Samochody elektryczne są winne zwolnień - twierdzi Ford

Jak donosi The Wall Street Journal, Ford ogłosił plan nowych cięć kadrowych, w ramach którego pracę w amerykańskich fabrykach straci około 1000 osób. Jim Farley, dyrektor generalny Forda, winą za zwolnienia obarcza pojazdy elektryczne. Jego zdaniem to efekt rosnących kosztów operacyjnych, poniesionych w związku z przejściem na auta zasilane bateriami.

Elektryczne auta przynoszą straty

Koncern zwolni zarówno inżynierów etatowych, jak i kontraktowych, pracujących w dziale silników spalinowych oraz programistów z branży EV. Jest to kolejny etap zwolnień w amerykańskich fabrykach tej marki, prowadzonych od zeszłego roku, w ramach których pracę straciło dotąd 3000 osób.

Powiązane:Silniki V8 odchodzą bezpowrotnie, nawet szef Mercedes-AMG nie widzi dla nich miejsca

Mimo działań zmierzających do redukcji kosztów działalności szacuje się, że dział Model E (część firmy odpowiedzialna za produkcję samochodów elektrycznych), przyniesie w tym roku 3 mld dolarów straty. Niedawno utworzony oddział Forda tylko w pierwszym kwartale zanotował stratę w wysokości 722 mln dolarów i są one dwukrotnie wyższe, niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.

Zwiększenie zysków ze sprzedaży pojazdów elektrycznych nie będzie jednak łatwe, głównie ze względu na silną konkurencję. Ford prowadzi bowiem wojnę cenową z Teslą, która zmusiła firmę do kolejnej obniżki kosztu modelu Mustang Mach-E w wysokości 4000 dolarów. Gigant motoryzacyjny wciąż szuka więc pomysłów na ograniczenie kosztów produkcji, a jednym z nich było zastąpienie obecnych baterii znacznie tańszymi akumulatorami litowo-żelazo-fosforanowymi (LFP), których używa Tesla w Modelu 3 oraz Modelu Y. Zdaniem Johna Lawlera, szefa działu finansów koncernu, pozwoliło to obniżyć koszt produkcji średnio o 5000 dolarów na samochód.

Ogromne zwolnienia w branży motoryzacyjnej

Warto dodać, że Ford szykuje zwolnienia nie tylko w USA, gdyż obejmą one również Europę. Tylko w zakładzie w niemieckiej Kolonii, pracę straci około 700 osób, a dodatkowo zlikwidowanych zostanie około 1200 miejsc pracy u kontrahentów giganta. Redukcja obejmie pracowników z działu montażu aut oraz produkcji silników spalinowych i skrzyń biegów. Z kolei w centrum technicznym marki w niemieckim Merkenich, zwolnionych zostanie 2500 z 3800 osób.

Wiele krajów stara się ograniczyć sprzedaż samochodów z silnikami spalinowymi i zmusza przemysł motoryzacyjny do przestawienia się na produkcję elektryków. Może to jednak przynieść negatywne skutki w postaci ogromnych zwolnień. Wiele marek zostanie zmuszonych do rezygnacji z produkcji popularnych modeli spalinowych, więc nie będzie już potrzebowało tylu pracowników.

Europejski komisarz Thierry Breton mówi, że przejście na elektryki spowoduje konieczność zwolnienia kilkuset tysięcy osób. Tymczasem europejska branża motoryzacyjna zatrudnia 12,6 mln osób. Wiele z nich, w tym zapewne również z Polski, będzie musiało niebawem poszukać nowego zajęcia.

Czytaj więcej:Potężny problem Toyoty: lokalizacja 2 milionów samochodów udostępniana przez dekadę