futurebeat.pl NEWSROOM O włos od wizerunkowej katastrofy: kulisy prezentacji pierwszego iPhone’a O włos od wizerunkowej katastrofy: kulisy prezentacji pierwszego iPhone’a Współczesny iPhone to, z małymi wyjątkami, synonim dopracowanego, niezawodnego produktu na lata. Ale jego początki były inne – zwłaszcza pierwszego zaprezentowanego prototypu. W 2007 roku Apple musiało postarać się o cud, by ich rewolucyjny telefon nie okazał się technicznym złomem. mobileDariusz Matusiak27 grudnia 2023 7 Firma Apple budzi głównie dwa skrajne uczucia – albo jest to uwielbienie i trwająca lata lojalność potwierdzana kolejnymi zakupami, albo wyraźna niechęć, często wyrażana w niecenzuralnych opiniach i inwektywach. Niezależnie jednak od naszego stosunku do produktów z nadgryzionym jabłkiem, nie da się zaprzeczyć, że to właśnie Apple zmieniło sposób, w jaki używamy telefonów, a tzw. kiedyś „komórki” dziś określane jako „smartfony”, dzielą się na te przed iPhonem i po. Przyznali to zresztą szefowie „Projektu Android”, zanim pokazali pierwszy telefon z tym systemem. Powiązane:iPhone 17 Air może posiadać 12 GB RAM-u. Podstawowy model może natomiast zostać w tyle i nadal oferować 8 GB Apple nie chwali się jednak, że słynny keynote, podczas którego Steve Jobs po raz pierwszy pokazał światu iPhone’a, przebiegał z duszą na ramieniu i tylko cud, albo raczej ogrom dodatkowej pracy całego sztabu ludzi uchroniły kontrowersyjnego szefa przed wizerunkową porażką w stylu bluescreena na premierze nowego Windowsa. W styczniu 2007 roku iPhone i jego system były bowiem niedokończonym, ledwo działającym prototypem i urządzenie, które miało być rewolucją, absolutnie nie nadawał się do publicznych pokazów. Przypominało grę we wczesnej wersji beta, kipiąca od bugów, z której cudem wycięto krótkie, ładne demo. „Wprowadzamy na rynek trzy rewolucyjne produkty…” iPod, telefon, internet… iPod, telefon, internet…Przypomnijmy najpierw, co zobaczyła publiczność zgromadzona 9 stycznia 2007 roku przed sceną na konferencji Macworld. Steve Jobs zaczął swoją przemowę od mylących słów: „Wprowadzamy na rynek trzy rewolucyjne produkty – iPoda z szerokim ekranem i dotykowym sterowaniem, rewolucyjny telefon komórkowy i przełomowe urządzenie do internetu. iPoda, komórkę, internet, iPoda, komórkę, internet, iPoda, komórkę… łapiecie już?” Załapali, a Jobs w końcu się pochwalił, że to jedno urządzenie, że nazywa się iPhone i Apple właśnie wymyśliło telefon na nowo. Później przyszła pora na pokazanie tak znanej dziś czarnej zupełnie płaskiej tafli ekranu, obrzydzanie sterowania rysikiem i oszałamiającą prezentację obsługi interfejsu muśnięciem palca. Czary – jak mawiają szychy z Apple. Ale prawdziwe czary na scenie odprawiał nie Steve Jobs, a sztab techników, którzy wcześniej przeszkolili Jobsa, co trzeba robić, by iPhone w ogóle działał – bo działał bardzo źle, po części z winy samego szefa. Najpierw wynaleziono streamowanie przez kabelZacznijmy od tego, że kontrowersyjny CEO upierał się na coś w rodzaju aresztu dla robotników ustawiających scenę. Chciał, by jedli i spali na miejscu oraz pod żadnym pozorem nie opuszczali pilnie strzeżonego miejsca konferencji Macworld w obawie przed przedwczesnym ujawnieniem tajemnicy. Robotnicy widzieli bowiem liczne próby Jobsa przed właściwym występem. Na szczęście odwiedziono go od tego pomysłu. A co było nie tak z telefonem? Część problemów powstała właśnie przez samą prezentację. Mający obsesje na punkcie detali Jobs nie chciał słyszeć o tym, że kamera będzie pokazywać tylko jego rękę operującą na ekranie telefonu. Na telebimie miało być widać obraz streamowany bezpośrednio z iPhone’a. Dziś to norma, do której potrzeba raptem kilku kliknięć, ale wtedy taka funkcja nie istniała. Inżynierowie Apple musieli więc umieścić dodatkową elektronikę w małej obudowie i grubym kablem połączyć iPhone’a z projektorem. Wykonanie tego, nie dość, że zabrało technikom kilka tygodni wytężonej pracy, to jeszcze powodowało dodatkowe błędy i trudności w obsłudze. Jak gubi zasięg, jak widać, że nie gubi!Gruby kabel nie był potrzebny tylko dla sygnału video. Prototyp iPhone’a miał ogromne problemy z siecią, a na scenie miał pokazać funkcję przeglądarki internetowej i rozmowę telefoniczną. Obok przewodu do telebimu poprowadzono więc przedłużoną antenę WiFi, która biegła aż za kulisy, do zaplecza z routerami, by znalazła się u samego źródła sygnału. Osobnym problemem była siła samego sygnału łącza bezprzewodowego w sali, gdzie zebrało się pięć tysięcy komputerowych speców. Technicy nie chcieli ryzykować samym tylko ukryciem nazwy sieci, bo zapewne ktoś by ją odkrył i dostęp do internetu mógłby się szybko „zatkać”. Przeprogramowano więc część routerów na zupełnie inne częstotliwości, dostosowano do tego iPhone’y i w ten sposób wydzielony dla nich osobny sygnał WiFi. Nieco inaczej zapewniono źródło sygnału GSM. Tutaj z pomocą przyszedł jeden z największych operatorów telefonii mobilnej w USA – AT&T. Aby Steve Jobs mógł wykonać na scenie krótką rozmowę telefoniczną, rozstawiono obok hali przenośny maszt z nadajnikiem GSM, by iPhone’y były najbliżej sygnału, jak to możliwe. Na tym nie koniec. System operacyjny został tak zmodyfikowany, by zawsze pokazywał wszystkie kreski sygnału operatora, bez względu na wykrywany zasięg. W ten sposób ukryto ewentualne problemy z zasięgiem sieci. Po 2007 roku wszystkie inne telefony zaczęły wyglądać jak iPhone. Slalom na „złotej ścieżce” pomiędzy resetamiMowa jest o iPhone’ach – nie jednym iPhonie, bo Steve Jobs używał na scenie pewną ilość tych urządzeń. Żaden z prototypów nie był perfekcyjny i nie pozwalał wykonywać wszystkich zaplanowanych na pokaz czynności. Mniej istotny był ich wygląd, często z ogromnymi szparami między ekranem, a pleckami – najgorsza była stabilność i niedobór pamięci RAM. iPhone był wyposażony w 128 megabajtów RAM-u i zachowywał się jak ruletka. Mógł się w losowym momencie wyłączyć, zawiesić lub zresetować. Gubił sygnał WiFi, gubił zasięg GSM. Odtwarzał tylko część piosenki lub klipu video i zawsze zawieszał się przed końcem. Uruchomienie klienta poczty, a potem przeglądarki Safari działało bez zarzutu, ale gdy zrobiło się to odwrotnie, telefon się resetował. Dla wielu kolejne wersje iPhone’a stały się synonimem smartfona, zwłaszcza w USA. Źródło: Jan Vasek / Pixabay. Receptą na to był wypracowanie tzw. „złotej ścieżki”. Była to lista konkretnych czynności, jaką można było wykonać w telefonie w ściśle przestrzeganej kolejności, by telefon jak najdłużej pozostał zdatny do użytku i nie zawiesił się. Steve Jobs nauczył się tej ścieżki na pamięć, ale mimo to i tak musiał przeprowadzić pokaz na wielu iPhone’ach. Pokazywał coś na jednym, odkładał i brał do ręki drugi – w międzyczasie poprzedni się resetował, by być za chwilę gotowym do kolejnych czynności. Nawet przy takich środkach ostrożności i tak istniała szansa, że coś się „wysypie”, zwłaszcza w finale pokazu, gdy na jednym aparacie pokazywano najwięcej funkcji. „Musimy zacząć od nowa…”Poszczególne etapy pokazu ponoć najbardziej przeżywali inżynierowie odpowiedzialni za dany „ficzer”. Oglądając prezentację, wypijali kolejkę whisky przy każdej udanej próbie, a po wszystkim kontynuowali imprezę na mieście. W czerwcu, po wprowadzeniu iPhone’a do sprzedaży, wielu z nich odeszło z firmy, wypalonych i wymęczonych nieznośnym crunchem, jakiego wymagał mocno kulejący prototyp. Dość powiedzieć, że zaledwie sześć tygodni przed premierą w sklepach, Jobs zarządził zmianę plastikowego wyświetlacza na szklany, bo rozwścieczyły go rysy, jakie powstały na jego egzemplarzu od noszenia w kieszeni z kluczami. Cała reszta jest historią. iPhone po raz pierwszy pokazał płynne i błyskawiczne przewijanie kontaktów palcem, strony internetowe wyglądające jak na desktopie, Google Maps, gest palcami powiększający obraz – wszystko to, co w dzisiejszych smartfonach wydaje się oczywiste. Po prezentacji Jobsa, Chris DeSalvo, inżynier Google’a, który wtedy pracował z HTC nad pierwszym telefonem z Androidem o nazwie kodowej „Sooner” i najbardziej bał się konkurencji Microsoftu, miał wtedy ponoć pomyśleć: „Musimy zacząć od nowa…”. Ale to już temat na kolejny artykuł. Czytaj więcej:iPhone 16 - dwie karty SIM. Tłumaczymy, co i jak POWIĄZANE TEMATY: mobile Apple smartfony Dariusz Matusiak Dariusz Matusiak Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów. Mobilna karta graficzna na szczycie. Kwietniowa ankieta sprzętowa Steam Mobilna karta graficzna na szczycie. Kwietniowa ankieta sprzętowa Steam AMD Radeon RX 9070 XT drożeje. Cena sugerowana powoli przestaje obowiązywać AMD Radeon RX 9070 XT drożeje. Cena sugerowana powoli przestaje obowiązywać To była jedna z największych porażek Valve. Poprzednik Steam Decka nie był w stanie przekonać do siebie graczy To była jedna z największych porażek Valve. Poprzednik Steam Decka nie był w stanie przekonać do siebie graczy Chłodzenie procesorów z pomocą dźwięku. Czy będzie to przełom? Chłodzenie procesorów z pomocą dźwięku. Czy będzie to przełom? Słuchawki Sony WH-1000XM6 pojawią się już w maju? Certyfikacja Apple'a wskazuje, że premiera jest blisko Słuchawki Sony WH-1000XM6 pojawią się już w maju? Certyfikacja Apple'a wskazuje, że premiera jest blisko