Nigdy nie wierzyłem, że polubię 30 fps. Recenzja techniczna Paper Mario: The Thousand-Year Door

Czy zabierając graczowi połowę pierwotnej płynności nadal można stworzyć produkt ocierający się o ideał? Przykład Paper Mario: The Thousand-Year Door pokazuje, że tak, choć trzeba włożyć w to masę serca i pracy.

gaming
Mikołaj Łaszkiewicz31 maja 2024

Seria Paper Mario zdecydowanie wyróżnia się kierunkiem artystycznym i oprawą graficzną na tle większości gier RPG na rynku. Od samych początków twórcy stawiali na design imitujący papierowe postacie z komiksów, a Paper Mario: The Thousand-Year Door na konsoli GameCube został przyjęty przez fanów z dużym entuzjazmem i prezentował się bardzo ładnie. Na dodatek gra działała w 60 klatkach na sekundę, co nie było wtedy standardem, zwłaszcza wśród tytułów stawiających na walkę turową.

Choć seria ewoluowała i czasem odbiegała nieco od pierwotnej koncepcji, to nadal była spójna stylistycznie. Jej najnowsza odsłona to opisywany tutaj Paper Mario: The Thousand-Year Door, czyli switchowa remake tytułu z GameCube’a, który zachwyca oprawą graficzną, ale idzie też na największy możliwy kompromis – obcina o połowę liczbę klatek na sekundę. Czy to w ogóle ma sens? Przecież oryginał działał w 60 fps! Okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda.

PLUSY:
  1. cudowna, bajkowa, stylizowana oprawa graficzna;
  2. większość elementów oryginału jest zbudowana od podstaw;
  3. nowe oświetlenie zachwyca;
  4. tekstury wysokiej rozdzielczości, na których można zawiesić oko.
MINUSY:
  1. niestety tylko 30 fps;
  2. 900p zamiast 1080p w docku i 640p zamiast 720p w trybie przenośnym.

Mamma mia, jak tu ślicznie!

Na pierwszych zapowiedziach Paper Mario: The Thousand-Year Door wyglądało znakomicie i sprawiało wrażenie gry nawet ładniejszej niż wydane w 2020 roku Paper Mario: The Origami King. Kiedy tylko położyłem swoje ręce na kontrolerze i odpaliłem Paper Mario: The Thousand-Year Door od razu zauważyłem, że wszystkie trailery i screenshoty mówiły prawdę, bo to jedna z najładniejszych obecnie dostępnych gier na Switchu.

Paper Mario: The Thousand-Year Door wyróżnia się oczywiście stylizowaną, kartonową oprawą graficzną. Moim zdaniem idealnie pasuje to do Switcha, który nie radzi sobie najlepiej z renderowaniem wielkich otwartych światów w pełnym trójwymiarze z wieloma postaciami.

Ta gra to świetny przykład, że piękna grafika może też być na słabszym sprzęcie.

Paper Mario urzeka poziomem dopracowania, każda postać, każdy przedmiot i każdy fragment świata przedstawionego są tu wykonane z niebywałą dbałością o detale. Szczególnie fajnie prezentuje się to podczas przechodzenia pomiędzy planszami czy w trakcie rozpoczynania bitwy. Cały świat gry zwija się lub rozwija niczym książka-rozkładanka, co idealnie pasuje do przyjętej estetyki.

Coś, co dzisiaj bierzemy za standard, w oryginale było niemal nieobecne – chodzi mi o zaawansowane oświetlenie i odbicia. Paper Mario: The Thousand-Year Door na Switchu ma fenomenalne oświetlenie, które pasuje prawie idealnie do każdej ze scen. Czasami gra światłem i cieniem zrobiona jest tak dobrze, że mamy wrażenie, jakbyśmy włączyli ray tracing na mocnym komputerze.

Gwarantuję Wam, że zachwycicie się nie raz kiedy zobaczycie, jak śliczne cienie rzucają wielkie ściany na delikatnie oświetlone schody czy jak przez okna domku przebijają się promienie światła, leniwie opadające na podłogę i rozświetlające ją subtelnie. Odbicia w Paper Mario: The Thousand-Year Door są stosowane w dużych ilościach, dzięki czemu na większości powierzchni widać delikatne poświaty naszych postaci, niczym na świeżo wypolerowanej podłodze. Czasem jest to doprowadzone do przesady, bo w końcu, jak inaczej nazwać obicia na trawie? Ale zakładam, że to raczej żart, delikatne oczko puszczone przez twórców w kierunku gracza, niż jakiś większy błąd.

Światła i cienie robią świetne wrażenie.

Jestem również fanem palety barw, która została podkręcona względem oryginału. Paper Mario: The Thousand-Year Door na Switchu prezentuje się bajecznie kolorowo, szczególnie na dobrej jakości ekranie OLED. Na wyświetlaczu Switcha Lite lub oryginalnego Switcha jest nieco gorzej, więc jeśli macie Switcha OLED, to właśnie tam dostaniecie najlepsze możliwe doświadczenie.

Jak dużo można zmienić, będą wiernym oryginałowi?

Najbardziej widocznym ulepszeniem względem wydania na GameCube’a jest zmiana proporcji z 4:3 na bardziej współczesne 16:9. Dzięki temu na ekranie mieści się więcej elementów jednocześnie i nie będziemy mieli problemu z okropnymi czarnymi pasami, które siłą rzeczy wystąpią, jeśli odpalimy oryginał na współczesnym telewizorze.

Idąc dalej, można zauważyć, że twórcy zdecydowanie nie poszli na łatwiznę pod kątem przenoszenia Paper Mario: The Thousand-Year Door na Switcha. Zamiast upscalować oryginalne tekstury przy użyciu AI (kłania się szkaradny Battlefront), deweloperzy zdecydowali się na kompletną konwersję dużej części elementów. Dzięki temu np. zamiast niskiej jakości, pikselowatych płotków, mamy teraz estetycznie wyglądające ogrodzenie złożone z betonowych słupków i łańcuchów. Drzewa nabrały kolorów, podłoża są bardziej wyraziste, a tła lepiej odcinają się od pierwszego planu.

Lokacje są szczegółowe i dopracowane.

W zasadzie każdy oteksturowany element Paper Mario: The Thousand-Year Door wygląda dużo lepiej niż w oryginale i to nie tylko ze względu na podniesioną rozdzielczość, bo wyższa szczegółowość geometrii, odbicia, cienie i kolory robią swoje. Paradoksalnie, pomimo tylu zmian, to wersja switchowa bardziej realistycznie imituje kartonowość świata i wydanie sprzed 19 lat prezentuje się na jego tle gorzej, jakby mniej przekonująco.

Kompletnie przerobione systemy oświetlenia i odbić (o których wspominałem wcześniej) nadają grze dużo więcej głębi i sprawiają, że każda scena jest bardziej plastyczna i przyjemnie łaskocze zmysły. Bywają jednak takie momenty, w których jest tego za dużo i np. odbicia w trawie, ziemi czy dość matowych kamieniach potrafią nieco rozproszyć.

Porównanie grafiki w oryginale (po lewej) i nowej wersji na Switcha (po prawej).

30 fps? To nie problem, ale…

Już na wstępie wspomniałem o tym, że Paper Mario: The Thousand-Year Door działa tylko w 30 klatkach na sekundę, podczas gry oryginalne wydanie nie miało problemów z utrzymaniem 60 fps-ów. To prawda, że w przypadku remake’u niemal 20-letniej gry wręcz wypadałoby utrzymać te pierwotne 60 klatek, ale… nie możemy zapomnieć, że to nie remaster i to nie są kosmetyczne zmiany.

Pisałem wcześniej o wybitnym oświetleniu, ślicznych teksturach i innych wodotryskach, które zmieniają grę nie do poznania względem oryginału, ale niesie to ze sobą koszt. Paper Mario: The Thousand-Year Door zwyczajnie nie dałoby rady działać stabilnie w 60 klatkach na sekundę na mocno przestarzałym już dzisiaj Switchu. Gra wygląda ładniej niż Paper Mario: The Origami King z 2020 roku (które także działało w 30 fps) i przy tym zachowuje taką samą, a w zasadzie nawet wyższą płynność rozgrywki. Podczas kilkunastu godzin zabawy nie zauważyłem żadnych spadków płynności, gra trzymała idealne 30 fps-ów bez względu na to, co działo się na ekranie.

Pamiętajcie też, że Paper Mario: The Thousand-Year Door to w gruncie rzeczy powolna gra, z turowym systemem walki. Dużo bardziej 30 klatek na sekundę kłułoby w oczy w Super Mario Odyssey 2, które wymaga wielkiej precyzji i idealnego wyczucia czasu.

Nawet w 30 kl./s bawiłem się świetnie.

Jeśli zaś chodzi o rozdzielczość, to Paper Mario: The Thousand-Year Door działa w stałym 900p w docku i 640p w trybie przenośnym. Nie są to wartości idealne, ale przynajmniej wydają się być stabilne, beż żadnego dynamicznego skalowania rozdzielczości. Muszę jednak zaznaczyć, że dużo gorzej tytuł wyglądał na telewizorze niż na małym ekranie Switcha, do komfortowej rozgrywki na dużym wyświetlaczu przydałoby się jednak to 1080p.

Podsumowując, Paper Mario: The Thousand-Year Door to naprawdę świetna gra, z przyjemnym systemem walki i miłą fabułą, ale przede wszystkim to bardzo udany od strony technicznej remake klasyka z GameCube’a. Nie słuchajcie internetowych zgredów, marud, pesymistów i frustratów. To prawda, że 30 klatek na sekundę jest mniej przyjemne niż 60, ale w tak spokojnej i powolnej grze, jak Paper Mario: The Thousand-Year Door, nie robi to aż takiej różnicy. Zdecydowanie warto dać temu remakowi szansę, bo to jedna z najładniejszych gier dostępnych na Switchu.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

Oto nowy pogromca flagowców. Premiera realme GT 6 kusi dodatkowymi promocjami

Oto nowy pogromca flagowców. Premiera realme GT 6 kusi dodatkowymi promocjami

Pojechałem zobaczyć przyszłość według Samsunga. AI już niebawem ułatwi sporo codziennych obowiązków, a przy tym nowe sprzęty wyglądają szpanersko

Pojechałem zobaczyć przyszłość według Samsunga. AI już niebawem ułatwi sporo codziennych obowiązków, a przy tym nowe sprzęty wyglądają szpanersko

Ten smartfon ma najlepsze aparaty w historii. Jakość zdjęć mocno zbliżyła się do tego, co znamy z lustrzanek

Ten smartfon ma najlepsze aparaty w historii. Jakość zdjęć mocno zbliżyła się do tego, co znamy z lustrzanek

Aktualizacja PlayStation Portal dodaje do handhelda Sony niezwykle ważną funkcję. Dlaczego dopiero teraz?

Aktualizacja PlayStation Portal dodaje do handhelda Sony niezwykle ważną funkcję. Dlaczego dopiero teraz?

Startup Flow Computing prezentuje układ, który może znacznie przyspieszyć działanie każdego komputera

Startup Flow Computing prezentuje układ, który może znacznie przyspieszyć działanie każdego komputera