Mógł rzucić na kolana Apple i Google, ale plany okazały się zbyt ambitne. Historia zapomnianego Firefox OS

Był taki czas, kiedy każdy chciał mieć swój system operacyjny. Mozilla rzuciła rękawicę Androidowi i iOS, ale niestety szybko przegrała, choć jej naprawdę prosty system operacyjny o otwartym kodzie źródłowym dla tanich smartfonów mógł namieszać na rynku.

mobile
Piotr Wasiak8 lutego 2025
3

Jedziesz autobusem przez miasto. Jest rok 2013. W kieszeni masz iPhone 4s albo może “piątkę”, albo Nokię, albo może jakiś telefon z Androidem… Na budynkach jednak dostrzegasz reklamy nowego telefonu i nowego mobilnego systemu operacyjnego.

Wielkie billboardy, w tym także na akademiku Riwiera (taki wielki, niebieski wieżowiec) w Warszawie i w wielu innych miastach Polski, pokazują otwarty system operacyjny – Firefox OS od fundacji Mozilla. Tak, tych, od przeglądarki internetowej.

Źródło: Mozilla in Europe / flickr

Zaczynasz interesować się tematem i przeglądać internet. Czy właśnie na naszych oczach rodziła się konkurencja dla Androida i iOS? Taki Linux w świecie smartfonów, gdzie kod będzie otwarty, a nie zależny tylko i wyłącznie od tych złych korporacji, które pilnują swoich systemów jak oczka w głowie.

Źródło: Mozilla in Europe / flickr

T-Mobile, który dopiero co ze swoim różowym logo pojawił się w Polsce, kończąc rebranding z Era GSM, mocno promował nowe telefony i nowy system. Teraz, po ponad 10 latach wiemy już, że Firefox OS świata nie zawojował i umarł w zapomnieniu, ale swego czasu, zapowiadał się naprawdę dobrze.

Każdy chciał mieć swój system operacyjny

W połowie drugiej dekady XXI wieku, iOS i Android rozpychały się niemiłosiernie na rynku smartfonów. O swój kawałek tortu walczył jeszcze Microsoft ze swoim Windows Phone i przejętą Nokią.

Źródło: Mozilla in Europe / flickr

Google zaś miało nie tylko Androida, ale na swój sposób planowało wejść też na rynek systemów operacyjnych dla pecetów. Mowa o ChromeOS, który miał być w pełni sieciowym, lekkim systemem do niewymagających zadań i jego idea była w gruncie rzeczy podobna do pomysłu Mozilli. Ot wziąć Linuxa, odchudzić go i połączyć go z silnikiem renderowania z przeglądarki internetowej.

W pewnym momencie ktoś w Fundacji Mozilla pomyślał: skoro nie robimy systemu dla komputerów, to zróbmy OS dla smartfonów i zaawansowanych „featurephonów”, oparty o Linuxa i naszą przeglądarkę internetową. I tak w 2012 roku narodził się B2G czyli „Boot to Gecko” składający się właśnie z okrojonego jądra Linuxa i Gecko, czyli silnika renderowania przeglądarki internetowej Firefox.

Dokładny diagram przedstawiający trzy “warstwy” systemu. Gonk to jądro i sterowniki, Gecko - silnik renderowania stron z Firefoxa i Gaia - interfejs użytkownika.Źródło: Mozilla.

W 2014 roku projekt doczekał się komercyjnego wydania pod nazwą Firefox OS i maszyna promocyjna ruszyła. Smartfony z liskowym systemem najpierw pojawiły się w USA, a potem trafiły także i na stary kontynent – w tym do Polski. Zanim jednak przyjrzymy się telefonom z charakterystycznym logo, spróbuję opowiedzieć na czym polegać miała przewaga Firefox OS.

Każdy z nas może być deweloperem

Fundacja Mozilla, w przeciwieństwie do złych, wielkich korporacji (jak Microsoft, Apple czy Google) chciała być po jasnej stronie mocy i stawiała na otwartość. Otwartość zarówno samego systemu jak i otwartość dla deweloperów aplikacji. Mówiąc wprost – jeśli opanowałeś technologie potrzebne do tworzenia dynamicznych stron internetowych, czyli HTML5, CSS i JavaScript, to w zasadzie mogłeś robić aplikacje dla Firefox OS.

Sklep z aplikacjami szansą na biznes

Kiedy tylko zadebiutował App Store z aplikacjami dla iPhone, co chwilę po technologicznym światku newsowym rozchodziły się success stories o deweloperach, którzy wypuścili swoją prostą aplikację i przez noc czy weekend zarabiali spore pieniądze.

Na przykład nieskomplikowana gra kosztująca 99 centów, która w weekend sprzedała się milion razy, oznaczała dla twórcy (młodego studenta, jak podawały newsy) 700 tysięcy dolarów przychodu (bo Apple zabierał 30 procent). Inny przykład – twórca aplikacji “I am rich”, która wyświetlała na ekranie telefonu diamencik i napis “I am rich” kosztowała 999 dolarów. Po 24 godzinach została wycofana ze sklepu, niemniej ponoć zostało sprzedanych 8 kopii, a dwóm sprzedającym Apple zwrócił pieniądze. Tym niemniej, twórca był do przodu kilka tysięcy dolarów. Wielu developerów sądziło, że otwierający się rynek aplikacji na nowy system operacyjny od Mozilli też da im możliwość zaistnienia na pustym jeszcze wtedy rynku.

Przyznacie, że sympatyczny lisek zachęcał, aby skorzystać z tego systemu.Źródło: Mozilla.

Zresztą właśnie taki cel przyświecał od początku stworzeniu Firefox OS. Już w 2012 roku Andreas Gal (wtedy dyrektor ds. technologii w Mozilli, najbardziej znany ze swojej pracy nad kilkoma projektami open source) scharakteryzował obecny zestaw mobilnych systemów operacyjnych jako „otoczone murem ogrody” i przedstawił Firefox OS jako bardziej dostępny:

Używamy całkowicie otwartych standardów i nie ma w tym żadnego zastrzeżonego oprogramowania ani technologii. Stos oprogramowania jest w całości oparty na HTML5, istnieje już duża liczba uznanych programistów.

Oczywiście potem Mozilla musiała nieco zrewidować swoje podejście i umieścić w swoim systemie też kilka zamkniętych technologii, ale przedstawienie idei jest raczej jasne: “Developers first”.

Wielkie plany i głośny start z tanim telefonem

Skoro zaplecze programistów było zapewnione (jak się wydawało), to należało znaleźć dla siebie niszę. Oczywiście rynek drogich smartfonów był zajęty przez iPhony i flagowce z Androidem, ale nisza tańszych telefonów była tym, w co celowała Mozilla.

Proste pudełeczko z miękkiego kartonu, a w środku telefon, kabel USB, ładowarka i… w zasadzie to wszystko.Źródło: John Karakatsanis / flickr

Planowany był smartfon z Firefoxem za 25 dolarów, zaprezentowany na targach MWC (Mobile World Congress). Mozilla współpracowała z czterema producentami telefonów i pięcioma operatorami bezprzewodowymi, aby dostarczyć pięć smartfonów z Firefoksem w Europie i Ameryce Łacińskiej. W Indiach Mozilla planowała sprzedaż telefonów za 25 dol. we współpracy z tamtejszymi operatorami, ale cena ostatecznie wyniosła 1999 rupii, czyli około 33 dolary. Tak czy inaczej, przyznacie, że cena całkiem niezła.

W Polsce T-Mobile sprzedawało telefon Alcatel One Touch Fire od wakacji 2014 roku i był dostępny za kilkadziesiąt złotych w ofercie nawet z tanimi abonamentami. W ofercie na kartę można go było kupić za około 400 złotych, która to cena dość szybko spadła o stówkę. Jak napisał serwis Telepolis:

Teoretycznie otrzymujemy za tę cenę urządzenie pod względem specyfikacji nie gorsze niż iPhone 3GS, praktyka nie jest już aż tak optymistyczna. Nie ma co jednak silić się na porównania smartfonu z najniższej półki do sprzętów niegdyś kosztujących kilka tysięcy złotych. Przy tej cenie znacznie łatwiej jest przymknąć oko na pewne niedociągnięcia.

A niedociągnięcia były. Na papierze specyfikacja prezentowała się “OK”. 3,5-calowy ekran (320×480 pikseli), procek 1 GHz Snapdragon S1 MSM7227A, 256 MB RAM i 512 MB pamięci wewnętrznej (rozszerzalnej przez microSD). Na pokładzie było 3G, WiFi, Bluetooth 3.0, GPS oraz aparat 3,15 megapikseli z nagrywaniem filmów VGA przy 30 kl./s. Bateria 1400 mAh zapewniała do 220 godzin czuwania lub 3 godziny rozmów. No i dostępny był w trzech kolorach - białym, “zielone jabłuszko” i “mozillowy pomarańczowy”.

Źródło: Mozilla in Europe / flickr

Telefon był plastikowy, rysujący się od samego patrzenia, ale zaskakująco zgrabny i ładny. Niestety to nie pomogło, bo o ile z telefonu dało się korzystać w miarę normalnie, ale jakoś… nie było w tym „funu” przez dość słabą responsywność. Sam miałem ten telefon jako drugi i było dobrze, ale gdyby było to moje jedyne urządzenie, to pewnie frustracja tylko by rosła.

Opinie w internecie i stare wątki na forach jakie znalazłem, niestety pokazywały, że telefon ten nie zebrał pozytywnych opinii. Użytkownicy narzekali właśnie na słabą responsywność, błędy systemu (np. brak powiadomień na zablokowanym ekranie, czy dziwne “zwiechy”, które uniemożliwiały odebranie połączenia) czy brak oprogramowania od zewnętrznych developerów.

Brak oprogramowania był najbardziej bolesny

No właśnie tu był pies pogrzebany. Firefox OS wystartował jako odpowiedź na zamknięte systemy i miał mieć gigantyczne zaplecze programistów, bo tworzenie programów miało być tak proste jak tworzenie aplikacji webowych, a jak utrzymywała Mozilla, Firefox OS ma tę zaletę, że użytkownicy nie muszą instalować aplikacji, aby z nich korzystać. W rzeczywistości cofnął użytkownika do czasów przed powstaniem sklepów Google Play i App Store. Trzymając go w rękach, miałeś wrażenie, że trafił ci się pierwszy iPhone… Tylko gorszy.

Dwa modele telefonów z FirefoxOS. Jak widać mają zbliżoną wielkość ekranu. Źródło: Qualcomm.
Dwa modele telefonów z FirefoxOS. Jak widać mają zbliżoną wielkość ekranu. Źródło: Qualcomm.

Firefox OS miał trudności z zapewnieniem płynnego doświadczenia użytkownika porównywalnego z aplikacjami natywnymi. Teoretycznie oczywiście istniał sklep z aplikacjami Mozilli, ale wybór aplikacji był tam raczej niewielki. Poza tym, przynajmniej w Polsce, oferowanie telefonu stworzonego dla rynków rozwijających się okazało się strzałem w stopę.

Jeśli przy abonamencie można mieć za kilkaset złotych jakiegoś flagowca albo za złotówkę Firefox OS, na który nie ma za wielu aplikacji i gier, to oczywiście Polacy wybierali flagowca. Domyślam się, że podobną decyzję podejmowali nie tylko nasi rodacy.

Firefox OS świata nie podbił, a Mozilla powoli zmieniała swój kierunek.

Urządzeń jednak nie brakowało, choć nie były “premium”

Dostępny i szeroko promowany w Polsce telefon Alcatel One Touch Fire nie był jedynym urządzeniem z Firefox OS, choć był jednym z pierwszych szeroko dostępnych. Do grudnia 2015 roku Mozilla wprowadziła na rynek 12 smartfonów w 24 krajach. Były to m.in. ZTE Open, Intex Cloud FX, Huawei Ascend Y300II, cała rodzina Alcatel One Touch Fire, tablet VIA Vixen, Cherry Mobile Ace i kilka innych.

Wszystkie miały niezbyt wielki wyświetlacz (który jednak w połowie drugiej dekady XXI wieku był w akceptowalny) i charakteryzowały się przystępną ceną – żaden z telefonów nie mieścił się w segmencie “premium”. Dodajmy do tego bardzo przeciętne (nawet jak na ówczesne czasy) aparaty i wychodzi nam telefon, którego jedyną zaletą jest nie system i ekosystem, a po prostu cena. Było to jednak zbyt wiele kompromisów.

Skoro było tak pięknie, to co nie zagrało?

Firefox OS, po dopracowaniu, wydawał się ciekawą alternatywą. Gdyby działał bardziej responsywnie (do dziś nie wiem, czy system „zamulał”, bo podzespoły smartfona były słabe, czy po prostu optymalizacja systemu była niezbyt udana), miał szansę naprawdę zaistnieć. Niestety… Nie na tym rynku.

Telefony i sam system od Mozilli był pozycjonowany jako “ten trzeci” po Androidzie i iOS i jako realna konkurencja dla Apple i Google, ale tą konkurencją nie był. Był to system skierowany na rynki rozwijające się i boleśnie pokazywał, że nie można mieć wszystkiego.

Tani telefon nie będzie się zachowywał jak (nawet kupiony z drugiej ręki) iPhone. Może, gdyby pojawił się na rynku w 2007 roku, to wtedy istniałaby szansa, że rozepchnąłby się na rynku. Ale nie 7 lat później, oferując to samo co słuchawka od Apple na początku swojej drogi, tylko gorzej.

Zły segment rynku to nie jedyny problem. System miał błędy, których część wyeliminowano w kolejnych aktualizacjach, ale nie wszystkie. Gdyby wystąpił tylko jeden z tych problemów, to może udałoby się ideę Firefox OS uratować. Przy dwóch – było to niemożliwe, a operatorzy nie chcieli dystrybuować telefonu z systemem na który użytkownicy się skarżą.

System przerodził się częściowo w KaiOS, który obsługuje niektóre featurephony (telefony z klawiaturą, przykładem jest nowa Nokia 3310) w Indiach. Z Firefox OS wyrósł też Capyloon, czyli system rozwijany przez społeczność. Panasonic przez jakiś czas rozwijał system bazujący na Firefox OS dla swoich telewizorów.

Firefox OS podzielił los jeszcze kilku innych systemów na smartfony, a wiodąca pozycja Apple i Google pozostała niezagrożona.

POWIĄZANE TEMATY: mobile smartfony systemy operacyjne

Piotr Wasiak

Piotr Wasiak

Gra w gry, promuje gry i robi gry, a teraz jeszcze czasami pisze o technologii. Zdecydowany Millenials, który coraz częściej łapie się na stwierdzeniu “za moich czasów to było…”. Pewnie dlatego lubi retro, technologię i ciekawostki świata naukowego. Poza tym, jego pasją są Gwiezdne wojny o których może długo opowiadać i spierać się, który myśliwiec jest lepszy. Pewnie dlatego prowadzi dwa kanały na YouTube - Bibliotekę Ossus o uniwersum Lucasa i Bibliotekę Wyobraźni… O wszystkich innych uniwersach. W internecie i na konwentach czy PGA lub Digital Dragons ukrywa się pod nickiem “Yako”.

Prawdziwie nostalgiczne połącznie. Casio prezentuje retro zegarki inspirowane Pac-Manem

Prawdziwie nostalgiczne połącznie. Casio prezentuje retro zegarki inspirowane Pac-Manem

RTX 5090 niedomaga pod względem mocy obliczeniowej GPU. Karta przegrywa z RTX-em 4090

RTX 5090 niedomaga pod względem mocy obliczeniowej GPU. Karta przegrywa z RTX-em 4090

Meta daje Metaverse ostatnią szansę. 2025 rok pokaże czy inwestycja była spektakularną porażką

Meta daje Metaverse ostatnią szansę. 2025 rok pokaże czy inwestycja była spektakularną porażką

Ogromna awaria PlayStation Network. Sieciowe usługi Sony od kilku godzin nie działają na PS4 i PS5

Ogromna awaria PlayStation Network. Sieciowe usługi Sony od kilku godzin nie działają na PS4 i PS5

Play Box TV - opinie. Co o dekoderze mówią użytkownicy? Sprawdzamy

Play Box TV - opinie. Co o dekoderze mówią użytkownicy? Sprawdzamy