Rewolucyjne baterie - dlaczego Duracell zrezygnowało z przydatnej funkcji?

Duracell PowerCheck to seria baterii dysponujących wbudowanym testerem poziomu energii. Wystarczyło jedynie nacisnąć, aby sprawdzić w jakim stanie jest ogniwo. Funkcja ta nie wyszła jednak poza obszar ciekawostki i została szybko zapomniana.

tech
Arkadiusz Strzała18 marca 2025
Źrodło fot. Technology Connections, YouTube
i

Być może niektórzy z Was pamiętają baterie, które posiadały wbudowany miernik poziomu pozostałej w nich energii. Pojawiły się one pod koniec lat 90-tych za sprawą firmy Duracell. Technologia ta nosiła nazwę PowerCheck i miała postać cienkiego paska, przypominającego wskaźniki HUD z gier. Wydawało się to całkiem rozsądne i przydatne, lecz gadżet ten nie stał się powszechny, aż w końcu niemal całkowicie zniknął. Obecnie dość trudno znaleźć baterie, które go posiadają.

Miernik poziomu naładowania baterii?

Aby sprawdzić, w jakim stanie jest bateria, należało przycisnąć (dość mocno) dwa białe punkty na niej – pasek zabarwiał się na żółty kolor w całości, jeśli ogniwo było nowe, w miarę zużywania kolor zapełniał coraz mniejszy obszar. Jeśli zażółcił się tylko mały fragment na czerwonym polu, produkt nadawał się do utylizacji.

Tak sprawdzało się stan baterii Duracell PowerCheck. Źródło: Technology Connections, YouTube
Tak sprawdzało się stan baterii Duracell PowerCheck. Źródło: Technology Connections, YouTube

Zasada działania tego elementu była dość prosta. Całość „mechanizmu” znajdowała się na obwolucie nawiniętej na ogniwo. Widoczny pasek był wykonany z materiału zmieniającego kolor pod wpływem temperatury. Pod nim zaś znajdował się niewielki element grzejny, którego obwód był zwierany w miejscach, które należało docisnąć palcami. Jedno z nich stykało się z dodatnią elektrodą (która stanowi większą część obudowy baterii), a drugie z ujemną.

Przepływ prądu powodował podgrzanie paska od spodu. Grzałka zwężała się w jednym z kierunków, więc gdy bateria uległa zużyciu, mniejszy prąd był w stanie podgrzać jedynie ten węższy fragment. Dlatego widzieliśmy wtedy tylko część żółtego paska. Ponieważ działanie tego systemu było zależne od warunków termicznych otoczenia, na baterii był ważny napis, aby przeprowadzać test w temperaturze 21 stopni Celsjusza.

Tak wygląda element grzejny w pomiarowym systemie Duracell. Źródło: Technology Connections, YouTube
Tak wygląda element grzejny w pomiarowym systemie Duracell. Źródło: Technology Connections, YouTube

Teoretycznie to całkiem fajna funkcja, tym bardziej więc dziwi, że nie zdobyła popularności. Co prawda parę lat temu jeszcze można było spotkać baterie z nieco unowocześnionym PowerCheck, nie da się ukryć, że innowacyjny projekt zakończył się klapą. Powody są co najmniej dwa:

  • Specyfika korzystania z baterii – wkładając baterie do urządzenia (np. pilot od TV) z reguły pozostawiamy je tam, aż wyczerpią się całkowicie, a potem wymieniamy je na nowe, świeżo rozpakowane. Raczej mało osób było zainteresowanych składowaniem częściowo zużytych baterii, więc PowerCheck nie wyszedł poza obszar ciekawostki technologicznej.
  • Działanie tego systemu przypominało bardziej amperomierz, niż woltomierz, pokazywało stan prądowej wydolności baterii. Uruchomienie testu wiązało się z rozgrzaniem elementu, co zużywało energię. Częste bawienie się PowerCheckiem mogło więc samo w sobie wyczerpać ogniwo.

Nie tylko Duracell posiadał w ofercie baterie z wbudowanym testem, przez pewien czas podobny gadżet miał także Energizer. Obecnie raczej trudno znaleźć egzemplarze ogniw tego typu z aktualną datą ważności. Z powodu ich wad i praktycznie małej przydatności dodatkowej funkcji, coraz mniej osób było zainteresowanych zakupem (a były one nieco droższe od zwykłych wersji). Jeśli ktoś potrzebuje sprawdzać poziom energii posiadanych baterii, lepszym rozwiązaniem jest kupno multimetru lub testera. Takie urządzenia nie muszą być drogie, sam posiadam cyfrowy miernik ogniw AA/AAA, który kosztował ledwie kilkanaście złotych.

POWIĄZANE TEMATY: tech ciekawostki energia baterie

Arkadiusz Strzała

Arkadiusz Strzała

Swoją przygodę z pisaniem zaczynał od własnego bloga i jednego z wczesnych forum (stworzonego jeszcze w technologii WAP). Z wykształcenia jest elektrotechnikiem, posiada zamiłowanie do technologii, konstruowania różnych rzeczy i rzecz jasna – grania w gry komputerowe. Obecnie na GOL-u jest newsmanem i autorem publicystyki, a współpracę z serwisem rozpoczął w kwietniu 2020 roku. Specjalizuje się w tekstach o energetyce i kosmosie. Nie stroni jednak od tematów luźniejszych lub z innych dziedzin. Uwielbia oglądać filmy science fiction i motoryzacyjne vlogi na YouTube. Gry uruchamia głównie na komputerze PC, aczkolwiek posiada krótki staż konsolowy. Preferuje strategie czasu rzeczywistego, FPS-y i wszelkie symulatory.

Nvidia pokazała imponujące demo technologiczne. Internauci mają jednak pewne wątpliwości

Nvidia pokazała imponujące demo technologiczne. Internauci mają jednak pewne wątpliwości

Gracz instalował aktualizację na swoim PC ponad 100 godzin, nie chciał wyłączać komputera pod żadnym pozorem. Finał był katastrofalny

Gracz instalował aktualizację na swoim PC ponad 100 godzin, nie chciał wyłączać komputera pod żadnym pozorem. Finał był katastrofalny

Smartfony Google i Xiaomi mają ukryty przycisk z tyłu, który oferuje wiele praktycznych opcji

Smartfony Google i Xiaomi mają ukryty przycisk z tyłu, który oferuje wiele praktycznych opcji

Najpierw psuły się płyty DVD, a teraz Blu-ray: setki filmów najwyraźniej stają się bezużyteczne

Najpierw psuły się płyty DVD, a teraz Blu-ray: setki filmów najwyraźniej stają się bezużyteczne

AMD faworyzuje wybranych producentów? Niektórzy dostaną więcej kart RX 9070

AMD faworyzuje wybranych producentów? Niektórzy dostaną więcej kart RX 9070