura przestała działać, a deadline goni i musi skończyć pracę na komputerze. Na miejscu się okazało, że ukochany zwierzak, chyba świnka morska albo inny królik, przegryzł kabel od klawiatury. Banał, ale gdzie w niedziele wieczorem kupić nową klawiaturę? Skrętka, kawałek taśmy klejącej i do rana wytrzyma. Kolejno samodzielnie złożony PC i randomowe blue screeny. Autorsko złożone zestawy to chyba moje ulubione, zawsze można liczyć na jakiś cud w środku. Cud, że to w ogóle działa na ogół. W tym konkretnym przypadku winowajcą okazał się modularny zasilacz. Chociaż w sumie powinienem powiedzieć, że winny był użytkownik, który obawiał się o swoje palce na myśl o instrukcji obsługi. Przewody zasilające nie były dobrze wpięte w zasilacz – raz stykło, raz nie, raz działało, a raz nie. Następny składak, ale ten nawet nie raczył się uruchomić. Nastolatek stwierdził, że sam da radę, rodzice uwierzyli, a wyszło jak zwykle. Źle osadzony procesor i w konsekwencji powyginane piny procesora. Na szczęście wygiętych było tylko kilka nóżek, peseta dała radę i pacjent ożył. Przyjmując zgłoszenie staram się zawsze zrobić mały wywiad w jakich okolicznościach pojawił się problem. W trakcie jednej z takich rozmów usłyszałem, że właścicielka ze złości kopnęła w komputer i od tamtej pory się wyłącza chwilę po załadowaniu pulpitu, a czasami nawet wcześniej. Kopniak okazał się na tyle mocny, że puściło mocowanie radiatora na procesorze, a ten z braku chłodzenia dobijał do odcięcia i robił twardy reset. O sprzęt warto dbać… i czytać jego instrukcję. Źródło: Pixabay. Choroba wściekłego touchpada – dotknięty szaleje po całym ekranie i klika co popadnie. Nośnikiem choroby był uniwersalny zasilacz, kupiony po tym, jak oryginalny wyzionął ducha. Tani zamiennik dostarczał za mało prądu i dla touchpada nie starczało, a temu z głodu odbijało. Kolejny przypadek na początku nie wydawał się zbyt fascynujący. Paski na ekranie laptopa, nic nadzwyczajnego. Delikatne wybrzuszenie obudowy laptopa, spowodowane spuchnięta baterią też nie jest zbyt ciekawy, ale to co właścicielka zrobiła z pamięcią RAM, to istne życie na krawędzi. Jak niektórzy pewnie wiedzą, kości RAM trzymają się na dwóch zatrzaskach. W tym przypadku trzymały się tylko na dobrych chęciach. Nie wiem co właścicielka robiła z tym laptopem, ale wiem, że jakby choćby piksel puścił w trakcie pracy laptopa, to nastąpiłby widowiskowy koniec. To co prawda nie tyczy się samego komputera, a sieci komputerowej, ale z pewnością jest to ciekawy przypadek. Mała firma zdecydowała się na szalony krok i podłączenie internetu. Przyszli panowie z naszej rodzimej firmy telekomunikacyjnej, która później została wykupiona przez „pomarańcze”, podłączyli światłowód, router i poszli. Ponieważ w firmie było więcej komputerów, niż portów w routerze, to za opłatą przyszli kolejni panowie, postawili kolejny router, switcha i podłączyli wszystkie komputery. Jakiś czas później właściciel firmy stwierdził, że fajnie byłoby mieć Wi-Fi dla klientów, więc kolejni panowie podłączyli kolejny router. A skoro klienci mają Wi-Fi, to dlaczego on ma być przykuty do kabla? Kolejni panowie, kolejne wydane pieniążki i kolejny router. Niestety Wi-Fi nie sięgało dość daleko, to wisienką na torcie był repeater Wi-Fi. Działało to jak działało, ale największym problemem był firmowy dysk, udostępniony na jednym z komputerów, który nie był widoczny dla wszystkich urządzeń pracowników. Na szczęście właściciel dał się namówić na zastąpienie tego całego chaosu jednym routerem i serwerem NAS, szkoda tylko, że nie dał sobie wybić z głowy Wi-Fi, ale o bezpieczeństwie może innym razem porozmawiamy. Chyba większość z nas kojarzy dźwięk dogorywającego wentylatora. A ilu z was wpadło na to, że dobrze wymierzony cios uciszy niefrasobliwy wiatraczek? Właściciel tego PC, zanim poprosił o pomoc, znalazł własne rozwiązanie problemu. Włączał komputer, walił w obudowę i pecet tylko delikatnie szumiał, żadnych jęków zajechanego łożyska. Samodzielne składanie komputera nie zawsze jest dobrym pomysłem. Źródło: Pixabay. To chyba nie do końca hardware error, bardziej human error, ale moim zdaniem zasłużył, żeby o nim wspomnieć. Drukarka przestała działać. Może drukarka umarła, może sterownik, może nie jest drukarką domyślną, a użytkownik nie zauważył, a może po prostu kabelek? Na miejscu okazało się, że to standard jak na dzisiejsze czasy, drukarka podłączona do komputera poprzez Wi-Fi, a na samej drukarce dotykowy ekran. Czarno biały, z polskim interfejsem, o dużym kontraście, tak żeby użytkownik bez problemu przeczytał komunikat: „Proszę czekać, aktualizacja systemu.” Tylko ile skasować klienta za czekanie, aż drukarka sama dokończy aktualizację i zacznie działać? I klasyczny przykład na koniec – dzieci. W pewnym wieku radzą sobie z komputerami lepiej niż ich rodzice, no chyba, że są nadpobudliwe. Nie wiem, czy temu dziecku to doskwierało czy miało inną chorobę, ale wiem o co poprosił jego tata. Pancerną obudowę, bo dzieciak lubi skakać po komputerze. Dobrze, czyli omówiliśmy hardware. A czy masz jakieś ciekawe przypadki związane z oprogramowaniem?W tym przypadku tak naprawdę nie ma za bardzo nad czym się rozwodzić z jednego prostego powodu. Szkoda życia na dochodzenie co i dlaczego umarło, stary dobry format zawsze rozwiązuje problem. Chociaż… prawie zawsze. Jak na wstępie wspomniałem, jestem stary i pamiętam prace na sprzętach, które dziś mają miejsce w muzeum. Były to czasy, kiedy nie każdy miał w domu internet, a producenci sprzętu dorzucali w pudełku płytę ze sterownikami. No i super, wrzucasz płytę, odpalasz instalkę, klikasz „dalej” i po chwili wszystko działa. Tak pięknie by było, gdyby płyta była dedykowana tej konkretnej płycie głównej, a nie zawierała uniwersalną paczkę dziesiątek sterowników. Dla porządku przypomnę, że starsze systemy operacyjne rozpoznawały sprzęt dopiero po otrzymaniu prawidłowego sterownika. Dawno temu, kiedy Windows XP był na topie, zostałem wezwany do komputera wnuczka, bo komputer nie działał tak, jak powinien. Chłopak miał z 10 lat, może trochę więcej, tak czy inaczej wybebeszył system na lewą stronę i to dosłownie. Pozmieniane wpisy w rejestrach, zmienne środowiskowe, to znaczy przerzucił na inne partycje plik stronicowania, moje dokumenty i co tylko się dało. Klikał chyba wszędzie, gdzie się dało i zmieniał na randomowe wartości. Ale to chyba tyle ile jestem w stanie przywołać w pamięci. Częściej zdarza Ci się naprawiać laptopy czy stacjonarki?Hah! Spodobało mi się wypominanie, jak stary jestem. Gdy zaczynałem swoją przygodę z komputerami, praktycznie nikogo nie było stać na laptopa. Ba! Nie każdego było stać na komputer, a stałe łącze dopiero powoli podbijało Polskę. Zaczynałem od komputerów stacjonarnych, a z biegiem czasu, gdy laptopy stały się bardziej popularne, ten trend się zmienił. Dziś zdecydowanie częściej ludzie przychodzą z laptopami. Klawiatury w laptopach są bardzo podatne na uszkodzenia. Źródło: Pixabay. A jakie są według Ciebie najczęstsze usterki?Co najczęściej jest winowajcą niedziałającego sprzętu? Odpowiedź jest prosta - człowiek. Nieprawidłowe użytkowanie, trzymanie laptopa na kolanach czy w łóżku prowadzi często do uszkodzonych portów USB albo zasilania. Jedzenie i picie nad laptopem. Z tego co znajdziesz w klawiaturze można wykarmić cały batalion wojska. A jeżeli chodzi o awarie „same z siebie”, to zależy od klasy sprzętu. W gamingowych laptopach problemem jest apetyt na prąd i temperatura. Zdecydowanie za dużo obydwu czynników na zbyt małej powierzchni. Kończy się to na ogół awariami sekcji zasilania albo pamięci VRAM. W cywilnych laptopach które sieciówki wciskają ludziom w bardziej lub mniej przystępnej cenie często można trafić dysk, tak tragicznej jakości, że nigdy nie powinien trafić na rynek. Podobnie wygląda sprawa z chłodzeniem, łożyska wiatraków bardzo szybko zaczynają wydawać z siebie niepokojące dźwięki. Jeszcze przy samodzielnie składanych zestawach lub rozbudowywanych laptopach, przyczyną bywa niepełna kompatybilność elementów. Co ciekawe, dziecko Microsoftu stało się z perspektywy czasu chyba bardziej idiotoodporne, bo wydaje mi się że system sam z siebie umiera coraz rzadziej. A jaki był serwis, który najbardziej zapadł Ci w pamięć?A z komputerów, które ludzie przynosili do mnie, to postawiłbym chyba na ten z efektem placebo. Każdy ma chyba w rodzinie kogoś, kto dzwoni tylko, jak czegoś potrzebuje. Moja ciotka, może ciężko w to uwierzyć, ale jeszcze starsza ode mnie. Dziś już na emeryturze. Jakiś czas temu zadzwoniła, że laptop się wiesza, muli i w ogóle nie działa, jak trzeba. Kawa, obiad, deser i przez cały ten czas za cholerę nie dało się wytłumaczyć, że sprzęt działa na miarę swoich możliwości i też już powinien przejść na zasłużoną emeryturę. W końcu dla świętego spokoju otworzyłem pacjenta, zmieniłem pastę, przywróciłem do stanu fabrycznego, korzystając z partycji „recovery”. Laptop otwierał pasjansa w tym samym tempie, co przed zabiegiem, ale ciotka uznała, że w końcu działa, jak powinien. Dałbyś radę porównać ceny lokalnych serwisów z tymi autoryzowanymi?Ostatnie lata i szalejąca inflacja spowodowały, że i w tej branży ceny poszybowały do góry. Podejrzałem na szybko, ile w jednej ze znanych sieci kosztuje np. montaż RAM w laptopie – 99 zł. Raczej ciężko, by ktoś za mniejsze pieniądze się tego podjął. Autoryzowany serwis jednego z producentów laptopów za wymianę gniazda zasilania życzy sobie 500 zł, nieautoryzowany 350 zł. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że poza drobnymi awariami dysku czy RAM-u, naprawy kilkuletnich komputerów ze średniej półki często jest po prostu nieopłacalna. Napoje i komputer – bardzo złe połączenie. Źródło: Pixabay. Ile czasu zajmuje serwisowanie?W autoryzowanych serwisach czas to chyba najgorszy wróg. Wiele znanych firm ma jeden serwis na cały kraj, a niektóre nawet nie mają serwisu w Polsce. Dla jasności, ten sam serwis zajmuje się obsługą zgłoszeń gwarancyjnych i pogwarancyjnych. Ponieważ w przypadku zgłoszeń gwarancyjnych prawo reguluje dopuszczalne terminy, to mają one priorytet nad zgłoszeniami pogwarancyjnymi. To często powoduje, że sprzęt odesłany do producenta z usterką mechaniczną leży i czeka całymi tygodniami na półce, bo goniące deadliny z gwarancji są ważniejsze. W nieautoryzowanych serwisach pod tym względem na ogół jest lepiej. O kolejności realizacji napraw decyduje kolejność zleceń lub napływu części zamiennych. A co najczęściej się psuje? Taka która kosztowała mniej niż powinna. Serio to chyba najlepsza odpowiedź jaką mogę Ci udzielić. Najpierw chciałem odpowiedzieć, że dyski SSD, ale mam w domu kilka Samsungów i mają się dobrze, w ogóle chyba nie wymieniałem Samsunga z serii 900, który umarł. Daruj mi lokowanie produktu. A jeżeli położymy na stole sprzęty tej samej klasy, to powiedziałbym, że dyski SSD, zasilacze, VRAM i wentylatory. Gdybyś miał dać jakieś podstawowy porady, takie „must have” – jak dbać o komputer?Konserwacja, konserwacja i do znudzenia konserwacja. Niezależnie od tego, jak czysto jest w domu elektronika i tak znajdzie kurz, który będzie mógł na niej osiąść. W przypadku komputera wiatraczek od chłodzenia jeszcze pomoże. Cywilny komputer lub laptop do lekkich zadań powinien co max 2-3 lata przejść gruntowne czyszczenie, wymianę pasty na procesorze i karcie graficznej. Jeżeli w domu jest zwierzak, to częściej. Zabawka do grania powinna serwis odwiedzić co rok, maks półtora, podobnie sprawa wygląda z laptopem, który często ląduje na kocyku czy kolanach. I mam tu na myśli wizytę w takim czy innym serwisie, nie wyciągnięcie odkurzacza z szafy. Rozkręcenie laptopa czy doczyszczenie starej pasty z procesora jest trudniejsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Nie instalować wszystkiego jak leci. Serio, nie potrzeba 3 antywirusów, 5 przeglądarek internetowych, 10 playerów multimediów. Wystarczy jeden, a dobry. Druga partycja na dysku, a najlepiej fizycznie drugi dysk. Jak już wcześniej wspominałem, programowe problemy często rozwiązuje się w najprostszy sposób – format i czysta instalacja systemu. Jest to wygodne dla serwisanta, trochę mniej dla użytkownika. Wszystkie dane, które znajdowały się na pulpicie, w moich dokumentach, mojej muzyce itp., a także na całym dysku systemowym. A zanim jakiś Janusz się czepi to wiem, że Windows trzyma pulpit i moje „wszystko” na dysku systemowym. Po takim zabiegu przestaną istnieć, a ich odzyskanie będzie bardzo trudne, kosztowne lub niemożliwe. Trzymanie ważnych rzeczy na drugiej partycji czy dysku umożliwi czystą instalację systemu bez usuwania tych danych. Mam tu na myśli oczywiście dane typu zdjęcia czy dokumenty, nie trzeba na drugi dysk przenosić całego Office’a. Program bez trudu można zainstalować na nowo. Swoją drogą backup ważnych rzeczy to zawsze dobry pomysł. Nie jemy nad klawiaturą czy laptopem. Już o tym wspominałem, ale serio wymiana klawiatury w laptopie, która zawiera menu z ostatnich kilku lat, jest po prostu obrzydliwa. A jak już jesteśmy przy laptopach, to ich mobilność jest największą zaletą i wadą. Czemu mam siedzieć na niewygodnym krześle i oglądać film, kiedy mogę się położyć w łóżku? Wszystko fajnie, ale jak już mówiłem, wiatraczek w laptopie wciągnie każdy włos czy nitkę jaką znajdzie. Pamiętajmy, większość laptopów od spodu zaciąga powietrze do chłodzenia. A to prowadzi do 2 rzeczy: Po pierwsze: bliżej mu do wciągnięcia różnych drobiazgów, które z czasem nazbierają się na radiatorze i skutecznie zmniejszą jego zdolność do odprowadzania ciepła Po drugie: pościel, kocyk czy inny materiał, skutecznie zatyka wlot powietrza i utrudnia chłodzenie. A jeśli już koniecznie się uprzeć na laptopa w łóżku, to chociaż pamiętajmy, żeby najpierw wszystko odłączyć. Kręcący się przewód zasilający czy pendrive podłączony do USB, obijany o kolana, to najlepszy sposób na uszkodzenie gniazda zasilania czy portu danych. I o ironio - internet. Biorę udział w wywiadzie do serwisu internetowego i właśnie to zhejtuje, a przynajmniej poniekąd. Internet to kopalnia „gównowiedzy”. Uwielbiane przez wszystkich portale z filmikami wrzucanymi przez użytkowników. Na litość boską, to że ktoś nagrał filmik, jak nakłada pastę na procesor, nie znaczy, że zrobił to dobrze. A nawet jeśli zrobił to dobrze, to niestety pokazał tylko jak to zrobić, wprawy już nie sposób przekazać na nagraniu. A niestety przy komputerach stacjonarnych czy laptopach mamy do czynienia z masą delikatnych elementów, poczynając od samej obudowy laptopa, którą bardzo łatwo połamać, czy zrobienie zwarcia na płycie głównej, bo na filmiku zapomnieli pokazać, żeby najpierw odłączyć baterię laptopa. Skorzystajmy z pomocy kogoś, kto ma w tym już doświadczenie. POWIĄZANE TEMATY: tech Filip Węgrzyn Filip Węgrzyn Z GRYOnline.pl związał się w listopadzie 2020 roku. Na początku pisał jako newsman, później wspomagał dział Produktów Płatnych we współpracach z zewnętrznymi serwisami jako redaktor prowadzący, a obecnie jest autorem newsów w dziale technologie. O tym, że pisanie sprawia mu wiele satysfakcji, wiedział już za młodu. Swoją przygodę z piórem zaczął od opowiadań, których miejscami akcji były światy postapo i fantasy. Jako ścieżkę edukacji wybrał organizację i sprzedaż reklamy, stąd też jego krótki epizod w influencer marketingu. Fan RPG-ów Bethesdy i From Software. Uwielbia również sieciowe strzelanki, survivale z budowaniem baz, gry kooperacyjne i horrory. Xiaomi może pracować nad własnymi inteligentnymi okularami Xiaomi może pracować nad własnymi inteligentnymi okularami Xbox nie porzuci konsol. Phil Spencer zapewnia, że firma nadal będzie produkować własny sprzęt Xbox nie porzuci konsol. Phil Spencer zapewnia, że firma nadal będzie produkować własny sprzęt Ten smartfon to bardzo mocny zawodnik ze średniej półki. Ma 12 GB pamięci RAM, ekran 120 Hz i bezprzewodowe ładowanie Ten smartfon to bardzo mocny zawodnik ze średniej półki. Ma 12 GB pamięci RAM, ekran 120 Hz i bezprzewodowe ładowanie HP Smart - co to jest i jak z niego korzystać? Odpowiadamy HP Smart - co to jest i jak z niego korzystać? Odpowiadamy Twórcy Lords of the Fallen chwalą PS5 Pro. Konsola może podołać najwyższym ustawieniom graficznym Twórcy Lords of the Fallen chwalą PS5 Pro. Konsola może podołać najwyższym ustawieniom graficznym