Baldur's Gate 3 miało być flagową grą na tym zapomnianym sprzęcie Google. Minęły 2 lata od wyłączenia Stadii

18 stycznia 2023 roku została zamknięta usługa grania w chmurze – Google Stadia. Wbrew szumnym zapowiedziom nie sprawiła, że „chmurowe granie” trafiło pod strzechy. Doprowadziła jednak do tego, że to konkurencja zwiera szyki i radzi sobie lepiej.

tech
Piotr Wasiak18 stycznia 2025
1

W DNA Google wpisane było to, że trzeba serwować jak najlepsze wyniki wyszukiwania w jak najkrótszym czasie. Aby to osiągnąć, po pierwsze stworzono stronę główną Google, która w dobie przeładowanych bannerami, animowanymi gifami i tekstem stron portali internetowych końca lat 90., była wręcz ascetyczna i minimalistyczna, ale za to zajmowała bardzo mało miejsca.

Po drugie – twórcy wyszukiwarki zatroszczyli się o odpowiednią infrastrukturę, aby szybko serwować wyniki. Na tym firma Brina i Page’a znała się jak mało kto. Google w drugiej dekadzie XXI wieku był już stabilną firmą, z masą gotówki. Czyli w teorii korporacja miała dwie niezbędne rzeczy do wejścia na nowy rynek. Korporacja z Mountain View wzięła się za gry wideo i granie w chmurze, bo rynek ten z jednej strony był gigantyczny i ciągle rosnący, a do tego zapewniał odpowiednią dozę innowacji. Do osiągnięcia sukcesu w streamingu gier trzeba było świetnej infrastruktury sieciowej i kopalni pieniędzy, a to Google miał. Nie bał się też ściągać naprawdę uznanych specjalistów.

Gry następnej generacji nie będą wymagać „pudełka” (w domyśle: pudełka pod telewizorem).

W listopadzie 2019 roku (czyli rok przed premierą PlayStation 5 i Xbox Series X|S) Google zaprezentował własną wizję przyszłości gier: Stadia. Wyszukiwarkowy gigant postanowił zaatakować z dwóch stron: produkować gry i dostarczać usługę grania w chmurze, gdzie niepotrzebny będzie do tego (niemal) żaden sprzęt – tylko telewizor, kontroler i szybkie połączenie z internetem.

Założenia były naprawdę piękne

Każda „normalna” firma chcąca wejść na rynek elektronicznej rozrywki zaczęłaby od kupienia jakiegoś dewelopera, aby produkował dla niej gry. Google nie poszło początkowo tą drogą, ale stworzyli swoje studio… A potem kolejne. Stadia zatem miała dostać własne gry, a poza tym miała być dystrybutorem tytułów innych firm… Na start dogadali się m.in. z Ubisoftem. Ofercie znalazło się miejsce na płynną grę w 4K HDR i 60 klatkach na wszystkim, co jest w stanie uruchomić przeglądarkę Chrome – czyli także na tabletach i tanich laptopach z systemem Chrome OS i „wpinkach” do telewizora jakimi były Chromecasty.

Edycja premierowa Stadii poza kontrolerem zawierała też Chromecast – czyli wszystko, aby zamienić Twój telewizor w maszynę do grania.Źródło: Wikipedia.

Zapowiedziano także dwustronną integrację z YouTube. Z jednej strony planowano, że bez problemu będzie można streamować rozgrywkę na YouTube, a z drugiej oglądając transmisję albo trailer gry, można było kliknąć w link i od razu zacząć grać w streamingu. Obiecano też niebagatelną moc zarezerwowaną dla użytkownika: 10,7 teraflopsa. Google twierdził, że Stadia będzie mogła wykorzystać taką moc obliczeniową dzięki swojej ogólnoświatowej sieci centrów danych i niestandardowym procesorom graficznym AMD. Firma podkreślała, że to więcej niż 4,2 teraflopa PS4 Pro i 6 teraflopów jakie ma Xbox One X. No coś wspaniałego, nieprawdaż? Jak powiedział szef Stadia Games and Entertainment, Jade Raymond (branżowa wyga, która pracowała m.in. w EA i Ubisofcie):

Przez ostatnie 40 lat branża gier koncentrowała się na urządzeniach. Jako deweloper tworzyłem gry na urządzenia. Do tej pory wysyłałem grę na płycie, kasecie magnetofonowej lub kartridżu, albo coraz częściej w formie pliku do pobrania, ale wciąż jest to jakoś powiązane ze sprzętem. Wczoraj o 10 rano przebiliśmy się przez ten szklany sufit i powiedzieliśmy deweloperom: „Internet to twój sklep, a sieć i centrum danych to twoja platforma.

Stadia – pewne zatrudnienie na niepewne czasy

Wielu zatrudnionych przez Google developerów do rozwijania zarówno gier (w studiu, które nazywało się wielce odkrywczo: Stadia Games and Entertainment), jak i usługi, uważało nowe dziecko speców od wyszukiwarki za doskonałe miejsce pracy. Google miał pieniądze, a dostarczanie gier do usługi abonamentowej jawiło się jako lek na podstawowy problem branży gier: niestabilność zatrudnienia. Teraz developerzy nie musieli modlić się, aby ich najnowszy produkt sprzedał się w odpowiedniej liczbie egzemplarzy, bo inaczej wszystkim groziłaby utrata zatrudnienia. Wpływy z abonamentu były stałym źródełkiem pieniędzy.

Kontroler Stadii podłączony do smartfona na którym uruchomiony jest Mortal Kombat 11. Tym samym twórcy chcieli pokazać, że input lag jest tak minimalny, że można w chmurze grać nawet w bijatyki.Źródło: Wikipedia.

Wydawało się, że Stadia będzie prawdziwym gamechangerem na rynku nie tylko streamowanych gier, ale w ogóle konsol i elektronicznej rozrywki. Poza tym wtedy ceny kart graficznych szybowały w górę, a aktualna generacja konsol chyliła się ku końcowi. Stadia miala być na to lekiem. Już nie trzeba było troszczyć się o platformę na której uruchomisz gry. Google mierzył wysoko, ale konkurencja deptała mu po piętach.

Trochę miodu, trochę dziegciu

Stadia oficjalnie zadebiutowała w listopadzie 2019 roku po około 11 miesiącach istnienia w wersji zamkniętej bety. I zaczęła się krytyka. Po pierwsze – nie pojawiły się żadne gry first party, przygotowane specjalnie z myślą o Stadii. Po drugie – gry które były dostępne w usłudze, wydane m.in. przez Ubisoft, wymagały… zakupu. Czyli, jeśli miałem grę na Steamie albo GOGu, to chcąc grać w nią na Stadii musiałem ją kupić jeszcze raz. Poza tym, usługa oferowała dwie wersje – darmową, która pozwalała na granie w niższej rozdzielczości, oraz płatną. Za 10 dolarów miesięcznie mogliśmy stać się abonentami usługi Pro i zyskać dostęp do strumieniowania w rozdzielczości 4K, 60 klatek na sekundę i HDR oraz zniżkę na zakup gier, a także okazjonalnych darmowych gier.

Pad jest ładny i zaskakująco wygodny. Google udostępniło narzędzie, które pozwala na włączenie Bluetooth w padzie i używania go jak „zwykłego” kontrolera.Źródło: Wikipedia.

Zainteresowanie usługą ze strony deweloperów było spore, choć nie rewelacyjne. Google twierdzi, że chęć publikacji swoich tytułów na Stadii zgłosiło ponad 4 tys. firm. Pojawiały się kolejne tytuły AAA - w tym na przykład Cyberpunk 2077 i Red Dead Redemption 2. Udało się też przyciągnąć sporo tytułów Indie. Nie było jednak obiecanych gier ekskluzywnych i nie brakowało problemów z kontrolerem. Obsługa bezprzewodowa była na start dostępna tylko dla telewizorów za pośrednictwem Chromecasta, a gracze PC, Mac i mobilni musieli korzystać z kabla USB-C. Na start nie było też opcji gry w 4K, nawet w wersji Pro.

Kontroler był naprawdę fajny

Google nie byłoby sobą, gdyby uruchomiło tylko usługę. Na uwagę zasługuje kontroler bezprzewodowy Stadii. Był prosty, dostępny w kilku kolorach (białym, czarnym i “Wasabi”) i zwyczajnie wygodny – niezbyt ciężki i dobrze wykonany, co zazwyczaj jest domeną droższych kontrolerów. Pad ten miał możliwość łączenia się przez Bluetooth, ale zostało to programowo zablokowane i do komunikacji na przykład z Chromecastem używał Wi-Fi. Kiedy Stadia została zamknięta, Google wydało specjalne, webowe narzędzie, które umożliwia aktywowanie łączności Bluetooth. Dzięki temu, po wyłączeniu usługi sieciowej, użytkownicy posiadający pada nie zostali z bezużytecznym kawałkiem elektroniki, ale mogli używać kontrolera jak normalnego bezprzewodowego sterownika do konsoli, peceta, smartfona czy tabletu.

Recenzeci nie zachwycili się Stadią. Odradzali wręcz – na razie – używanie jej, bo nie miała żadnej przewagi nad stacjonarnym sprzętem. Gry łapały opóźnienia i wymagały naprawdę dobrego łącza oraz idealnych warunków do zabawy.

Ostatecznie jedyną prawdziwą zaletą systemu jest brak tego pudełka pod telewizorem. Jeśli twoje nienaganne wyczucie wystroju wnętrz ceni to ponad wybór gier, cenę, grę offline lub rozmiar społeczności, kupuj Stadię. W przeciwnym razie trzymaj się konsoli domowej – przyznał w recenzji Alex Hern, The Guardian.

W 2020 do Stadii miało trafić 120 tytułów. Google robił wszystko, aby zadowolić płacących subskrybentów (wersja Pro) i wrzucał im gry w ramach abonamentu. Ciągle też zwiększano liczby pracowników zajmujących się rozwojem gier. Przejęli Typhoon Studios, studio z siedzibą w Montrealu, prowadzonego przez weteranów branży Alexa Hutchinsona (tak, tego od Asasynów) i Reida Schneidera. Kilka miesięcy później Google otworzyło nowe studio Stadia w dzielnicy Playa Vista w Los Angeles, kierowane przez ex-szefową Sony Santa Monica, Shannon Studstill.

Zespół ten miał również za zadanie tworzenie ekskluzywnych gier dla usługi. Google nieco zmieniło model biznesowy. Porzuciło darmowy plan podstawowy i nakłaniało użytkowników do płacenia abonamentu oferując dwa miesiące uslugi Pro gratis, w ramach testu. Nadal wszystko wyglądało super, ale Google postanowiło… Przykręcić kurek z pieniędzmi.

I skończyło się rumakowanie

W lutym 2021 roku Google ogłosiło, że zamyka swoje studia gier Stadia i otwiera technologię dla innych firm. Phil Harrison potwierdził, że firma „nie będzie dalej inwestować” w ekskluzywne treści. Co ciekawe, stało się to przed wydaniem lub nawet ogłoszeniem jakiegokolwiek wewnętrznie opracowanego projektu! Koszty produkcji wysokojakościowych tytułów przerosły możliwości finansowe nawet takiego molocha jak Google. Ponoć pracownicy wewnętrznych studiów dowiedzieli się o swoim zamknięciu w tym samym momencie co cały świat. Z dnia na dzień znaleźli się na bruku.

Niemniej, wyszukiwarkowy gigant cały czas utrzymywał, że Stadia ma się świetnie i nadal będzie się rozwijać. Cały czas do usługi dodawano nowe gry, program otwarcia Stadii na gry Indie działał. W lipcu 2021 roku Google ogłosiło, że 70% wszystkich miesięcznych przychodów generowanych przez subskrypcję Pro zostanie podzielone między deweloperów na podstawie liczby „dni sesji”, które gracze spędzili w ich grach. To wydawało się niezłym pomysłem i łatwą metodą osiągnięcia dodatkowego przychodu z gier zwłaszcza dla mniejszych twórców. Google rozbudowywało usługę, ale jakoś wszyscy czuli, że usługa chyli się w niedobrą stronę. W lutym 2022 roku dla giganta z Mountain View Stadia nie była już priorytetem. Skupili się na opracowaniu technologii strumieniowania dla klientów zewnętrznych i przestało im zależeć na prowadzeniu własnej platformy…

Logo Stadii jest podobne absolutnie do niczego i nijak nie wskazuje do czego jest ta usługa…Źródło: Google.

Stadia nadal jednak funkcjonowała. Nie mamy pewności, ilu było płacących subskrybentów, ale chyba nie na tylu, aby opłacało się utrzymanie serwisu. Na pewno bez ekskluzywnych gier Stadia straciła podstawową przewagę nad umacniającą się konkurencją – m.in. Nvidia ze swoja usługą GeForce NOW (która w 2020 roku wyszła z bety) i Xbox Cloud Gaming które, nie zgadniecie, wystartowało także w 2020 roku. Nie należy pomijać też Amazona, które weszło na rynek jako ostatnie bo w 2022 roku. To były trzy gwoździe do trumny Stadii.

Finalnie stało się nieuniknione – we wrześniu 2022 zapowiedziano zamknięcie Stadii. Użytkownicy nadal, do 18 stycznia 2023 roku, mieli mieć dostęp do swoich gier, po czym Google zacznie zwracać pieniądze za wszelkie zakupy dokonane od czasu uruchomienia usługi. Deweloperzy i wydawcy nie wiedzieli o zbliżającym się zamknięciu, dopóki nie zostało to upublicznione, a firmy, takie jak m.in. Ubisoft podjęły kroki, aby przenieść postępy graczy i ich save’y na inne platformy.

Zasługą Stadii było to, że konkurencja nabrała wiatru w żagle

Xbox Cloud Gaming bazował na sporej, znanej i istniejącej od lat usłudze Xbox Live – była zatem znaczna liczba „early adopters”. Usługa od Nvidii była bardzo długo w wersji beta, gdzie dopracowywano zarówno kwestie techniczne jak i model biznesowy. Testowano nawet opcję kupowania gier, ale pomysł ten zarzucono (Czyżby pod wpływem Stadii?). Obydwie wymienione usługi mają też nieco inną filozofię działania. GeForce NOW pozwala nam grać w gry, które już mamy w swojej bibliotece – na przykład na Steamie lub GOGu.

W lutym 2023 r. Microsoft ogłosił, że przeniesie swoje gry PC do usługi strumieniowania w chmurze GeForce NOW. Porozumienie to musiało być negocjowane znacznie wcześniej. Istnieje też Amazon Luna, które ma za sobą po pierwsze niesamowite centra danych Amazona, a po drugie trafia do abonentów usługi Prime. Łączy się także z GOG i pozwala grać w gry z naszej półki na Good Old Games. Te trzy wymienione konkurencyjne usługi rozhulały się wtedy, kiedy Stadia dogorywała. Czy Google wycofał się za wcześnie?

Usługa od Google miała realne szanse wstrząsnąć rynkiem. Spece od wyszukiwarki naprawdę mieli wszelkie środki do uruchomienia grania w chmurze. Zapowiedź produkowania gier (i to gier AAA) wyglądała obiecująco. Tylko najwyraźniej zbyt szybko porzucono projekt. Gdyby tylko dłużej był w wersji beta podczas której “wyregulowano by” ceny, model biznesowy i dodano więcej gier, to by się udało. Jak pokazuje konkurencja, takie usługi bardzo długo generują tylko straty, ale później - wszystko zaczyna hulać. Cloud Gaming czeka (chyba) na swój wielki boom, ale cóż z tego, skoro Google za szybko wyciągnął wtyczkę. Na szczęście konkurencja nie śpi, a ja idę grać w Wiedźmina 3 przez Lunę na iPadzie, przy pomocy… pada od Stadii.

POWIĄZANE TEMATY: tech Google

Piotr Wasiak

Piotr Wasiak

Gra w gry, promuje gry i robi gry, a teraz jeszcze czasami pisze o technologii. Zdecydowany Millenials, który coraz częściej łapie się na stwierdzeniu “za moich czasów to było…”. Pewnie dlatego lubi retro, technologię i ciekawostki świata naukowego. Poza tym, jego pasją są Gwiezdne wojny o których może długo opowiadać i spierać się, który myśliwiec jest lepszy. Pewnie dlatego prowadzi dwa kanały na YouTube - Bibliotekę Ossus o uniwersum Lucasa i Bibliotekę Wyobraźni… O wszystkich innych uniwersach. W internecie i na konwentach czy PGA lub Digital Dragons ukrywa się pod nickiem “Yako”.

RTX-y 50 mogą okazać się trudne do zdobycia. Na premierę na rynek ma trafić ograniczona liczba układów

RTX-y 50 mogą okazać się trudne do zdobycia. Na premierę na rynek ma trafić ograniczona liczba układów

Xbox mógł zostać zamknięty w 2021 roku? Microsoft zaprzecza, że miał takie plany

Xbox mógł zostać zamknięty w 2021 roku? Microsoft zaprzecza, że miał takie plany

Nvidia wycofuje się z produkcji słabszych RTX-ów 40. To ostatnia pora na zakupy tych modeli

Nvidia wycofuje się z produkcji słabszych RTX-ów 40. To ostatnia pora na zakupy tych modeli

Microsoft znów pozwala na dokonanie bezpłatnego ulepszenia Windowsa 10 do Windowsa 11

Microsoft znów pozwala na dokonanie bezpłatnego ulepszenia Windowsa 10 do Windowsa 11

Założyłam konto na RedNote, gdzie uciekają ludzie z TikToka. Czy chińska platforma ma sens?

Założyłam konto na RedNote, gdzie uciekają ludzie z TikToka. Czy chińska platforma ma sens?